Większość filmów na podstawie prozy Kinga. Okrutne gnioty, które nadają się do ,,Przyjaciółki'' za pięć zyla. Tandeta i miałkość filmowa wylewa się wręcz obscenicznie.
,,Amarcord'' od Federico Felliniego ,,Bunt'' od Kobayashi'ego czy ,,Rękopis znaleziony w Saragossie'' od Wojciecha Hasa. Na dokładkę ,, Komedianci'' z 1945. Przepiękny, trzygodzinny melodramat ;)