Czasami nasze życie może obrócić się o 180 stopni w ciągu zaledwie jednej sekundy. Doprowadzają do tego decyzje, które podjęliśmy, miejsce, w którym się znaleźliśmy czy po prostu zwykły przypadek. Alicję Bell właśnie coś takiego spotyka. W jednej chwili traci całą rodzinę w wypadku samochodowym i wie, że nic już nie będzie takie samo.
"Gdyby ktoś mi powiedział, że całe moje życie zmieni się między jednym uderzeniem serca a drugim, parsknęłabym śmiechem. Od szczęścia do tragedii, od niewinności do upadku? Żarty. Ale tyle wystarczyło. Jedno uderzenie serca. mgnienie oka, oddech, sekunda - i wszystko, co znałam i kochałam, zniknęło."
Przed wypadkiem jej życie nie było idealne. Miała kochających ją rodziców i siostrę, ale jej ojciec był chory psychicznie, na dodatek nie stronił od alkoholu. Uważał, że po świecie chodzą zombi, czekający tylko na chwilę, w której będą mogły dopaść jego najbliższych, dlatego nie pozwalał córkom wychodzić z domu po zmierzchu, a także starał się je kontrolować. Jednak pewnego dnia poszedł na ustępstwo, ponieważ młodsza siostra Alicji miała swój ważny dzień - koncert baletowy. Żadne z nich nie podejrzewało, że już za kilka godzin wydarzy się tragedia...
Nie da się opisać, jak czuje się ktoś, kto stracił wszystkie ukochane mu osoby. Alicja przeprowadza się do dziadków i próbuje poukładać sobie życie na nowo, choć wie, że utraciła cząstkę siebie. Rozpoczyna naukę w nowej szkole, gdzie zaprzyjaźnia się z Kat, poznaną w szpitalu oraz spotyka chłopaka, z którym przeżywa dziwne wizje...
Szybko okazuje się, że zombi istnieją, ponieważ Alicja sama zaczyna ich widywać. Wbrew pozorom nie ucieka przerażona i nie chowa się po kątach. Ojciec uczył ją samoobrony, więc ma pewne podstawy, ale postanawia dalej się szkolić i stawić czoło zombiakom by pomścić śmierć swojej rodziny. Zdaje sobie sprawę, że ojciec był całkowicie normalny i że to traumatyczne wydarzenia z jej życia sprawiły, że zaczęła widzieć te okropne istoty.
"Zło czaiło się w świecie. Zło było realne. Moje głupie przekonanie, że jesteśmy w jakiś sposób od niego odseparowani, zostało rozwiane na dobre, tak; wiedziałam teraz, że już nigdy się to nie zmieni."
Niesamowicie podoba mi się mitologia zombi. Istnieje kilka cech, które łączą je z tego typu bohaterami z innych powieści jak na przykład postrzępione ubrania, poszarzała cera czy woń rozkładu, ale autorka stworzyła kilka niepowtarzalnych cech, które sprawiają, że zombiaki z Alicji w krainie zombi są inne. Mianowicie nie każdy może ich zobaczyć. Widzą je tylko osoby, które mają do tego dar lub które przeżyły coś tak oddziałującego na psychikę, że odblokowali w sobie tę umiejętność. Poza tym zombi nie żywią się mózgami, nie piją krwi, nie rozrywają ciała na strzępy, tylko zabierają ducha ofiary wpuszczając w jej ciało truciznę. Bardzo mi się ten pomysł spodobał, wcześniej nie spotkałam się z czymś takim, także myślę, że przeciwnicy powieści o zombi mogą nie zniechęcić się do tej ze względu na ich połączenie z duchami, zjawami.
Zachowanie Alicji nieraz mi się podobało, ale zdarzały się takie momenty, że irytowało. Denerwowała mnie przede wszystkim tym, że była raz waleczna, niezwyciężona i odważna, a raz zachowywała się jak napalona nastolatka gapiąca się wygłodniałym wzrokiem na chłopaków. Poza tym jej relacja z Colem często przypominała mi tani romans. Raz deklarowali się jako przyjaciele, następnego dnia już się całowali, a następnego dnia znowu przyjaciele. I jeszcze te ciągłe pytania Alicji z serii "To czy jesteśmy razem? Chodzimy ze sobą?". Nie wiem, czy to jest normalne zachowanie i czy tak postępują wszystkie amerykańskie nastolatki. Podobało mi się jednak jej nastawienie do zombi i odwaga. Bo chyba niewielu ludzi wyszłoby samotnie w środku nocy, aby przekonać się, że rzeczywiście widział jednego z nich przez okno swojego pokoju.
Zdecydowanie moją ulubioną bohaterką jest Kat. Od chwili, w której Alicja ją poznała, wiedziałam, że jest godna sympatii i polubiłam ją z całego serca. Zabawna, sprawiająca wrażenie zarozumiałej, choć tak naprawdę ukrywa pod maską zadufania w sobie swe niepewności. A przede wszystkim myślę, że każdy chciałby mieć taką przyjaciółkę jak ona. Wierną i kochającą aż po grób, gotową poświęcić się w imię przyjaźni. Myślę, że życie z taką osobą nigdy nie jest nudne.
Mimo swojej troszkę większej objętości powieść czyta się zaskakująco szybko. Ułatwia to duża czcionka, która bardzo mi się podoba, bo czytanie maciupeńkich literek to dla mnie udręka. Akcja raz zwalnia, raz przyspiesza, szczególnie przypadły mi do gustu momenty strać z zombi. Główna bohaterka jest ok, choć uważam, ze autorka trochę za bardzo chciała wykreować ją na zwykłą nastolatkę. Jeśli chodzi o Cole'a, to nie sposób się w nim nie zakochać, choć nie wiedzieć czemu, przypomniał mi trochę mniej mroczną wersję Patcha z Szeptem. Może dlatego, że zawsze w odpowiedniej chwili przybywał Alicji z odsieczą? Uważam, że Alicja w krainie zombi zasługuje na uwagę, choć, moim skromnym zdaniem, istnieją lepsze powieści. Nie ukrywam, że jestem bardzo ciekawa tego, jak potoczą się dalsze losy Alicji. Dzięki tej książce możecie miło spędzić czas, zapomnieć o problemach i zrelaksować się, co w dzisiejszych czasach wszystkim nam się przyda.