Akademia Maxfield oferuje trzy grupy: Porządek, Spustoszenie i Wariant. Co wybierzesz? Z grupą masz większe szanse na przeżycie, ale nadal możesz ufać tylko sobie…
Benson myślał, że jego życie zmieni się na lepsze, gdy wstąpi do elitarnej szkoły. Niestety siedemnastolatek szybko się przekona, że nic nie jest za darmo. W Akademii Maxfield wszystko jest inne. Każdy ruch jest śledzony przez kamery, teren otoczony jest murem i ogrodzeniem, nie ma nauczycieli, a to jeszcze nie koniec. Szkoła ma swój regulamin, a jeśli go złamiesz znikasz… Nowo przybyły Benson chce uciec z tego nienormalnego miejsca, jednak zauważa, że tylko jemu tak naprawdę zależy na ucieczce. Inni zachowują się co najmniej dziwnie, akceptują rządy starego budynku i niektórzy nawet pilnują by nikt nie uciekł. Utworzyła się uporządkowana społeczność, która założyła trzy grupy. Benson dołącza do jednaj z nich, lecz wie, że nie może zostać tu na długo, bo odkrywa mroczną tajemnicę Akademii Maxfield, która zmienia wszystko.
Ostatnio mam szczęście (czy też nieszczęście) czytać książki porównywane do „GONE”, czy do niesławnych „Igrzysk śmierci”. Niektóre z tych reklamowanych pozycji to niemal spotkanie z samą Ciemnością, lecz zdarzają się perełki, prawdziwe nagrody z Głogowych Igrzysk. Są również całkowicie przeciętne twory, które można przeczytać dla zabicia czasu i właśnie „Wariant” należy do tej kategorii.
Moje uczucia do tej powieści przypominają mi zdanie Bensona o upiornej szkole. Nastolatek od początku uważał, że system, jakim rządzi się akademia jest okrutny, lecz był taki moment, gdy nastolatek zaczął się zastanawiać nad tym, czy to miejsce jest takie złe? Odczucia chłopca się mieszały, chwilami nie mógł zaszufladkować nowego domu. „Wariant” również trudno ocenić, choć nie jest to misja niemożliwa, ale o tym później.
Robinson Wells stworzył thriller psychologiczny i zmusił do myślenia. Pisarz opisał wady i zalety pobytu Akademii Maxfield, co moim zdaniem było najlepszym elementem w książce. Widać tę wewnętrzną walkę bohaterów. Nietrudno zrozumieć zdanie wielu postaci, pytanie: do czego wrócić?, cały czas wisi w powietrzu. Sytuacja uczniów nie jest łatwa, a autor sprytnie rozegrał wybór kandydatów do szkoły.
Konstrukcja bohaterów bardzo mi się podobała, bo była życiowa i ukazywała rozterki postaci. Akcja to już inna bajka, ponieważ przez większą część książki niemal nic się nie działo, wiele scen było powtarzanych. „Wariant” nie był zbyt zaskakujący, a przebieg wydarzeń pozostawiał wiele do życzenia. Owszem, były nieoczekiwane zwroty akcji, jednak nie czułam tego niepokoju o dalsze losy Bensona, korytarze akademii wywoływały obojętność. Klimat szkoły bez nauczycieli był taki, jak uczniowie, którzy złamali regulamin- zniknął bez śladu.
„Wariant” z jednej strony był ciekawy i oryginalny, a z drugiej nużący i nieco schematyczny. Fani „GONE” mogą czuć się lekko zawiedzeni, ale niewykluczone, że powieść przypadnie im do gustu. Osobiście, dzieło Michaela Granta uważam za lepsze. Nie będę już jednak dłużej mieszać w głowach. Książkę oceniam na 8/10 w nadziei, że kontynuacja będzie świetną przygodą, gdyż „Wariant” ma obiecujący koniec, który nadrabia drobne usterki w fabule.