Benson przez całe swoje życie musi sam walczyć o przetrwanie. Nigdy nie miał prawdziwej rodziny, która by się nim zaopiekowała tak, jak należy. Nigdy nie poznał uczucia prawdziwej miłości, bliskości i całkowitego bezpieczeństwa. Zawsze musiał sam walczyć o wszystko. Zawsze sam musiał sobie jakoś radzić. Kolejne rodziny zastępcze, kolejni opiekunowie tylko go zawodzili. Więc, gdy trafia mu się oferta stypendium w Akademii, czuje, że to jedyna okazja, która może być dla niego szansą na lepsze życie. I jakże się myli. Już po kilku minutach za bramą Akademii Benson zaczyna mieć obiekcje, co do tego miejsca.
„Ten chłopak powiedział, że nie możemy stąd wyjść.”
Akademia Maxfield otoczona jest wysokim murem i drutem kolczastym. Mury budynku nie nastrajają optymistycznie, a uczniowie zachowują się jak wariaci. Tak wygląda pierwsze wrażenie Bensona po przybyciu do szkoły. A gdy po szkole oprowadza go dziewczyna, która wydaje się dosyć dziwna, chłopak zaczyna myśleć, że coś jest nie tak z tym miejscem. I ma rację. Bo w szkole nie ma nauczycieli ani żadnej osoby dorosłej. Lekcje prowadzą uczniowie, porządku chronią uczniowie, wszystkim zajmują się uczniowie. Nie ma żadnej opieki osoby dorosłej. Przynajmniej tak się wydaje. Jednak ktoś zawsze obserwuje. Ktoś zawsze wie, co dzieje się w szkole. Ktoś widzi wszystko. I kary mają miejsce zawsze, gdy ktoś coś przewinie bądź złamie reguły. A pierwszą zasadą w Akademii jest przystąpienie do jednego z trzech odłamów, grup rządzących w szkole. Jest Porządek, który dba o spokój i bezpieczeństwo i nie łamie zasad. Jest Spustoszenie, które pragnie władzy. Jest Wariant, który chce tylko jednego: wydostać się ze szkoły. Trzy grupą niby próbują ze sobą współpracować, ale jednak każda chce, czego innego. I nie każdy z członków grup stosuje się do wszystkich zasad. Nie każdy jest uczciwy. Nie każdy jest prawdziwy. A Akademia nie istnieje po to by nauczać. Istnieje po coś innego. Po coś znacznie gorszego.
„Akademia Maxfield chciała, żebyśmy się bali. Nie chcieli, żebyśmy wiedzieli, po co tu jesteśmy.”
Benson wybiera jedną z grup. On chce tylko uciec z Akademii. Pragnie tego najbardziej ze wszystkich rzeczy na ziemi. Jednak każdego dnia musi stosować się do zasad panujących w szkole. Musi by przetrwać, bo Akademia Maxfield nie jest zwykłą szkołą. Każdy musi dbać o siebie. Każdy musi wykonywać prace. Benson to robi, ale ciągle myśli o ucieczce. Jednak pewne sprawy mu to komplikują, czyli dziewczyna. Jednak szkoła i życie, jak zwykle dadzą mu w kość. Bo nie wszyscy są tym, za kogo się podają. A uczniowie czasem znikają i nie wracają. I ufać możesz tylko sobie. Akademia uczy walki o przetrwanie, walki o życie. Bo i w szkole można stracić życie, gdy łamiesz zasady.
„Nie zrób czegoś, czego będziesz potem żałować.”
Idealnie skonstruowany wątek tajemnicy, która w kulminacyjnym momencie zostaje ujawniona i dzięki temu robi się jeszcze bardziej ciekawie i tajemniczo. I tak powinna być napisana każda książka. Jedna tajemnica, która prowadzi do kolejnej i gdy wydaje się, że już wiele wiesz, nagle okazuje sie, że nic nie wiesz. A do tego ciągłe napięcie, które sprawia, że czytasz szybciej. Super. Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się tak dobrej książki. Właściwie to nie miałam pojęcia, jak to się rozegra. Chwilami nie wierzyłam, że dzieje się to, co się dzieje. Byłam momentami dość mocno zaskoczona. I cóż kibicowałam Bensonowi w kwestii ucieczki. I zakończenie mnie mocno zdziwiło, bo takiego to się nie spodziewałam. I doczekać się nie mogę kolejnej części. Ale przyznam z pełną wiarygodnością, że nie chciałabym znaleźć się w tej Akademii. Zbyt przerażająca.
Ocena: 9/10.