''Bo w tamtym miejscu życie człowieka jest tylko chwilą i każdy człowiek śni swoje własne niebo.''
''Czy to bajka, czy nie bajka?. Myślcie sobie, jak tam chcecie.'', jak pisała Maria Konopnicka w wierszu o krasnoludkach. Ja twierdzę, że jest to bajka, bo przecież bajki, to nie tylko te, w których wszystko się dobrze kończy i wszyscy żyją potem długo i szczęśliwie. Ta bajka jednak jest absolutnie nie dla dzieci. Niektóre opisy wprost zieją grozą i okropnością.
Las, do którego udaje się trafić Davidowi, zamieszkują przeróżne dziwy, stwory i zmory. A najciekawsze jest to, że są one nam znane, a jednak jakże inne. Bo, czy ktoś nie zna bajki o Czerwonym kapturku, pięknej i dobrej królewnie Śnieżce, czy Złotowłosej i niedźwiedziach?
Wszystkie te bajki są tu przywoływane, jednak zobaczycie je w zupełnie innym świetle. Ale to nie wszyscy mieszkańcy tego dziwnego lasu. Spotkamy jeszcze wilkonów (pół ludzi, pół wilków), trolle, harpie, oraz agresywne krasnoludki zwracające się do siebie per ''towarzyszu, bracie'', i całą masę innych mniejszych lub większych dziwacznych postaci. W takie to miejsce trafia dwunastoletni David. Znalazł się tam, idąc za głosem zmarłej matki która, w jego mniemaniu, go przywołuje. Przeżywa tam mnóstwo mrożących krew w żyłach przygód, ale też i sporo się uczy.
Opowieść jest naprawdę, miejscami dość drastyczna, ale jednocześnie bardzo magiczna i ciekawa. Ja dałam się zauroczyć całkowicie i wcale mi nie przeszkadzało, że chłopiec ma tylko dwanaście lat. Jak się bowiem okazało, można napisać historię o dwunastolatku, która wcale nie jest dla dzieci. Na początku trochę mi ''pachniało'' inną książką niedawno przeze mnie przeczytaną o tytule ''Siedem minut po północy'', w momentach kiedy chłopcu umarła matka i kiedy nie potrafił sobie z tą śmiercią poradzić, potem też ta opowieść przypominała mi historie opowiadane przez Neila Gaimana, chociaż w tym wypadku zabrakło mi jakiejś lekkości, polotu tamtego sposobu opowiadania. Nie chcę przez to powiedzieć, że ta książka jest zła, wprost przeciwnie, jest po prostu inna. Ale bardzo dobra. W zdawałoby się baśniowych opowieściach, autor przemyca bardzo ważne tematy. Takie jak żałoba i sposób jej przeżywania. Niechęć i nienawiść do obcych, którzy zajmują miejsce zmarłej matki. Nowa żona ojca i w krótkim czasie nowy przyrodni brat. Ale też dziwne zachowania samego głównego bohatera, czyli Davida.
Głosy szepczących książek, ataki omdleń, czy dziwaczne odprawiane przez niego ''rytuały'', jak sam zresztą je nazywa. A nawet temat homoseksualizmu i tolerancji na ''inność''. Mnie osobiście książka ta przypomniała, że ja swoją czytelniczą przygodę w szkolnej bibliotece rozpoczynałam właśnie od baśni i bardzo lubiłam ten rodzaj literatury, potem oczywiście z nich wyrosłam, ale sentyment pozostał. Więc dla mnie ta książka była też wyprawą w dzieciństwo... Szkoda, że to se ne vrati.