Nie wiem.
Nie wiem dlaczego sięgnąłem po tę książkę. Ale tym razem nie pożałowałem.
Minęły lata od kiedy czytałem "Radio Armageddon", a jednak tkwił we mnie cierń który zostawiła: że zmarnowałem kilka dni na czytanie tego emo chłamu, który wrył mi się jednak głęboko w jaźń tym, jak bardzo mi się nie podobał, jak bardzo wymęczył.
Bez wyraźnego celu snując się po bibliotece, niespiesznie wodząc wzrokiem po grzbietach książek, wreszcie natrafiłem na "Informację zwrotną".
"Jakub Żulczyk... ja pier$#*ę...".
Myśl wywołująca mieszaninę flashbacków ze zrzutu napalmu na wietnamską wioskę, a jednocześnie niezdrową ciekawość, niezbyt dobrze ukryty masochizm i rzadką u mnie chęć dania drugiej szansy.
Może się wydawać, że ta książka jest przerysowana, przejaskrawiona, że nie można tyle nawywijać po pijaku, po każdym chlaniu zostawiać po sobie spaloną ziemię. Nie przyjmujemy do wiadomości istnienia takich degeneratów, jak gangsterzy umoczeni w aferę reprywatyzacyjną, która cały czas przebija w tle tej książki. Więc pamiętajcie w jakim kraju żyjemy: gdzie do niedawna za dwie dychy nie załatwiłeś nic, a za pół litra załatwiłeś wszystko; a kolejne afery już nie robią na nas wrażenia, spowszedniały.
Język jest szorstki, wulgarny, ale to nie jest rzucanie mięchem dla zasady, by pozować na męską literaturę- tu przekleństwa i siarczyste wiązanki mają swój cel... stylistyczny.
Osobną kwestią jest ukazanie problemu alkoholowego naszego protagonisty. "Problem alkoholowy" brzmi jak eufemizm dla przedszkolaków, porównując do Kaniowej pijackiej odysei, spacerze przez wódczane kręgi piekielne.
Wszystko się miesza, deliryczne majaki z prawdą, albo czymś co czytelnik CHCE uznać za prawdę. Kibicujemy Kani, jednocześnie czując pogardę i niesmak, żeby na finiszu książki dostać centralnie z liścia od autora.
Jeśli ktoś otarł się alkoholizm, mniej istotne czy dotyczył go osobiście, czy osoby w jakiś sposób mu bliskie, to ta książka spodoba mu się tym bardziej. Chociaż widzę, że "spodoba się" to określenie w tym wypadku cholernie niefortunne.
To nie jest żaden podręcznik, to ponad 500 stron przestrogi dla czytelnika.
Akurat Żulczyk ma prawo do pisania o tym w taki sposób, bo swoje na terapiach przesiedział, chociaż daleki jest od dorabiania do tego martyrologii (vide wywiad z Karolem Paciorkiem- polecam).
Jeżeli miałeś/ miałaś takie momenty kompletnego upodlenia przez alkohol, albo znasz takich ludzi (bez żartów: każdy zna), to opisy chlania i jego skutków na pewno wywołają w tobie przykre wspomnienia- tak są sugestywne. Zresztą, jest to książka o każdym uzależnieniu- uzależnieniu od alkoholu, nikotyny, narkotyków, władzy i szmalu. Każde ogłupia, każde niszczy.
Kończąc: nie zostanę przez tę książkę nowym fanem Żulczyka, chociaż jestem tego coraz bliższy. "Informację zwrotną" traktuję jako jedną z ważniejszych przeczytanych przeze mnie książek, kibicowałem autorowi w procesie o nazwanie debila debilem, ale nie mogę się jeszcze nazwać wielbicielem, jeszcze nie.
Werdykt: jak rzadko kiedy 10/10. Bez popity.