Zanim Martyna Wojciechowska i Beata Pawlikowska ruszyły na krańce świata, aby w swoich programach i publikacjach przybliżać nam obce kraje, kultury i obyczaje, inna, równie urocza blondynka, była prawdziwą królową podróżniczek (właśnie dokonałam odkrycia, że wszystkie nasze najpopularniejsze globtroterki są złotowłose). Mowa oczywiści o Elżbiecie Dzikowskiej, która razem ze swoim mężem Tonym Halikiem w telewizyjnej „Jedynce” prowadziła kultowy już program „Pieprz i wanilia”.
Józefa Elżbieta Górska, przez bliskich nazywana Elżunią, przyszła na świat 19 marca 1937 roku w Międzyrzeczu Podlaskim, jako pierwsze dziecko Jadwigi Puszkarskiej i Zygmunta Górskiego. Nieprawdopodobnie zdolna, ambitna i odważna przetarła podróżnicze szlaki swoim następczyniom. Zrealizowała prawie trzysta filmów dokumentalnych ze wszystkich kontynentów, napisała ponad dwadzieścia książek. Najnowsza, ta którą z dumą trzymam w rękach, to taka biografia podróżnicza, bo wątki osobiste pojawiają się w niej na równi z tymi globtroterskimi. Autorka zabiera czytelników na wielką wyprawę po Ameryce Środkowej, ale jest to podróż sentymentalna, oparta na wspomnieniach i własnych przeżyciach. Informacje znajdujące się w publikacji zostały zaktualizowane dla potrzeb współczesnych odbiorców, tak aby książka mogła posłużyć jako oryginalny i wartościowy przewodnik dla wszystkich ruszających w tamte rejony świata.
Elżbieta Dzikowska odkrywa przed czytelnikami swój świat. Początkowo cofa się do korzeni, opowiada o pradziadkach, dziadkach, wujkach, ciotkach, licznym kuzynostwie, aż w końcu dochodzi do początku właściwego, czyli swoich rodziców. Te rodzinne historie czyta się z rozrzewnieniem. Widać jak bliscy sercu są jej ci wszyscy ludzie, z którymi łączą ją więzy krwi. Z największą czułością o opowiada o ojcu, którego nadal nazywa „tatusiem”. Przywołuje przerażające historie z czasów wojny, która nie oszczędziła także jej bliskich. Dalej wspomina powojenne czasy, kiedy to musiała opiekować się niezaradną matką. Lata nauki w liceum, odsiadkę w więzieniu za udział w nielegalnej organizacji młodzieżowej. Następnie przyszły studia na kierunku sinologia (chinoznawstwo) i pierwsze wyjazdy zagraniczne, oczywiście do Chin. A później to już poszło…
Pani Elżbieta sprawia wrażenie bardzo ciepłej i serdecznej osoby. Nie użala się nad sobą, woli pielęgnować optymistyczne wspomnienia. „Nie narzekam; różnie bywało, ale żeby wiedzieć, co dobre, trzeba przeżyć i złe, to daje siłę.”
„Tam, gdzie byłam” to absolutnie wspaniała i wciągająca relacja z licznych podróży autorki po Ameryce Środkowej, Meksyku i Karaibach. Pani Dzikowska przybliża czytelnikom tamten fragment świata. Opowiada o kulturze, zwyczajach, kuchni, obrzędach religijnych ludzi, których spotyka na swej drodze. Są to zarówno rdzenni mieszkańcy Ameryki Środkowej, jak i największe osobistości Meksyku. Historia jej związku z Tonym Halikiem jest cholernie rozbrajająca, bo Tony w każdym liście do ukochanej wyznawał: „Cholernie mi się podobasz”. Liczne fotografie, anegdotki i osobiste komentarze tylko dodają całości uroku i charakteru. Warto również wspomnieć, że książka została pięknie i solidnie wydana, ale wcale mnie to nie dziwi, bo wydawnictwo Bernardinum doszło już do perfekcji w wydawaniu swoich publikacji.
A wiecie co jest najlepsze? Książka, która zerka na mnie z półki, to pierwsza część z cyklu „Tam, gdzie byłam”. Pozostaje mi tylko wykrzyknąć „Hurrrrraaaa!” I czekać na kolejne tomy z tej serii!
Gorąco polecam!