Dziennik 1954 recenzja

Być jak Tyrmand!

Autor: @MarKo ·3 minuty
2012-11-15
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
„Dziennik 1954” przedstawia kronikę trzech pierwszych miesięcy (od 1 stycznia do 2 kwietnia) 1954 roku. Jego treść stanowią prywatne przemyślenia diabelnie inteligentnego człowieka, pisarza, kobieciarza i buntownika na temat komunizmu i aktualnej sytuacji społecznej i kulturalnej w kraju.
Trzydziestoczteroletni wówczas autor ma się za człowieka mądrego i dojrzałego, który pierwszą młodość ma już za sobą. W związku z rozpoczynającym się nowym rokiem postanawia pisać dziennik, który ma być świadectwem jego życia i epoki, z którą jest związany. W swoich zapiskach skupia się głównie na krytyce państwa komunistycznego (momentami bywa to nawet nużące) i jego wpływu na życie obywateli. Nie brak tu także pikantnych opisów jego związków z kobietami, przemyśleń dotyczących literatury i filmu, krytycznych i nieraz bezlitosnych opisów znanych mu ludzi.
Mimo upływu prawie sześćdziesięciu lat wiele zarzutów Tyrmanda odnośnie państwa jest wciąż aktualnych. Mimo teoretycznej wolności, którą mamy, podstawowe kwestie nie uległy zmianie. „Zasłyszany strzęp rozmowy: <> W tym zdaniu mieści się cała sytuacja społeczno-gospodarcza narodu. Proszę pomyśleć: jakie sprężenie sił wytwórczych osiągają ekonomiczni włodarze tego kraju przez fakt, ze z jednej pensji pracowniczej nikt nie jest w stanie wyżyć. Że trzeba pracować w godzinach poza pracą, aby jako tako związać koniec z końcem.” Brzmi znajomo?
Największą zaletą „Dziennika” jest fakt, że z jego kart wylania się obraz Tyrmanda - człowieka. Powojennego inteligenta, rebelianta, artysty. Ale także kobieciarza i lalusia. Leopold nadąża za aktualnymi trendami i przywiązuje ogromną uwagę do stroju. Chodzi na „ciuchy” i jak lew walczy o najmodniejsze ubrania. Przy tym wszystkim jest hipochondrykiem (ależ się nad sobą trzęsie i dopatruje się w sobie początków „groźnej choroby mentalnej”) pedantem, perfekcjonistą i trochę cwaniaczkiem. Jego nieprzyzwoita pewność siebie aż bije z każdej strony. Świetnie orientuje się w salonowych ploteczkach. W notatkach daje świadectwo wspaniałej przyjaźnie ze Zbigniewem Herbertem i Stefanem Kisielewskim. Czasami jego zachowanie bywa gówniarskie. Jego sposobem na okradanie państwa socjalistycznego jest zostawiane całą noc włączonego światła w toalecie, aby zwiększać zużycie energii. A czyni to z taką powagą i przebiegłością, że dla mnie było to wręcz śmieszne. Ale śmiech i rozbawienie często towarzyszą lekturze „Dziennika 1954”. Są to zdecydowanie mocne strony tej pozycji. Momentami byłam również oburzona i zdegustowana. Tyrmand pozuje na dobrego katolika, który biega do kościółka i modli się ze łzami w oczach. Jednak nie gorszą go wszelakie zdrady małżeńskie i bez mrugnięcia okiem pomaga koledze zorganizować pieniądze na skrobankę dla jego kochanki, bo: „Co robić, trzeba im jakoś pomóc.”
Jego przemyślenie dotyczące związku z osiemnastoletnią Krysią momentami przypominają wpisy do pamiętnika rozchwianej emocjonalnie trzynastolatki. Spotyka się z nią, zachwyca jej urodą, twierdzi, że ja kocha oraz jest za nią odpowiedzialny. I oczywiście z uciechą korzysta z fizycznych wdzięków dziewczyny. Z drugiej jednak strony wie, że ich związek nie ma przyszłości. Leopold marzy o rodzinie, jednak jest przekonany, że: „Do udanego małżeństwa potrzebne są dwie rzeczy: chęć wspólnego pójścia do łóżka co wieczór i chęć wspólnego dzielenia trosk przez cały dzień”, a tego nie da mu osiemnastoletnia smarkula. Przy okazji zdradza ją na każdym kroku i nie widzi w nim nic złego. Podejście Tyrmanda do kobiet jest wręcz skandaliczne. Ale powiedzmy sobie szczerze one same wskakują mu do łóżka.
I ja również uległam urokowi Leopolda Tyrmanda. Było to moje pierwsze spotkanie z jego twórczością, ale już wiem, że przeczytam wszystko, co wyszło spod jego pióra. Chociaż autor w dzienniku zachował pozory szczerości, to jednak cały czas mam wrażenie, że mimo wszystko pisał pod publikę. Przecież doskonale zdawał sobie sprawę ze swojego ogromnego talentu. Musiał wiedzieć, że prędzej czy później jego twórczość ukaże się drukiem. Dlatego też wszystkie jego zapewnienia o prawdzie i pisaniu tylko do szuflady uważam za zwykłą kokieterię. Chociaż przymiotnik „zwykły” w żaden sposób nie pasuje do autora.
Polecam!
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Dziennik 1954
6 wydań
Dziennik 1954
Leopold Tyrmand
8.4/10

Nie przypadkiem w tytule tej książki znalazła się data jej powstania. Stało się tak przede wszystkim dlatego, że "Dziennik 1954" jest kroniką określonego czasu, i to czasu jak na dziennik wyjątkowo kr...

Komentarze
Dziennik 1954
6 wydań
Dziennik 1954
Leopold Tyrmand
8.4/10
Nie przypadkiem w tytule tej książki znalazła się data jej powstania. Stało się tak przede wszystkim dlatego, że "Dziennik 1954" jest kroniką określonego czasu, i to czasu jak na dziennik wyjątkowo kr...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

„Dziennik 1954” czyta się powoli, smakując każde zdanie, każde słowo. Może dlatego, że sam Tyrmand zdaje się rozsmakowywać w języku jako tworzywie, ale także w przesiąkniętej wszechobecnymi oparami ab...

AC
@cnets

Pozostałe recenzje @MarKo

Krwawy szlak
Na ratunek bratu!

Saba i Lugh są bliźniętami urodzonymi w dniu Zimowego Przesilenia. Na pierwszy rzut oka nie są do siebie zupełnie podobni. Łączy ich za to specjalna więź, rodzaj powinowa...

Recenzja książki Krwawy szlak
The Beatles. Jedyna autoryzowana biografia
Prosto z serca Beatlemanii!

Co nowego można powiedzieć o The Beatles? Pewnie nic. Ale oto na rynku pojawiła się publikacja absolutnie wyjątkowa, nowa i stara zarazem. Nowa, bo to pierwsze polskie wy...

Recenzja książki The Beatles. Jedyna autoryzowana biografia

Nowe recenzje

Tylko dobre wiadomości
Z optymizmem patrzeć w przyszłość
@Moncia_Pocz...:

Już dość dawno nie sięgałam po książki Agnieszki Krawczyk, choć kiedyś czytywałam je systematycznie. Postanowiłam nadro...

Recenzja książki Tylko dobre wiadomości
Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Jestem oczarowana
@stos_ksiazek:

Ależ wyciągnęłam się w tę książkę. Po prostu przepadałam! Nie spodziewałam się, że „Pomiędzy wiarą a przekleństwem” Joa...

Recenzja książki Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Wegetarianka
Od wegetarianizmu do choroby psychicznej
@sweet_emily...:

Miałam się zachwycić, a pozostał niesmak, rozdrażnienie i ścisk w żołądku. Podjęcie decyzji, aby zostać wegetarianką w...

Recenzja książki Wegetarianka