Lektura kolejnej powieści pana Zafona zakończona a ja czuję zarówno satysfakcję, jak i niedosyt. Tak to już ze mną jest w zetknięciu z książkami, na które długo czekam. Najpierw się wokół nich czaję i odkładam moment rozpoczęcia czytania, potem czytam i nie mogę się od lektury oderwać, a potem czuję żal, że to już koniec. Tak źle i tak niedobrze. A tak serio: przeczytałam, jestem zadowolona jako czytelnik i fan, więc czas podzielić się wrażeniami, by móc sięgnąć po nowe czekające na regale książki. Świadomość, że ma się w czym wybierać także jest niesamowicie przyjemna.
Akcję swojej powieści umiejscowił Zafon we Francji w roku 1936 w nadmorskiej posiadłości słynnego i tajemniczego konstruktora zabawek Lazarusa Janna. Do tejże posiadłości przybywa pani Simone Sauvelle, wdowa z dwójką dzieci: starszą Irene i młodszym Dorianem. Simone ma objąć w domu Lazarusa posadę ochmistrzyni. Praca ta jest dla rodziny Sauvelle dużą szansą od losu, bowiem po śmierci Armanda Sauvelle, głowy rodziny, żona i dzieci popadły w skrajną nędzę. Dlatego pełni dobrych chęci przybywają do miasteczka, zdecydowani, by zacząć wszystko od nowa i zapomnieć o przykrych doświadczeniach.
Lazarus Jann okazuje się bardzo miłym i sympatycznym człowiekiem, aczkolwiek jego dom pełen mechanicznych nawet nie zabawek, a tworów budzi niepokój, a z czasem lęk.
Proces aklimatyzacji początkowo przebiega bez przeszkód; Simone stara się wdrożyć do nowych obowiązków, mały Dorian poznaje kolegów i zakochuje się w ówczesnej gwieździe kina Grecie Garbo, a nastoletnia Irene zaprzyjaźnia się ze swoimi rówieśnikami Hannah i Ismaelem. To dzięki Ismaelowi, Irene poznaje historię świateł września i śmierci tajemniczej kobiety w masce, która wiele lat temu niedaleko stąd utonęła w morzu.Również dzięki Ismaelowi ma okazję przeczytać dziennik tej tajemniczej kobiety.
Którejś nocy dochodzi do niespodziewanej tragedii, a następnego dnia w lesie otaczającym posiadłość Lazarusa, zostaje znalezione ciało martwej Hannah. Oficjalny raport policji i lekarza mówi, że nastąpiło zatrzymanie akcji serca, tak jakby dziewczyna umarła ze strachu. Zrozpaczony Ismael nie wierzy w taką wersję i postanawia poznać prawdę o śmierci kuzynki.
Stopniowo wszyscy mieszkańcy posiadłości zaczynają odczuwać dziwną, niewyjaśnioną grozę, która zdaje się rosnąć w siłę i być coraz bardziej agresywna. Świadkiem dziwnych wydarzeń jest mały Dorian, potem Simone, a w końcu jej ofiarami o mało co nie padają Ismael i Irene. Gdy ci ostatni wracają do posiadłości stają przed nie lada wyzwaniem. Będą musieli się zmierzyć ze złem i stanąć w obronie bliskich.
To tyle na temat samej treści. Podobnie jak w poprzednich powieściach i tutaj mamy tajemnicę sprzed lat, niewyjaśnioną śmierć, powrót zła i konfrontację z udziałem głównych bohaterów. Oczywistym od samego początku jest, że Lazarus Jann też nie zdradza Sauvellom wszystkiego i że klucz do straszliwych wydarzeń tkwi w jego przeszłości, a co za tym idzie to on przyczynił się do takiego biegu wydarzeń, jaki mamy okazję teraz śledzić.
Klamrą spinającą całą historię są dwa listy; jeden na początku powieści pełniący rolę prologu, a drugi na końcu, układający się w całkiem zgrabny epilog.
Powieść Światła września ma całkiem dobrze zbudowaną fabułę, choć zauważyłam, że będąc po lekturze innych książek tego autora, jestem w stanie dostrzec w nich jeden, podobny schemat. Jest napięcie, umiejętnie stopniowane i piękne, sugestywne opisy przyrody i nadmorskiego krajobrazu. Słowem, temu kto polubił pana Zafona za Księcia mgły, Marinę, czy Pałac północy, spodoba się i ta powieść. Nie należy również zapominać, że powieść jest skierowana do młodzieży, co od razu odradza porównywanie książki z Cieniem wiatru, czy Grą Anioła. To nie to samo.
Mnie się jednak bardzo podobała i mimo drobnej dawki żalu i melancholii, jakimi nasycona jest książka, była to lektura wciągająca i przyjemna.
Polecam serdecznie.
opublikowana także na moim blogu:
http://edytka28.blogspot.com/2012/01/carlos-ruiz-zafon-swiata-wrzesnia.html