W literaturze najbardziej pociągają mnie sama opowieści. Ten czas, gdy mogę oderwać się od własnego życia i dać się wciągnąć, w świat wykreowany przez pisarzy. Gdy historia jest dobra, jestem w stanie przymknąć oko na wiele błędów, nawet tych językowych, o ile będzie to wszystko w granicach rozsądku, oczywiście. Bez dobrej opowieści, ciężko iść dalej, a wspominam o tym dlatego, że przez powieść Johna M. Forda Czekanie na smoka przechodzi się cholernie ciężko, niczym przez wyjątkowo gęste bagno.
Zacznijmy jednak od początku. The Dragon Waiting to powieść z 1983 roku i trzeci tytuł w bibliografii Johna "Mike" Forda. Teoretycznie ta powieść powinna stanowić mieszankę low fantasy z heroic fantasy. Mamy tu i historię alternatywną i średniowieczne realia, są rycerze, czarnoksiężnicy, a nawet wampiry... No i co z tego, jeśli to wszystko jest rozmyte niczym wymiociny doprawione deszczówką i chaotyczne jak graffiti szaleńca w przejściu podziemnym. Czekanie na smoka to powieść o... tak naprawdę nie wiem o czym. Czwórka obcych sobie ludzi, których dość dokładnie poznajemy w pierwszej części powieści, w drugiej spotyka się w jakiejś karczmie w pobliżu cesarskiego traktu. Okazuje się, że młody czarnoksiężnik, równie młoda lekarka uwikłana w zdradę i szpiegostwo, najemnik oraz ścigany dziedzic tronu mają wspólny cel i razem wyruszają w dalszą drogę.
Czekając na smoka, choć pod względem językowym, stoi na bardzo wysokim poziomie - Johnowi M. Fordowi nie mogę odmówić tego, że piszę pięknie - to jednak jeśli chodzi o fabułę, to... no cóż... w fabule dominują chaos i nuda. Historia alternatywna bywa fascynująca i, nie wiem, być może gdybym był bardziej otrzaskany z dziejami średniowiecznej Anglii odebrałbym tę powieść nieco inaczej, ale umówmy się, kto z nas interesuje się historią średniowiecznej Anglii? No właśnie, bo problemem Forda jest też to, że wybrał sobie pieruńsko niepopularny wycinek z przeszłości. Jednak to jest tylko kolejny kamyczek wrzucony do pustej studni, bowiem kolejne już zaczynają się turlać i tworzą lawinę.
Czytając Czekając na smoka odniosłem wrażenie, że wszystkiego jest tu po trochu. Takie klasyczne "wszystko i nic". Są intrygi i zdrady, jest magia i są wampiry, jest walka o władzę i od czasu do czasu świśnie jakiś miecz, ale to wszystko jest spłycone do granic możliwości, potraktowane po macoszemu. Fabuła przypomina kiepski freestyle zrodzony w nieuporządkowanej głowie. Nie ma tu także jednego głównego bohatera. Jest ich co najmniej troje i dobra, ok, w porządku, to nie jest zarzut, bo akurat bohaterowie są tu całkiem nieźle napisani, ale nie czuje się między nimi chemii, nie ma mowy o jakiejś zażyłości, głębszej relacji, czegoś więcej poza tym, że pojawiają się w kolejnych scenach razem.
Co zatem dostajemy? Ładnie napisaną powieść o niczym, która z pewnością pomoże zasnąć, nawet tym, którzy z zasypianiem mają problem. Wierzcie mi lub mnie, ale w czasie czytania kilka razy oko mi się pomknęło, co ostatnio zdarzyło mi się... Właściwie to nie pamiętam, więc musiało to być naprawdę bardzo dawno.
Czuję się nieco oszukany tą powieścią, bo bądź co bądź bardzo lubię serię Artefakty. Jednak wydawnictwo Mag już drugi raz z rzędu mnie zawiodło. Mam wrażenie, że Czekanie na smoka to powieść, która nigdy nie powinna wejść do tej serii. Szkoda, że stało się inaczej.
© by MROCZNE STRONY | 2023