Skazanie recenzja

Wiele czytelników serii z Joanną Chyłką zastanawia się kiedy przyjdzie ten smutny czas gdy się z nią pożegnamy. Niektórzy uważają, że Remigiusz Mróz powinien zakończyć tę serię już jakiś czas temu. Jestem przekonana, że gdy to nastąpi pęknie mi serce, bo nie wiem jak miałabym pożegnać się ze swoimi ulubionymi książkowymi bohaterami - dlatego dla mnie, ich przygoda mogłaby się nigdy nie kończyć i zwyczajnie kocham naszą mrozową telenowele. Chyłka jak zawsze w formie, bo mimo, że jest to piętnasty tom, kolejny raz z przyjemnością spędziłam czas w tym "chyłkowym" uniwersum. Spotkanie z Joanną i Kordianem traktuje jak bardzo wyczekiwane odwiedziny u dawno nie widzianych znajomych i ciężko nie przyznać, że zwyczajnie odwlekałam koniec spotkania jak tylko mogłam. W "Skazaniu" działo się dużo, ten tom podsumowałabym słowem: zmiany i to w zasadzie w każdej dziedzinie, bo zarówno, w zawodowej i w prywatnej. Nie raz czytałam niebanalne wypowiedzi głównej bohaterki ze śmiechem na ustach choć myśle, że to akurat towarzyszy mi przy każdym naszym spotkaniu. Martwi mnie nieustająca w głowie myśl, że w serii coraz mniej dostrzegam kryminał, a bliżej jej w moim odczuciu już do obyczajówki z wątkiem kryminalnym. Nie pociesza mnie to niestety więc mam głęboką nadzieję, że w szesnastym tomie pojawi się coś bardziej we wcześniejszym, początkowym klimacie.
Chciałabym również zwrócić uwagę, że w tym tomie jak w żadnym wcześniejszym wybija się to, jak Kordian zmienia się (i już zmienił) przy pomocy swojej - jak to ją nazywa trucizny. Podoba mi się, że w końcu mamy trochę stabilności i przyznaje, że mnie to zaskoczyło. Fakt, że wielki dzień był prawie bez szwanku naprawdę mnie zdumiało.
Będąc kompletnie szczerą zastanawiam się co może dziać się dalej, bo o ile kocham losy Zordona i Joanny to martwi mnie, że autor zdecyduje się do powrót do tego co już było czyli np. ciąży, porwań etc. a wtedy nie widzę za dobrze świetlanej przyszłości Chyłki. Tymczasem jednak jak zawsze czekam z niecierpliwością na kolejne 16 już spotkanie.