Mam słabość do grubych książek, zwłaszcza do powieści w sztywnych okładkach, w których strony pachną świeżym drukiem i tajemniczością. Zawsze, gdy w moje ręce trafia takie wydanie mam wobec niego ogromne nadzieje. Jednocześnie kibicuję autorowi, by podołał książkowej fabule, jaką stworzył w owym tomiszczu. Kibicuję mu, by udźwignął ów ciężar i przez całą snutą historię utrzymał wysoki poziom. Mam nadzieję, że będzie niemożliwa do odłożenia, że będzie się o siebie upominać, wołać do mnie ilekroć będę musiała przerwać czytanie. Że będzie wracać do mnie w myślach w ciągu dnia i mamić mnie swym literackim pięknem. Dlatego, gdy trafiła w moje ręce „Nasza część nocy” Mariany Enriquez miałam w sobie taką właśnie kumulację cichych nadziei.
"Nasza część nocy" to według mnie powieść w głównej mierze skupiona wokół ojca i jego sześcioletniego syna, to powieść oscylująca wokół ich wzajemnej relacji, która niejednokrotnie okazuje się być zaskakująca, nieoczywista i zagadkowa jednocześnie. Akcja powieści obejmuje lata junty wojskowej w Argentynie. Wszędzie wokół spotykamy uzbrojonych żołnierzy, stajemy się świadkami kontroli, a wszędobylska atmosfera tworzy między ludźmi napięcie i niewiarę w siebie nawzajem. W takim to czasie, w tajemniczych okolicznościach ginie Rosario, żona Juana, która zostawia go z małym dzieckiem. Ten postanawia zabrać Gaspara i przedostać się z Buenos Aires do północnej granicy kraju z Brazylią. I nie byłoby to nic skomplikowanego, ot wyjazd we dwoje, ale. Zawsze jest jakieś ale. Ale Juan to naznaczony, wybrany przez Ciemność medium Zakonu, tajnego Bractwa tych specjalnych osób. Medium widzących tych, którzy nie żyją. Juan to jeden z Wielkich, to chory na serce, samotny ojciec, który z każdym rytuałem traci zdrowie. Co gorsza, przypadkiem wychodzi na jaw, że jego syn, Gaspar widzi coś, co widzieć nie powinien. Widzi demony i zjawy. Jest naznaczony. Od tego momentu zaczyna się szalona walka z czasem. Szkolony chłopiec zastąpi ojca, tego chce Zakon, lecz nie tego chce Juan. Nie tego, przez co sam przechodził i doświadczał. Chce by syn dostał ochronę, a jego zdolności zostały utajnione przed Zakonem. Sam zaś, kosztem własnego życia nie chce opuszczać Bractwa, by stać się tarczą, blokadą. I choć moc niknie, każdy trans coraz bardziej go niszczy, to dla dziecka podejmuje walkę.
Ciemność, tajemniczy Zakon i ludzie w nim skupieni – to wszystko jednak to jakby wątki poboczne, to tło dla ukazania relacji ojcowskich. To obraz małego dziecka i dorosłego ojca, którzy muszą przeżyć razem, muszą chronić się za wszelką cenę, walczyć o siebie. Dziecko nie bardzo pojmuje, buntuje się, dziwi reakcji taty. Ich miłość momentami przeradza się wręcz w przemoc, Gaspar jednocześnie kocha i nienawidzi ojca, czasem nie rozumiejąc jego zachowań odczuwa wręcz strach.
Ta powieść ma w sobie magiczną moc, lecz nie tą płynącą ze Zła Ciemności, lecz z jasności literatury. „Nasza część nocy” to monumentalna perła wydawnicza. Każdy aspekt jest w niej wyważony, smakowity na swój sposób i potrzebny. Tu nie ma zbędnych wątków, czy bohaterów, nie ma zapychania stron niepotrzebnymi banałami. Każdy wątek splata się ze sobą na kształt warkocza. Przenika się. Autorka zręcznie posługuje się piórem i własną wyobraźnią. Staje się kreatorem rzeczywistości, do której otwiera nam drzwi. Otwiera i zaprasza. Gości nas, a my rozsiadamy się wygodnie i zanurzamy w tym nowo poznanym świecie. Tu mistyka przenika emocje, zło chce zwalczyć dobro, a świat pasjonuje i odstręcza jednocześnie. Mariana Enriquez wodzi nas, zwodzi i robi to tak perfekcyjnie, że idziemy z nią. Podążamy krok za krokiem i choć boimy się, to ciekawość zwycięża. Co będzie za rogiem, co się stanie na następnej stronie, dokąd to zmierza i gdzie jest Gaspar?
Nie uchronisz się przed mistycyzmem. Zostaniesz nim delikatnie omotany, a czy przeżyjesz?
Ta powieść to perła literacka ostatnich dni. Dla koneserów szukających wybitnej literatury.
dziękuję sztukater