Chłopki. Opowieść o naszych babkach recenzja

Co z tym rzekomym fenomenem?

WYBÓR REDAKCJI
Autor: @snaky_reads ·5 minut
2023-12-22
7 komentarzy
19 Polubień
Prawie 3 miesiące - tyle zajęła mi lektura "Chłopek". I nie przyczyniła się do tego, bynajmniej, objętość książki. Już przed premierą o pozycji Joanny Kuciel-Frydryszak było bardzo głośno. Każdy się zachwycał, powstawały setki peanów opiewających świetność tej świeżynki. Używano wielu słów wartościujących - przełomowa, odkrywcza, wspaniała, odsłaniająca nieznane i niepopularne, przypominająca czarne karty historii. Dla mnie jednak fenomen tego reportażu jest co najmniej zastanawiający. Oczywiście doceniam, że to pierwszy utwór o życiu wiejskich kobiet w I połowie XX wieku. Nawet ja przyznać muszę, że "Chłopki" stanowią obszerne kompendium, w którym autorka zebrała wiele historii. Doceniam pracę włożoną w research, wobec którego nie mam żadnych zarzutów. Wręcz przeciwnie - autorce należy się uznanie. Ale z przykrością stwierdzam, że to chyba jedyne kwestie, które uznaję za pozytywy. Tak więc jak przystało na mnie, naczelnego, samowolnego krytyka, zapraszam na kilka(-naście? -dziesiąt? -set?) zdań o tym, dlaczego "Chłopki" mnie nie porwały i co zarzucam autorce.

Żeby nie zaczynać z wysokiego C, zacytuję pierwsze zanotowane słowa po przeczytaniu kilku stron: "Chłopki" oddają głos kobietom, które jak dotąd go nie miały. Opowiadają o bohaterkach dnia codziennego, o czym najdobitniej świadczy fragment listu Antoni Jaszczak umieszczony na początku reportażu. Takie listy to nie jest coś powszechnie znanego, a przecież te teksty powstawały w pokoleniu naszych prababek, które pamiętały życie pod batem". Jak widać, do lektury podchodziłem z otwartym umysłem, także ze sporym entuzjazmem. Te pierwszy strony były naprawdę dobre, jednak pozytywne wrażenie zatarło się gdzieś w trakcie czytania.

Z czasem poczułem znudzenie, które z rozdziału na rozdział tylko przybierało na sile. To, o czym pisze autorka, jest mi powszechnie znane. Wystarczy chodzić na lekcje historii i słuchać chociaż jednym uchem, żeby wynieść podstawową wiedzę o realiach życia kobiet w opisywanych latach. Poza tym książka Kuciel-Frydryszak nie będzie niczym nowym dla mieszkańców wsi, z której ja również pochodzę. Zapisane jest to w ich, naszej pamięci zbiorowej, genomie. Takie osoby jak ja raczej nie są docelowym targetem.

Chyba największym minusem "Chłopek" jest ton, w jakim są napisane. Autorka z góry zakłada, że jej proza, przekazywane informacje będą czytelnika szokowały. Na siłę szuka sensacji tam, gdzie jej nie ma. Podczas lektury denerwowało mnie sugestywne podkreślanie i powtarzanie pewnych rzeczy. Lubię, kiedy czytelnika traktuje się jak inteligentną osobę, a tutaj tego miejscami brakowało.

Książka to spojrzenie na życie kobiet (ale nie tylko) na wsi lekko "z góry", z innej, obcej perspektywy. Autorka znalazła wiele listów, tekstów, artykułów, ale nie udało jej się z jednym - nie znalazła zrozumienia realiów życia na ówczesnej prowincji. Przejawia się to np. w opisie edukacji. Dzieci były przedstawiane jako biedne, bo nie mogły się uczyć, musiały pracować. Jasne, pewnie niektóre z tego powodu były poszkodowane, chciały się kształcić, ale nie można generalizować i stwierdzić tego po przywołaniu jednego takiego przypadku. Kuciel-Frydryszak nie dość, że wtłacza do reportażu swoje zdanie, z którym często się nie zgadzam, bo uważam, że wynika z niezrozumienia, to w dodatku częstokroć prezentuje tylko jedną stronę, jakby nie mieściło jej się w głowie, że może istnieć jakieś inne zdanie.

Podobna sytuacja miała miejsce podczas poruszania kwestii pasionki. Wydaje się, że autorka zgadzała się z ówczesnymi działaczami, których głosy dosyć licznie zawarła w jednym z rozdziałów. Ci "społecznicy" nawoływali chłopów, aby posyłali dzieci do szkół, a nie wysyłali na pole pilnować pasących się zwierząt. Tylko że jest jeden problem - to było niemożliwe. Już Maslow w połowie XX wieku skonstruował swoją piramidę. Oczywistym wydaje się fakt, że człowiek dba najpierw o zapewnienie sobie przetrwania, podstawowych potrzeb bytowych. Kiedy te są niezachwiane, dopiero wtedy zwraca się uwagę na wartości wyższego rzędu, do których należy też edukowanie się. Wieś była biedna, ledwo wiązano koniec z końcem, więc hierarchia wartości nasuwa się samoistnie.

Zarzucam "Chłopkom" to, że są niekompletne i pisane z perspektywy inteligentki, która w niewystarczającym stopniu rozumie wiejską mentalność. Przywraca głos, owszem, ale tylko wybranym, z których zdaniem się zgadza. Co więcej, rozmówcami autorki bodaj w większości są osoby odpowiadające jej statusowi społecznemu. Kuciel-Frydryszak nie pyta potomków chłopów i chłopek, które wciąż, z babki prababki i dziada pradziada, żyją na wsi, tylko przeprowadza wywiady z ludźmi nauki czy osobami, które odniosły jakiś sukces. Chyba najbardziej zabawną dla mnie rozmową była ta z jakimś badaczem, który z zaskoczeniem stwierdził, że niedawno dotarł do informacji, że jego babka, chłopka, była niepiśmienna.

Piszę to naprawdę z wielkim bólem serca, ale fenomen "Chłopek" przypomina mi sytuację związaną z książkami z reprezentacją osób LGBT+. Na początku, kiedy był niedobór tego typu literatury, większość rzucała się na każdą książkę i ją wychwalała. Nieważne, czy pozycja reprezentowała sobą jakikolwiek poziom. Ważne, że poruszała istotne tematy, o których dotychczas milczano w głównym nurce literatury. W punkcie kulminacyjnym dochodziło do takich przypadków, że niektóre osoby krytykowały autorów nielicznych negatywnych recenzji. Ci, którym jakaś książka się nie spodobała, byli czasami mieszani z błotem, zarzucano im homofobię i dyskryminację. Dopiero kiedy czytelnicy się nasycili ("przesycili") takimi pozycjami, zaczęto zwracać uwagę na to, że rynek z miesiąca na miesiąc zalewany jest tonami powieści coraz gorszej jakości. I wtedy nastąpiło powszechne otrząśnięcie z niejakiego letargu. Powoli, z początku nieśmiało, czytelnicy odważali się pisać opinie nieprzychylne, wytykające wady. Obecnie stan rzeczy jest stosunkowo znormalizowany i nie dochodzi do absurdalnych sytuacji. Do takich skrajnych wydarzeń, to muszę szczerze przyznać, w przypadku mody na "chłopomanię 2.0", czyli tzw. literaturę o ludowej historii Polski, jeszcze nie doszło, co nie zmienia faktu, że analogie nasuwają się same. Jestem pewny, że w przypadku bieżących trendów literackich, sytuacja już niedługo się unormuje, bo przesyt książkami o tematyce chłopskiej staje się powoli widoczny.

Czy żałuję sięgnięcia po "Chłopki"? Chyba nie. Cieszę się, że poznałem ich fenomen (czy raczej jego brak). Jeśli jest coś, czego żałuję, to na pewno zmarnowanego potencjału. Ten reportaż mógł być naprawdę czymś dobrym, a wyszło jak wyszło...

Moja ocena:

Data przeczytania: 2023-12-22
× 19 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Chłopki. Opowieść o naszych babkach
Chłopki. Opowieść o naszych babkach
Joanna Kuciel-Frydryszak
8.1/10

(Wydanie I, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa, 2023) "Chłopki. Opowieść o naszych babkach" - Autorka "Służących do wszystkiego" wraca do tematu wiejskich kobiet, ale tym razem to opowieść zza drugiej ...

Komentarze
@aga.kusi_poczta.fm
@aga.kusi_poczta.fm · 8 miesięcy temu
myślałam, po twojej recenzji, że ja ci jeszcze pokażę...
udowodnię, że nie masz racji tak źle pisząc o CHŁOPKACH
- takie miałam ambitne plany -
ale w CHŁOPKI nos wsadziłam i na setnej stronie stwierdziłam
stwierdziłam, że - jakby nie patrzeć i jakby nie pisać - masz rację

co kilkanaście stron wiele rzeczy się powtarza. o edukacji dzieci (zwłaszcza dziewczynek) o ich mozole codziennym i obowiązku uprawy ojcowizny. magiel magluje swój magiel - jak zawartość cukru w cukrze...

autorka nieco trywialnie traktuje czytelnika - jakby miał krótką pamięć i by mu wiedzę przywrócić i mózg odkurzyć - co jakiś czas przypomina o tym, co wcześniej napisała - kompletnie niepotrzebnie

ktoś, kto czyta do kretynów raczej nie należy - ktoś kto czyta ma inny system wartości, postrzegania i wypowiadania się, a raz przeczytane treści (jeśli są wartościowe) utrwalają się w głowie...
× 3
@jatymyoni
@jatymyoni · 11 miesięcy temu
Świetna recenzja, ale książka mniej. Na wsi według mnie wszyscy pracowali ciężko, nie tylko chłopki, ale też chłopi, a dzieci im pomagały jak mogły. Ilość książek na temat losu tym razem kobiet przed PRL przypomina mi, podobny wysyp znany tylko z opowieści w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych tyle tylko, że dotyczyło to robotników i chłopów. Nie długo będzie wysyp książek na temat robotnic z przed wojny.
× 3
@snaky_reads
@snaky_reads · 11 miesięcy temu
Dziękuję :). Ta ciężka praca była wymuszona. Pracowali, żeby przetrwać i jakoś związać koniec z końcem, szczególnie na przednówku. Patrzenie na tę sytuację ze współczesnej perspektywy i rozwodzenie się nad krzywdą dzieci, które nie mogły przez to chodzić do szkoły, jest co najmniej naiwne. Zresztą co by ich spotkało wtedy w tej szkole - trzepnięcie linijką po łapach? Mnie, szczerze mówiąc, ten trend się podoba. Lubię książki historyczne, a o sytuacji kobiet trzeba pisać, jednak pisać z głową, zrozumieniem, trzeźwym spojrzeniem i obiektywnie.
× 1
@jatymyoni
@jatymyoni · 11 miesięcy temu
Ja też od czasu do czasu lubię książki historyczne, ale rzetelnie napisane nie pod wpływem takiej, czy innej ideologii.
× 2
@Siostra_Kopciuszka
@Siostra_Kopciuszka · 7 miesięcy temu
"Zresztą co by ich spotkało wtedy w tej szkole - trzepnięcie linijką po łapach?" Być może, ale czy lepsze były gwałty na małych dziewczynkach na pasionkach, niż "trzepnięcie po łapach"? jakoś o tym pan recenzent w swojej recenzji nie wspomniał. Widocznie o tym nie uczyli na lekcji historii.
× 1
@Asamitt
@Asamitt · 2 miesiące temu
@Siostra_Kopciuszka to nie tak, że szkoła mogła je uchronić przed napaścią. Tam mogły egzystować kilka godzin, często głodne, a potem wracały ileś kilometrów i tu również były narażone na gwałt. Patrzymy na sytuację z dzisiejszego punktu widzenie, ale wówczas nawet rodzice nie chronili swoich dzieci. Te zgwałcone dziewczynki miały się pozbierać i na drugi dzień wracać do pracy w polu. A często były gwałcone nie przez obcych, ale przez sąsiadów, wujków, kuzynów. Szkoła dawała im możliwość nauki pisania i czytania, ale nie było gwarancji bezpieczeństwa.
× 2
@jatymyoni
@jatymyoni · 2 miesiące temu
To, że dzieci pomagały rodzicom w utrzymaniu rodziny, ucząc się przy tym pracy nie było największą zbrodnią. Mnie zaszokowało, gdy zaczęłam uczyć, że lubianą nauczycielką i cenioną przez swych uczniów, była nauczycielka, która często używała linijki.
× 1
@snaky_reads
@snaky_reads · 2 miesiące temu
@Siostra_Kopciuszka Myślę, że my jako współcześni ludzie, którzy mogą o dawnych czasach jedynie czytać, a ci nieliczni - jeszcze słuchać od babć, nie powinniśmy zastanawiać się, jaka forma przemocy była lepsza. Żyjemy w świecie o wiele bardziej humanitarnym i mniej przemocowym niż kiedyś. To właśnie dlatego trudno nam podejść ze zrozumieniem do opisywanych przez autorkę czasów. Rok 2024 a rok, dajmy na to, 1924 są od siebie zupełnie różne. Kiedy pisałem recenzję, nie chciałem wartościować i segregować typów przemocy do bardziej i mniej inwazyjnych. Zależało mi na opisaniu pewnej hipokryzji autorki, która do materiałów z archiwów podeszła a) bez większego zrozumienia i głębszej wiedzy; b) z emocjami, subiektywizmem i błędnie przyjętą perspektywą, o czym świadczy chociażby sam dobór rozmówców i rozmówczyń. Nie mówiąc już o późniejszych oskarżeniach wysuwanych przez historyków i historyczki, o których podczas pisania recenzji jeszcze nie wiedziałem.

Problem edukacji polega na tym, że w wiejskich szkołach dzieci mogły nauczyć się czytania i pisania, ale nie zapewniało im to przetrwania. A właśnie to było rzeczą najważniejszą. Posyłanie dzieci do szkoły częstokroć było dla chłopów stratą dodatkowych rąk do pracy. A przecież dzieci trzeba było ubrać, wyżywić.
× 2
@jatymyoni
@jatymyoni · 2 miesiące temu
" w wiejskich szkołach dzieci mogły nauczyć się czytania i pisania, ale nie zapewniało im to przetrwania." - z tym bym się nie zgodziła, dzięki temu ci ludzie byli bardziej świadomi tego co wokół nich się dzieje i mogło poprawić ich los.
× 1
@Siostra_Kopciuszka
@Siostra_Kopciuszka · 2 miesiące temu
Dokładnie@jatymyoni, dokładnie o tym samym sobie pomyślałam. Człowiek świadomy inaczej żyje postępuje i reaguje na różne sytuacje. A bez szkoły, bez chociażby nauki pisania i czytania, te dzieci były bez szans na cokolwiek, na jakąkolwiek poprawę swego losu.
× 1
@Siostra_Kopciuszka
@Siostra_Kopciuszka · 2 miesiące temu
@snaky_reads, ja akurat wysłuchałam od rodziny mojej mamy i babci całkiem sporo różnych historii i opowieści z ich własnych doświadczeń, bardzo podobnych do tych o jakich pisze autorka w swojej książce. Nie chodziło mi też o to jaka forma przemocy była lepsza, chodziło mi w temacie szkoły o szansę, o to o czym niżej pisze@jatymyoni. " Żyjemy w świecie o wiele bardziej humanitarnym i mniej przemocowym niż kiedyś. To właśnie dlatego trudno nam podejść ze zrozumieniem do opisywanych przez autorkę czasów." Nie zgadzam się również z tym Twoim zdaniem. Nie uważam abyśmy żyli w mniej przemocowym świecie. Dwadzieścia lat temu wracałam od koleżanki przez całe miasto i się nie bałam. Teraz się boję i nie robię takich "wycieczek". Myślę też, że nie powinieneś zbyt generalizować "trudno nam podejść ze zrozumieniem do opisywanych przez autorkę czasów". Uważam, że doskonale i bez trudności zrozumiałam to co autorka w swojej książce napisała.
× 1
@Siostra_Kopciuszka
@Siostra_Kopciuszka · 2 miesiące temu
@Asamitt, siostra mojej babci twierdziła, że właśnie w szkole czuła się bezpieczna. Fakt że niektóre dzieci miały więcej inne mniej, ale tak samo jak i teraz jedne dzieliły się czym miały inne, te bardziej samolubne, zjadały wszystko same, to się akurat nie zmieniło. I tak, to prawda siostra babci mówiła że wracali ze szkoły z trzeciej wsi, bo bliżej szkoły nie było i ta też była tylko czteroklasowa. Ale wracały grupą, nikt z nich nie szedł sam. I nigdy żadnemu z tych dzieci nic się nie stało, ani w szkole, ani w drodze ze szkoły do domu....
× 1
@jatymyoni
@jatymyoni · 2 miesiące temu
Też uważam, że nie żyjemy w bardziej humanitarnych i przemocowym.
× 1
@Asamitt
@Asamitt · około 2 miesiące temu
@Siostra_Kopciuszka rozumiem, że akurat bliskie Tobie osoby w jakimś stopniu zostały ochronione, na szczęście nie wszystkie dziewczynki w tamtych czasach zostały napadnięte. Ja z kolei mogę mówić o tym co było na podstawie opowieści z mojej rodziny, a jedna z cioć przyznała się dopiero przed śmiercią do zdarzenia i nikomu nie powiedziała, bo na tym mogłoby skończyć się jej chodzenie do szkoły. I też nie każdy miał tyle szczęścia,że całą drogę przeszedł w towarzystwie, bo dzieciaki z kilku wsi biegały do jednaj placówki, a potem stopniowo rozdzielały się. Poza tym trudno mi sobie wyobrazić, że idzie np sześć 7-9 letnich dziewczynek i obronią się przed dorosłym napastnikiem, który wcale nie rzuca się na nie, ale odciąg jedną od stada. Poza tym tereny zalesione latem, jesienią podmokłe, strzelanie do zajęcy czy innego zwierza [tak zginęli 2 synowie jednej z moich ciotek]
Inna rzecz, że dzieciaki po szkole wracały do domowego kieratu i musiały odpracować swoje, by dostać posiłek. Najtrudniej było jeszcze przed i po wojnie, nieco lżej w latach 70-tych, choć i tu najstarsze dziecko w rodzinie ma niewesołe wspomnienia.
Proszę mnie źle nie zrozumieć, z nikim nie licytuję się na zapoznaną historię, jednak wyobraźnia nie pozwala mi ignorować zagrożeń, które kiedyś były powszechne, a dziś ze względu na urbanizację, technologię nadal istnieją tylko zmieniły kształt.
× 2
M.
@m.g.kuzicka · 11 miesięcy temu
Zgadzam się w pełni z recenzją, niestety po początkowym pozytywnym nastawieniu z każdą przeczytana kartką entuzjazmu co do obiektywności tej książki spadał, a całość zrobiła się nieznośnie monotonna
× 3
@jka
@jka · 11 miesięcy temu
Fenomen tej książki jest związany po części z takim "ludowym" zwrotem w historii (w jej odkrywaniu na nowo?), który obserwujemy od kilku lat; współgra też z wielką popularnością, którą dzisiaj cieszą się tzw. archiwa społeczne i oddawanie głosu tym, których do tej pory w pisaniu i opowiadaniu historii nie uwzględniano.
Do listy zarzutów dodałabym i taki, że książka jest dodatkowo nieco ahistoryczna i nie uwzględnia podziałów regionalnych.
Natomiast z pewnością zwraca uwagę na to, co do tej pory w historii nie było wypowiadane wprost, a co stanowiło (niewypowiadane) dziedzictwo poszczególnych rodzin, które nierzadko ciążyło na kolejnych pokoleniach.
× 2
@snaky_reads
@snaky_reads · 11 miesięcy temu
Mnie się ten zwrot bardzo podoba, bo lubię książki o takiej tematyce. Teraz powstaje ich coraz więcej i jest w czym przebierać. Tym bardziej dziwi ogólny zachwyt, jeśli na rynku mamy dostęp do wielu innych, lepszych pozycji. Co do zarzutu, zgadzam się. Jeśli chodzi o materiały badawcze, autorka chyba głównie korzystała z archiwów w centralnej Polsce, szczególnie województwo mazowieckie, bo sporo było o miejscowościach wokół mnie :).
× 2
@Asamitt
@Asamitt · 2 miesiące temu
O tak! brakuje tu podziału na regiony. To jak wyglądało na Śląsku mogłam usłyszeć od rodziny, ale nie koniecznie było odwzorowaniem tego, co doświadczano na północy, zachodzie czy wschodzie - podobno najuboższej części Polski.
× 2
@meryluczytelniczka
@meryluczytelniczka · 11 miesięcy temu
Bardzo dobra recenzja. Coś mi się zdaje, że "Chłopki" zostały napisane ze stereotypowym podejściem do tematu.
× 2
@snaky_reads
@snaky_reads · 11 miesięcy temu
Dziękuję :). Nie ze stereotypowym, ale nazbyt współczesnym spojrzeniem. Zabrakło zrozumienia realiów...
× 1
RE
@reniamijas1 · 2 miesiące temu
Zgadzam się, że jeśli chodzi o stylistykę literacką, książka nie była wzorcowo napisana. Jednak dla mnie można krytykować stylistyki innych w wypowiedzi, w której samemu się to to nie dba. Chciałabym zatem zwrócić uwagę autorowi powyższej recenzji/opinii, że nie ma 'docelowego targetu'- takie to wyszło masło maślane 😆. Zatem albo sam target, albo grupa docelowa.



Chłopki. Opowieść o naszych babkach
Chłopki. Opowieść o naszych babkach
Joanna Kuciel-Frydryszak
8.1/10
(Wydanie I, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa, 2023) "Chłopki. Opowieść o naszych babkach" - Autorka "Służących do wszystkiego" wraca do tematu wiejskich kobiet, ale tym razem to opowieść zza drugiej ...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Nie wiem jak Wy, ale ja słysząc o „chłopach i chłopkach” zazwyczaj mam przed oczami obraz XVII – wiecznej biedoty, żyjącej w brudzie i ubóstwie. Tymczasem terminem tym określano jeszcze ludzi, żyjący...

@bookoralina @bookoralina

Książka jest pozycją, która moim zdaniem powinna znaleźć się na liście obowiązkowych lektur. Pełna ciekawostek i zapomnianych historii w sposób interesujący przemyca wiedze na temat dawnych obyczajów...

@klaudiamatera @klaudiamatera

Pozostałe recenzje @snaky_reads

Traktat o łuskaniu fasoli
Niedosyt istnienia

Myśliwski wprowadził powieść poetycko-filozoficzną na zupełnie inny poziom. "Traktat o łuskaniu fasoli" to dla mnie ciekawy powiew świeżości i, przede wszystkim, nowej j...

Recenzja książki Traktat o łuskaniu fasoli
To, co zostało
I znowu ci Amerykanie...

@YouTube Siedzę już 10 minut przed pustym polem tekstowym, w którym miałem pisać recenzję i nie wiem, co robić. "To, co zostało" jest powieścią współczesną napisaną w 20...

Recenzja książki To, co zostało

Nowe recenzje

Trędowata. Tom I
Klasyk nad klasyki
@ewelina.czyta:

Dzień dobry serdeczne! Dziś przyszła pora napisać kilka słów o książce, o której napisane i powiedziane zostało chyba j...

Recenzja książki Trędowata. Tom I
Twój przyjaciel Duch Święty
Szukajcie, a znajdziecie
@aniabruchal89:

„A Bóg nadziei niech was napełni wszelką radością i pokojem w wierze, abyście obfitowali w nadzieję przez moc Ducha Ś...

Recenzja książki Twój przyjaciel Duch Święty
Moc słabości
ŻEBY WZBIĆ SIĘ WYSOKO TRZEBA UPAŚĆ – NIE RAZ
@AnnaKatarzyna:

Wspaniała książka – to zbyt mało powiedziane. Zachwycająca – to niedopowiedzenie. Niezwykła – już bliżej. Niepowtarzaln...

Recenzja książki Moc słabości