Podobno ten autor jest najpopularniejszym w Polsce reprezentantem czeskiej fantastyki. Z tym większym zapałem sięgnęłam po tę książkę. Czy powieść spełniła moje wygórowane oczekiwania?
Pisarz sięga po motyw wampirów. Mathias to właśnie wampir. Jego terenem łowieckim jest Praga. Rozkoszuje się krwią, seksem, szybkimi samochodami i łatwymi kobietami. Niewiele rzeczy go obchodzi, nie walczy o władzę z innymi wampirami. Zadowala go jego poletko. Tym bardziej jest zdziwiony, gdy pewien bardzo stary wampirzy Mistrz – Tizoc zaczyna się nim interesować. Mathias musi, czym prędzej znaleźć powód nagłego zainteresowania. W innym wypadku nie przeżyje kolejnej próby porwania…
Fabuła ma ogromny potencjał, prawda? Liczyłam na coś ostrego. Wampiry teraz są polane takim lukrem, że aż mi niedobrze. Ta powieść miała być odczarowaniem tego głupawego schematu. Czy się udało? Chyba tak. Było ostro. Trupy występowały na każdej stronie. I nie mogę odmówić panu Miroslavowi fantazji w uśmiercaniu bohaterów. Pamiętacie scenę z „Kill’a Bill’a”, gdy Czarna Mamba w żółtym ubraniu, zabija osiemdziesięciu ośmiu ochroniarzy O-Ren? Dla Mathiasa to prawie codzienność. Takie sceny rozgrywają się w każdym rozdziale.
Jak powiedziałam trup ściele się gęsto, przez co wydaje się jakby akcja mknęła przed siebie. Faktycznie tak nie jest. Akcji samej w sobie jest mało, jest dużo martwych ciał i krwi na ścianach. Rozwiązanie zagadki idzie głównemu bohaterowi opornie, bo jak tu myśleć, gdy co chwila trzeba mordować tylu wrogów? Wszechobecne mordobicie po pewnym czasie robi się nudne.
Główny bohater jest postacią interesującą, choć momentami irytującą. To samotnik, nie wchodzi w interakcje z pobratymcami. Ma niewielu znajomych, co jest dziwne, jak na kilkuset letniego wampira. Mathias uważa się za typowego przedstawiciela swojego gatunku – żywi się prosto z żyły, a ludzi uważa za swoje ofiary. Często to powtarza, jakby nie czytelników próbował przekonać, a samego siebie…
Tak właściwie to tylko on został porządnie wykreowany. Reszta postaci składa się na mięso armatnie, dla agresywnego protagonisty. Co mnie odrzuciło to kompletny brak kobiecych portretów psychologicznych. Rozumiem, że kreowanie przypadkowych kochanek Mathiasa nie jest konieczne, ale dziewczyna przewijająca się nieustannie przez karty powieści powinna być bardziej złożona, a nie tylko „piękna i milcząca”.
Styl tekstu jest dość dobry. Język jest wulgarny i dosadny, pasujący do treści. Doświadczenie pisarza ujawnia się szczególnie w opisach walk. Od razu widać, że Žamboch czuje się w tym jak ryba w wodzie. Seks jest potraktowany łagodniej, ledwie zasugerowany.
Autor ma wspaniałe poczucie humoru! Ciężkie, ciemne i bezwzględne. Žamboch robi sobie żarty ze współczesnego sposobu postrzegania wampira. Robi to przy pomocy Tes, nastolatki zakochanej w książkowych wampirach. Innym przykładem fantastycznego poczucia humoru pisarza mogą być przypisy, w których opowiada czytelnikowi o broni i technikach odpowiednich do zabijania wampirów…
Jeśli chcecie się przekonać jak Słowianie widzą wampirzy mit, polecam. Zwłaszcza osobom, lubującym się w filmach akcji. To taki film sensacyjny – zabili go i uciekł jak to się mawia u mnie w domu. To nieprzewidywalna historia, która niejednokrotnie Was zaskoczy. „Percepcja” jest przepięknie wydana. Uzupełniona jest ilustracjami Dominika Bronieka. Ogromnie mi się podobają. Pan Broniek jest utalentowanym artystą.