Zawsze kiedy zabieram się za czytanie książki debiutanckiej przenika mnie dreszczyk emocji i ekscytacji . Tak się dzieje, ponieważ zupełnie nie wiem czego się spodziewać . Czy trzymam w ręku pospolitego gniota, czy może coś co ma szansę okazać się bestsellerem. Takoż było i tym razem, trzymałam w dłoniach prawie czterysta stron książki z niewiele mówiącą okładką w ciemnoczerwonych tonacjach i rozbitą na kawałki twarzą . Ciekawość przeczytania tej pozycji była tym większa iż, zebrała ona bardzo dobre oceny i opinie w necie. Zanim jednak zagłębiłam się w lekturze, postanowiłam poczytać trochę o samej autorce.
Do czasu napisania swojej pierwszej powieści autorka była szarą eminencją prasy i telewizji . Tworzyła scenariusze programów talk-show, przygotowywała rozmowy , reportaże , teksty psychologiczne . A także recenzowała scenariusze filmowe, aż do momenty kiedy jak sama mówi w wywiadzie dla magazynu VIVA!, postanowiła o siebie '' zawalczyć '' i przestać pisać do przysłowiowej szuflady. Czy ten literacki coming out jest udany? To pozostawiam do własnej oceny i opinii każdego z was , ja mogę wypowiedzieć się tylko za siebie . A więc
Książka opiera się na bardzo dobrym pomyśle, jest to opowieść o człowieku który widzi wszystko , sam będąc niewidzialnym jak duch . Niewidzialny i nieuchwytny, przy tym wręcz mega inteligentny, mający do perfekcji opanowaną sztukę manipulacji i przemocy psychicznej. Pojawia się i znika, miesza szyki i tropy ścigających go ludzi i czasami nawet można odnieść wrażenie, że sobie lekko pokpiwa z całego świata. Książkę czyta się bardzo dobrze, nie zawiera dłużyzn i pustych '' wypełniaczy '' Takiej niczego nie wnoszącej do historii '' gadki - szmatki '' . Czyta się szybko i płynnie . Jednak to co zupełnie nie przypadło mi do gustu to postacie dwojga głównych bohaterów . Pewnie dlatego że znudziły mi się wciąż powielane te same schematy. Przyjrzyjmy się im więc.
On wysoki i przystojny policjant w okolicach czterdziestki, komisarz Bruno Wilczyński. Oczywiście obowiązkowo samotny i obowiązkowo z traumą z dzieciństwa . Bardzo dobry specjalista w swojej dziedzinie , śledczy który widzi więcej niż inni '' szarzy '' policjanci . Jemu nawet tę traumę mogę wybaczyć , ponieważ odegrała ona pewną dość ważną rolę w późniejszych wydarzeniach .
Ona ,również śliczna dzieweczka krucha (z wyglądu) i filigranowa , w skórzanej ramonesce , okularach lennonkach i głowie ogolonej na Sinéad O’Connor, reporterka i dziennikarka Larysa Luboń, również (a jakże) samotna, utrzymująca kontakt, sporadyczny zresztą, tylko z bratem. Oczywiście również poobijana przez życie i z traumą z czasów szkolnych. Równie bezczelna i mająca sobie za nic wszystkich dookoła jak jej policyjny odpowiednik, Bruno Wilczyński. Schematycznie, oboje są niemal niezniszczalni fizycznie, za nic mają złamane kostki i pęknięte śledziony .
Relacje tych dwojga to prawdziwa galeria emocji. Miałam wrażenie czasami że autorka się uparła pokazać które z nich jest bardziej bezwzględne, bardziej bezczelne i bardziej aroganckie, no i kto komu jest w stanie bardziej obić twarz , dosłownie, na bokserskim ringu . Dialogi między nimi oscylowały czasami między zarozumiałymi dzieciakami z podwórka, a '' staczami '' pod budką z piwem . Autorka, we wspomnianym wyżej wywiadzie powiedziała że postać Larysy vel Lary '' (...) jest w pewien sposób emanacją mojego wewnętrznego pragnienia bezwarunkowej wolności i buntu. ''. Nie kupuję tego pani Izabelo, jeśli dla Pani arogancja i buta jest bezwarunkową wolnością i jeśli w taki mało wybredny sposób rozmawiają ze sobą policjant i dziennikarka to '' Nie dziwi nic...'' , jak śpiewała kiedyś, bardzo pięknie zresztą, Edyta Geppert .
Mamy też sporo innych postaci drugo i trzecio planowych którzy wydają mi się bardziej prawdziwi i wiarygodni . Najbardziej chyba podobała mi się postać brata Lary. W książce pojawia się też pewna Emilia, kobieta która mnie totalnie irytowała i swoją osobą i tym że niemal do końca książki była postacią którą nie bardzo można było do czegoś '' przylepić '' . Historia jej i jej rodziny żyła jakby swoim własnym życiem , oczywiście w końcu opowieść ta znalazła swoje właściwe miejsce w powieści i to nawet dość znaczące miejsce, ale zanim to się stało zdążyła mnie porządnie wkurzyć. Mam wrażenie, że za wcześnie została do powieści wprowadzona.
Reasumując mój wywód. Książkę polecam, mimo pewnych niedoskonałości. Powiedzmy że debiutantce można je wybaczyć. Sama z chęcią przeczytam kolejną część, gdyż takowa pewnie się pojawi, ponieważ zakończenie jest otwarte i wielce obiecujące. Jednak nie bardzo mnie interesują dwie główne postacie, mam wrażenie że schematem autorka pociągnie je dalej, co już zwiastowała część omawiana, natomiast bardzo interesuje mnie postać mordercy i jego działania. Czy wrzasnęłam czytając '' Wrzask '' ? , nie mimo rekomendacji Maxa Czornyja, ale przeczytałam z prawdziwym zainteresowaniem . Oceniam tę książkę na sześć gwiazdek, czyli '' dobra '' + gwiazdka dodatkowa, tradycyjnie ode mnie, jak dla każdego debiutanta .
Książkę otrzymałam, za co serdecznie dziękuję, z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.