Lauren Oliver - amerykańska pisarka, ukończyła filozofię i literaturę na uniwersytecie w Chicago.
Spróbujcie wyobrazić sobie świat, w którym miłość jest uznawana za jedną z najbardziej niebezpiecznych chorób. Prowadzi do apatii, depresji, odbiera zdolność logicznego myślenia. W skrajnych przypadkach może być nawet przyczyną obłędu i śmierci. Aby uchronić ludzi przed destrukcyjnym wpływem tej choroby, zwanej delirią, a tym samym zapewnić im szczęście i bezpieczeństwo, naukowcy opracowali lekarstwo na miłość. Od tamtej pory wszyscy młodzi obywatele, po osiągnięciu odpowiedniego wieku, są poddawani tak zwanej ewaluacji w następstwie której otrzymują remedium.
Niespełna osiemnastoletnią Lenę poznajemy właśnie na kilkadziesiąt dni przed jej ewaluacją. Dziewczyna z niecierpliwością odlicza czas do zabiegu. Po nim w końcu będzie mogła poczuć się naprawdę bezpiecznie. Nigdy nie dowie się czym jest miłość - choroba, która zabiła jej matkę. Dni płyną leniwie. Wszystko w życiu Leny toczy się zgodnie z utartym schematem. Tak jest aż do dnia, w którym nasza bohaterka poznaje Aleksa. To przypadkowe spotkanie przewróci jej świat do góry nogami - nic już nie będzie takie, jak przedtem.
Lauren Oliver stworzyła świat tak odmienny od tego, w którym żyjemy, że aż nieprawdopodobny. Świat, w którym dzieci wychowuje się w przeświadczeniu, że miłość jest straszliwą chorobą. Świat, w którym wszystkich niewyleczonych obowiązuje godzina policyjna, a wszelkie przejawy choroby, takie jak choćby brak koncentracji, zmienne nastroje, a nawet zbyt radosny śmiech powinny wzbudzać podejrzenia i w razie konieczności być zgłaszane odpowiednim władzom. W tym całkowicie kontrolowanym przez władze świecie jest też jednak miejsce dla Odmieńców - ludzi, którzy miłości nie uznają za chorobę i są dla niej w stanie poświęcić nawet własne życie.
Rzadko sięgam po tego typu książki, dlatego nie wiedziałam czego się spodziewać, ale przyznam, że autorka zaskoczyła mnie swoją wizją świata i oryginalnym podejściem do tak wyeksploatowanego tematu, jakim jest miłość. Sprawiła, że na chwilę przeniosłam się w zupełnie inny wymiar i na codzienne sprawy popatrzyłam z całkowicie nowej perspektywy. Podobała mi się kreacja głównej bohaterki i ukazanie jej przemiany. Lena bowiem z nieśmiałej, poukładanej „szarej myszki” zmienia się w zbuntowaną i odważna dziewczynę, potrafiącą walczyć o to, co dla niej ważne. Jest przy tym bardzo naturalna i zwyczajna, dzięki czemu łatwo się z nią utożsamić. Trochę słabo natomiast wypada przy niej Aleks. Autorka nie wysiliła się zbytnio tworząc jego postać i po prostu powieliła doskonale znany wszystkim schemat. Żałowałam też, że w książce pojawiły się jedynie strzępki informacji o tym, co doprowadziło świat do postaci, w jakiej go poznajemy. Moja ciekawość jednak nie została do końca zaspokojona. Nie mogę też nie wspomnieć o najsłabszym według mnie punkcie tej książki, którym jest bardzo powoli rozwijająca się fabuła. Początek jest nużący, prawie nic się nie dzieje, na szczęście pod koniec akcja się rozkręca. Samo zakończenie bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło i jest chyba najmocniejszą stroną tej historii.
Delirium jest pierwszą częścią antyutopijnej trylogii autorstwa Lauren Oliver. Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej pisarki, ale na pewno nie ostatnie. Mimo kilku mankamentów, historię Leny czytało mi się całkiem nieźle i jestem ciekawa jak dalej potoczą się jej losy. Pora zatem rozejrzeć się za drugą częścią, czyli Pandemonium.