Znów powracam do ukochanego Hrabala, do jego opowieści o poważnym zarządcy browaru Francinie i jego miłości do pięknej i nieco zwariowanej żony Marychny, a ważną w niej rolę grają wspaniałe, długie włosy Marychny. I jest jeszcze stryjaszek Pepi – wielki krzykacz i awanturnik, i wiele innych osób, cudowna to galeria postaci, znanych dobrze z innych książek czeskiego mistrza. Bo Francin to pierwowzór ojca autora, Marychna – jego matki a stryjaszek Pepi też istniał naprawdę. Niby tutaj jest tak samo jak w innych książkach, ale trochę inaczej
To gęsta, sensualna proza tworząca namacalne obrazy, które prawie można dotknąć ręką. Czasami przypomina płótna impresjonistów, czasami obrazy Breughla z jego scenami z życia chłopskiego, a czasem fantazyjne dzieła Chagalla z latającymi postaciami. Bo Hrabal oprócz zamiłowania do szczegółu ma też odloty fantazyjne, w stylu realizmu magicznego.
Ma ta proza różne smaczki, wyróżnię te, które mi się najbardziej spodobały. I tak miłość Francina do Marychny ma czasami charakter nieco dziwny: „to było marzenie Francina, abym co roku chorowała na anginy i grypy, abym niekiedy miała nawet zapalenie płuc. Wtedy zawsze tracił z radości głowę, nikt nigdy nie mógł dbać tak o człowieka, jak dbał o mnie Francin, to była jego religia, niebo na ziemi, kiedy mógł mnie owijać w prześcieradła zmoczone w chłodnej wodzie, kiedy biegał z prześcieradłem dokoła mnie i tak je na mnie nawijał, jakby mnie za życia balsamował”
Albo opis świniobicia gdzie poezja miesza się z naturą w sposób niebywały: „ nic mnie nie wprawiało w taki zachwyt jak jasnoczerwone wieprzowe płuca, wzdęte cudownie jak gąbczasta guma, nic nie jest tak namiętne w kolorze jak ciemnobrązowa barwa wątroby przyozdobiona szmaragdem żółci, niczym chmury przed burzą, niczym delikatne baranki”, może sama czynność okropna, ale jak opisana!
Albo historia opowiedziana przez stryjaszka Pepi jak to kum Metody nudził się i kupił sobie szopa pracza i co z tego wynikło, toż to czysty Szwejk, myślałem, że się popłaczę ze śmiechu!
Książka składa się z bardzo długich zdań, można się w nią zanurzyć i owe zdania kontemplować, powtarzać, napawać się; trzeba tu podkreślić znakomity przekład Andrzeja Piotrowskiego.
Wspaniała, ponadczasowa literatura.