Kerri Maniscalco to amerykańska pisarka, autorka bestsellerowego cyklu dla młodzieży „Stalking Jack the Ripper”. W wolnym czasie czyta wszystko, co wpadnie jej w ręce. Jest też miłośniczką dobrego jedzenia, sama również chętnie gotuje i eksperymentuje w kuchni. „Królestwo Nikczemnych” to pierwszy tom cyklu fantasy dla młodych dorosłych.
Emilia i Vittoria to bliźniaczki. Są czarownicami ze starego rodu, jednak bardziej niż zaklęcia i stare legendy interesują je nowinki z miasta i chłopaki. Chętnie pomagają babci i rodzicom prowadzić restaurację. Mają w końcu po osiemnaście lat i chcą żyć jak normalne nastolatki. W końcu jednak nie mogą już ignorować swojego daru. Na wyspie ktoś morduje młode dziewczyny, również z rodu streghe. Kiedy trzecią ofiarą zabójcy okazuje się być siostra Emilii – Vittoria, świat nastolatki rozpada się na kawałki. Teraz już nie może pozostać bierna, musi zacząć działać. Dziewczyna postanawia dowiedzieć się kto i dlaczego zamordował Vittorię i inne dziewczyny. Przywołuje demona, jednak nie tego, którego planowała. Przypadkowo udaje jej się sprowadzić jednego z siedmiu Książąt Piekieł, którzy są wrogami wiedźm. Pan Gniewu nieoczekiwanie postanawia jej pomóc. Ma w tym swój cel, ma swoje powody. Ten sojusz i jemu ma przynieść jakąś korzyść. Czy Emilia odnajdzie mordercę siostry? Czy może zaufać pięknemu demonowi?
W życiu, tak jak w grze, zmuszeni jesteśmy zadowolić się takimi kartami, jakie przypadły nam podczas rozdania.
Czekałam na tę książkę bardzo, odkąd zobaczyłam zapowiedzi i cudnej urody okładkę, która w momencie mnie kupiła. Zasiadłam do lektury i przepadłam na dobrych kilka godzin. Właściwie nie miałam jakichś specjalnych oczekiwań wobec powieści. Wiedziałam, że jest tu motyw czarownic, mordercy, który pozbawia je życia i tajemniczego demona, który powiedzmy, że próbuje pomóc. No i jest magia rzecz jasna. Tyle mi wystarczyło i to spodziewałam się otrzymać. Nie spodziewałam się za to, że nie powinnam była zaczynać czytać tej książki z pustym żołądkiem. O rany! Ile tam smaków, ile zapachów. Aż ślinka cieknie od samego czytania. Ale mało tego, miejsce, w którym owe potrawy są przygotowywane, również nie jest zwyczajne. To małe, niezwykle urokliwe miasteczko na Sycylii, tak malowniczo opisane w powieści, że nic, tylko zacząć się pakować na wakacje i wyjechać właśnie tam. Naprawdę spodziewałam się w książce fantasy wszystkiego, ale nie tego. Widać w powieści zamiłowanie autorki do przyrządzania potraw, widać też, że ma w tym doświadczenie. Jedzenie jest tu robione z miłością, z dbałością o estetykę, wysoką jakość i dobry smak. Potrawy i klimat włoskiego miasteczka to elementy, które czynią powieść Maniscalco czymś wyjątkowym, a na pewno sprawiają, że różni się od innych książek fantasy z podobnymi motywami. Słowem, jest niebanalna.
Jeśli chodzi o samą fabułę, jest naprawdę ciekawa. Podoba mi się już sam pomysł na połączenie śledztwa, które prowadzi Emilia z motywem podziemnego królestwa, które zamieszkują Nikczemni. Jeśli dołożyć do tego całkiem sporą dawkę starodawnej magii, wychodzi intrygująca mieszanka. Powieść wciąga od samego początku. Później jest jeszcze lepiej, bo dużo się dzieje. Czasem może aż za dużo, przez co do powieści miejscami wkrada się lekki chaos. Ale mimo to czyta się ją bardzo przyjemnie, szybko i w nieustającym napięciu. Motorem napędowym jest tu na pewno tajemnica zabójstw młodych czarownic, ale nie tylko ona, bo z biegiem akcji na jaw wychodzą kolejne sekrety. Emilia w trakcie śledztwa natrafia na kolejne znaki zapytania i kolejne wątpliwości. Okazuje się też, że niewiele wie o prawach rządzących tym magicznym światem. Wisienką na torcie tej opowieści są Książęta Piekieł. Jest ich siedmiu, a każdy z nich reprezentuje jeden z siedmiu grzechów głównych. W tym tomie poznajemy Chciwość, Zazdrość, Pychę i oczywiście Gniew, który pomaga głównej bohaterce (nie bezinteresownie) rozwikłać sprawę zabójstwa siostry. Gniew jest tak piękny i przystojny jak przebiegły i niebezpieczny. Chociaż Emilia i Gniew współpracują, widać między nimi wyraźną niechęć. Nie ufają sobie i każde stara się wykorzystać to drugie do własnych celów. Jestem bardzo ciekawa, jak potoczy się dalej ich relacja, bo iskrzy między nimi aż miło. Pierwszy raz spotykam się z takim przedstawieniem demonów w powieści i muszę przyznać, że bardzo mi się to podoba. Liczyłam być może na rozwinięcie wątku Nikczemnych i nieco szersze spojrzenie na ich podziemny świat. Zdaję sobie jednak sprawę, że to dopiero pierwszy tom cyklu i na wszystko jeszcze przyjdzie czas. W tej części autorka postawiła na tajemnicę do rozwiązania, mnóstwo wydarzeń i zwrotów akcji. Sama akcja jest bardzo dynamiczna i naprawdę ciężko oderwać się od książki, bo chcemy wiedzieć, jak to się wszystko skończy. Ale nie ma tak dobrze, bo to dopiero pierwszy tom. Maniscalco zatrzymuje akcję w najciekawszym momencie. Finał jest spektakularny, a na ciąg dalszy będzie trzeba trochę poczekać.
Z dwojga złego lepsze to, które się zna.
„Królestwo Nikczemnych” to świetne młodzieżowe fantasy, które pokochają również nieco starsi czytelnicy, którzy lubią szybką akcję, ciekawy, dobrze skrojony świat przedstawiony i intrygujących bohaterów, którzy skrywają wiele tajemnic. Niecierpliwie czekam na kontynuację, a Wam serdecznie tę książkę polecam!
Recenzja pochodzi z bloga:
„Królestwo Nikczemnych” Kerri Maniscalco – maitiri_books (wordpress.com)