Są chwile, gdy biorę książkę do ręki, zaczynam czytać pełna wiary w jej treść, autora i w jej wpływ na mnie. Że na pewno, gdy ją skończę, będzie mi przykro, bo taka dobra, bo za krótka, bo za cienka, bo nagle się we mnie ukorzeniła i przez kilka najbliższych dni myślę tylko o niej i losach jej bohaterów... że to i tamto. Tak było i tym razem. BYŁO, bo jak się szybko okazało, próżne me nadzieje czytelnicze. zaczyna się dobrze, ciekawie poniekąd, jakoś tak nawet tajemniczo, jednak tuż obok równie stopniowo zaczynało pojawiać się pytanie - kto TAKIE COŚ wydrukował? Nie pytanie dotyczące autora, nie. Pytanie zahaczało o TO , KTO w tą publikację zainwestował, bo to raczej lokata bezzwrotna, UTOPIJNA.
Niedawno czytałam podobną gatunkowo "Bez nici Adriany", dlatego ta książka tak mnie rozczarowała. "Stan przemiany" Ryszarda Filbrandta jest bowiem słabym tekstowo i grafomańsko losem Toniego, głównego bohatera, który - jak mniemam - w szarej rzeczywistości znajduje sobie momenty tak zwanej ucieczki. Czasem jest tu - jest emerytem o nieograniczonym wolnym czasie, ma żonę Basię, spaceruje i spotyka dawnych znajomych, a czasem odnajduje się kilka lat wstecz. Staje się obserwatorem wydarzeń, w których bierze udział, ale których - znając ich skutek - nie ma wpływu. W najmniej spodziewanych momentach przekracza coś, co nazwałam "progiem umysłowych przemian czasu". Teleportuje się, mówiąc prosto, bo nudne jest życie emeryta.
Czytelniku domyśl się gdzie jest sens tego, znajdź drugie tło. Zakładam, ale to moje zdanie, że spora dziupla w drzewie, w której schronił się jeden ze znajomych Toniego, stanowi pewnego rodzaju katalizator. Jest to coś na kształt tunelu czasu. Schronisz się, czyli uciekniesz. Boli cię życie? Ucieczka z niego może być sposobem na przygodę. Uwiera cię szarość dni? Dziupla cię pocieszy, schroni, zapewni bezpieczeństwo. W końcu każdy ma swoje ucieczki, ale nie każdy się do nich przyznaje. W każdym bądź razie nikt ze znajomych Toniego.
Jaka jest ta powieść? Dla mnie nijaka. To trampolina, która wstrząsa umysłem, ale nic nie daj w zamian. Czytasz i zostawiasz sobie furtkę nadziei na coś zaskakującego, porywającego wręcz. I skaczesz, skaczesz... I nic. "Stan Przemiany" to dla mnie "pisadełko", na które szkoda czasu i pieniędzy. Powiem szczerze, to sztuka dla samej sztuki i do ponownej obróbki. Całkowitej. "Stan przemiany" może być jedynie !!!! fundamentem dla czegoś innego i lepszego równocześnie.
Moja opinia może niejednego zaskoczyć i oburzyć, trudno. Chcę być szczera i uczciwa - po to czytam i mówię o tym, co przeczytałam. Stąd moje słowa. Krytyczne i pełne smutku zawiedzionych nadziei czytelniczych.
"Książkę otrzymałem/otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl"