W dniu 14 urodzin Enoli znika jej matka. Dziewczyna niezwłocznie informuje o tym swoich braci - Mycrofta i Sherlocka, szybko jednak okazuje się, że był to błąd. Sherlock nie zamierza zbyt wiele robić w sprawie zaginionej matki, gdyż wszystkie ślady wskazują, że odeszła z własnej woli. Mycroft tymczasem, jako prawny opiekun nieletniej siostry, decyduje się posłać spontaniczną i nieokrzesaną dziewczynę do pensji dla dziewcząt, by nabrała manier właściwych arystokracji. Enola nie zamierza się na to zgodzić. Zabrawszy ukryte w domu oszczędności ucieka. Zamierza pojechać do Londynu i odnaleźć tam matkę. Zadanie nie jest łatwe. Po piętach depcze jej starszy brat będący genialnym detektywem, na londyńskich ulicach czyhają liczne niebezpieczeństwa, a Enola ma tylko 14 lat i co gorsze, jest kobietą...
Macie swojego ulubionego książkowego bohatera? Ale ulubionego tak naprawdę, którego kochacie miłością tak bezwarunkową, że przeczytacie wszystko, w czym się pojawia, oglądniecie wszystkie ekranizacje i każde jego wcielenie będziecie wielbić na równi z pozostałymi? Ja takiego mam i jest nim Sherlock Holmes. Nie potrafię powiedzieć co mnie w nim zauroczyło. To była miłość od pierwszego opowiadania, które przeczytałam w wieku 15 lat w oryginale, by szlifować angielski. Było to opowiadanie o nikim innym jak Irene Adler ze zbioru "The Advetures of Sherlock Holmes". Do dziś mam tę książkę i zajmuje ona honorowe miejsce na mojej półce. Od tego czasu sięgam po kolejne powieści detektywistyczne próbując poczuć ten wyjątkowy klimat i oglądam każdą kolejną ekranizację przygód Sherlocka. Dlatego gdy zobaczyłam książkę o młodszej siostrze Sherlocka, wpadłam w zachwyt.
Przedstawiam Wam Enolę Holmes - 14-letnią żeńską wersję Sherlocka. Jest inteligentna, zaradna, pomysłowa i marzy o zostaniu detektywem. Nie krępuje jej arystokratyczne wychowanie - zna etykietę i doskonale potrafi się zachować w towarzystwie, lecz jest wolnym duchem, który nie potrafiłby znieść życia w złotej klatce, jakie często jest udziałem dobrze urodzonych panien. Jest wyjątkowo uzdolniona plastycznie a jej największym idolem jest jej słynny brat. Jest typową bohaterką powieści dla młodzieży, ale ta schematyczność nie razi tutaj po oczach. Silny charakter Enoli osobliwie kontrastuje z czasami wiktoriańskimi, w których został osadzony, i przez które jest w pewnym stopniu temperowany. To wszystko razem wygląda bardzo świeżo i sprawia, że młody czytelnik może łatwo się z Enolą utożsamić i zapałać do niej sympatią.
Ale chcę wrócić do czasów wiktoriańskich. Pod płaszczykiem powieści detektywistycznej dla młodzieży, Nancy Springer przemyca pokaźną dawkę wiedzy o XIX wieku. Dowiadujemy się jak ubierali się ludzie tamtej epoki, co uważali za nieprzyzwoite, jak wyglądało ich życie codzienne a także jak należało się zachowywać w towarzystwie i jak zbudowane było społeczeństwo. Poznajemy też miejsce kobiety i pętające ją ograniczenia. Ta niepozorna powieść zawiera w sobie ogromną ilość faktów, podanych w bardzo przystępnej formie.
Jeśli chodzi o fabułę, to muszę jednak przyznać, że byłam lekko rozczarowana. Przez pierwszą połowę książki właściwie niewiele się dzieje, cała akcja jest upchnięta w drugiej połowie. I intryga - tytułowa sprawa zaginionego markiza - wydała mi się zbyt prosta. Mam świadomość, że mówię to z perspektywy dorosłego czytelnika, z drugiej jednak strony mam świeżo w pamięci doskonałą, mocno skomplikowaną sprawę z "Nieodgadnionego" - a to przecież również młodzieżówka. Niemniej doceniam momenty, w których Enola wykazywała się spostrzegawczością i umiejętnością dedukcji, a także motyw z kwiatowym szyfrem. No i oczywiście szczerzyłam się jak głupia gdy tylko na horyzoncie pojawiał się Sherlock.
To ciekawa, acz nieprzesadnie skomplikowana historia, napisana bardzo lekkim stylem, dzięki czemu kolejne strony przewracają się same. Ja czytałam tę książkę z przyjemnością i chętnie będę kontynuować moją znajomość z sympatyczną Enolą. Z pewnością również oglądnę nadchodzącą ekranizację tej powieści, tym bardziej, że obsada wygląda znakomicie: Henry Cavill, Helena Bonham-Carter, Sam Claflin i Millie Bobby Brown w tytułowej roli. Książka sprawdzi się doskonale jako przerywnik między cięższymi powieściami i z pewnością zostawi po sobie miłe wspomnienia. Miłośnikom tego gatunku polecam ja z czystym sumieniem.
Książkę odebrałam za punkty na portalu Czytam Pierwszy.