"Tak to jest na świecie, że wszystko się zmienia. Ludzie odchodzą, bogactwa się przepija, życie płynie."
Za co można kochać książki? Ja uwielbiam je za to, że w magiczny sposób przenoszę się w miejsce i czas, w którym osadzona jest fabuła. "Kwiaty Florentyny" przeniosły mnie do Sokołowa w roku 1918, następnie w czas strasznej wojny, która nie ominęła mieszkańców, oraz czas po wojnie, nieco spokojniejszy i wydawać by się mogło, że Florentyna i jej najbliżsi mogą odetchnąć z ulgą.
Niezwykle się cieszę, że zaczęłam łamać swoje czytelnicze zwyczaje, jeszcze niedawno nie spojrzałbym na książkę, z elementami fantastyki i magii, którą bezapelacyjnie jest książka autorstwa Agnieszki Kuchmister, na szczęście zaczęłam poszerzać swoje czytelnicze horyzonty i dzięki temu, jestem zakochana w tej książce. Niesamowicie jestem zdziwiona, że tak bardzo spodobały mi się odniesienia do wierzeń ludowych na terenach Sokołowa i okolic. To dzięki tej książce będę zdecydowanie częściej zaczytywać się w tej tematyce.
Opowieść dostarczyła mi nie lada wrażeń i emocji, chociaż z tymi emocjami to sprawa nie jest tak prosta, bo sama niezbyt umiem wytłumaczyć i zrozumieć co momentami czułam podczas tej opowieści. I nie chcę, żebyście zrozumieli to w negatywny sposób, ponieważ opowieść Florentyny to jedna z lepszych książek jakie przeczytałam w ostatnim czasie, być może moich odczuć co do tej książki mam tak dużo, że w pewnym momencie przestały się mieścić w moim sercu? Myślę że tak właśnie się stało, ponieważ autorka dostarczyła nam nie tylko pięknych obrazów polskiej wsi, ale przede wszystkim pokazała prawdziwe oblicze człowieka, dramaty jakie go otaczały i strach, którego nie sposób wyjaśnić w racjonalny sposób.
Pióro autorki idealnie wpasowało się w mój gust czytelniczy. Sam styl pisania odwzorował tamte minione lata. Czytając czułam się, jakby mój dziadek opowiadał mi tę historię, to on zawsze zasypywał mnie opowieściami o wojnie, dusznym powietrzu na chwilę przed jej wybuchem, nie szczędząc przy tym opowieści, które ja uważam za troszkę magiczne i może nawet przekoloryzowane. Na tyle okładki znajdziemy cytat, który pasuje zarówno do książki, jak i opowieści mojego dziadka "Zachwycająca oda do świata, którego już nie ma. Albo którego nie potrafimy zobaczyć".
Ja myślę, że pewnych rzeczy nie potrafimy już zobaczyć, zapędzeni każdy w swoją stronę, nie słyszymy szeptu lasu, nie wiemy co chce przekazać nam przekazać. Agnieszka Kuchmister pięknie przedstawiła lasy i otaczającą sokołowian naturę, nadając jej magicznego, aczkolwiek nadal realistycznego wymiaru i kto wie, może w tym wszystkim co opisane zostało na kartkach "Florentyny od kwiatków" jest ziarenko, a może nawet kilka prawdy?
Jestem niezwykle ciekawa kolejnych powieści autorki, ponieważ ta mnie w sobie całkowicie rozkochała. Mam wrażenie, że po tej książce nic już nie będzie takie jak wcześniej 😊