Kłamca recenzja

Twórczość Steve’a Cavanagha miałam w planach poznać po Waszych entuzjastycznych rekomendacjach. I potwierdzam, że zachwyty nad twórczością Autora absolutnie nie były przesadzone! To z pewnością godny następca Johna Grishama.

„Istnieje wiele sposobów, by rozpoznać kłamcę…”, a Eddie Flynn, prawnik, który zasady ulicy zna równie dobrze jak te sądowe nie daje się łatwo oszukać. „Kłamca” to już trzecia część cyklu z tą charyzmatyczną postacią i choć dla mnie było to pierwsze spotkanie z Flynnem, mogę śmiało powiedzieć, że jego życiowe doświadczenia czynią go absolutnie wyjątkowym graczem na sali sądowej.

To właśnie ten adwokat z misją sprawił, że z ogromnym zaangażowaniem śledziłam jego poczynania. Bo Eddie nie bierze każdej sprawy, on walczy po stronie tych, którzy naprawdę potrzebują pomocy i sprawiedliwości. Wybiera sprawy, w które wierzy. A kiedy w coś wierzy, idzie na całość.

Od tej powieści naprawdę trudno się oderwać, zwłaszcza gdy thriller prawniczy niepostrzeżenie przekształca się w pełnokrwistą powieść sensacyjną, jakby ktoś jednym ruchem zerwał zasłonę i odsłonił całą makabrę zakulisowych gier. W tle rozgrywa się dramatyczna historia rodzinna i spisek tak zawiły, że aż trudno uwierzyć, że ktoś mógł go zaplanować. W tej rozgrywce, w której tragiczne echa przeszłości wciąż rozbrzmiewają, Eddie przypomina zawodnika walczącego o życie, o prawdę, o dziecko, które może wciąż jeszcze żyje.

Czy uda Wam się samodzielnie rozwikłać tę intrygę? Jeśli tak, to chylę czoła. Ja nawet się nie zbliżyłam do jej odkrycia i to było cudowne. Bo ta książka mnie ograła. Zaskoczyła. Zostawiła z rozdziawionymi ustami i przyspieszonym biciem serca. I mogę Wam zagwarantować, że to nie jest po prostu dobry thriller. To emocjonalna jazda bez trzymanki, która miesza w głowie jak mistrzowski szuler. Nie daje chwili na oddech. Za to po zamknięciu ostatniej strony jest czas, by z nową świadomością spróbować poskładać wszystkie elementy tej układanki i docenić, jak misternie autor nas prowadził, podrzucając tropy i myląc ślady.

Czy sięgnę po wcześniejsze książki o Eddiem Flynnie? Oczywiście! Ale równie duży apetyt mam na pozostałe tytuły autora. Was też gorąco zachęcam do ich poznania.