Sky Is The Limit recenzja

Patrzę na najwyższe noty przyznane książce, czytam recenzje - dytyramby ku czci, każda jedna napompowana przymiotnikami w stopniu najwyższym i myślę sobie...
Na wyrażenie tego, o czym myślę, przyjdzie jeszcze pora,
Teraz, kilka słów o tym, co pod klimatycznie topgunową okładką zobaczyłam ja.
Mianowicie:
As lotnictwa marynarki powietrznej, syn-nieudacznik tatusia-gienierała*, po kolejnym "incydencie" ze swoim udziałem, otrzymuje propozycję nie do odrzucenia:
Albo dyscyplinarnie wylatuje z woja, albo karnie przenosi się do uwłaczającej jego godności pilota formacji jaką jest Zespół Akrobacyjny Sił Powietrznych.
Dla wyjaśnienia: Taki USAmerykański odpowiednik Patrouille Suisse.

Zaczynając od faktu, że formacja jak "marynarka powietrzna" to fantasmogoria i nie istnieje nigdzie, a jeśli już, to rozmawiać należy o lotnictwie morskim (ot, taki tam bzdet, niegodny wzmianki), to małym swoim rozumkiem nie potrafię ogarnąć, jakim sposobem przeniesienie do grupy akrobatyki lotniczej ma stanowić ujmę na honorze pilota myśliwca.
Zdarzyło mi się uczestniczyć w pokazach lotniczych. W żaden sposób nie odbieram Patrouille Suisse jako bandy klownów. Wprost przeciwnie: Uważam, że ich występy to demonstracja umiejętności i współpracy na najwyższym poziomie. Proszę spojrzeć na pokazy przywołanego już zespołu Patruoille Souisse; także U.S. Air Force Thunderbirds, czy Patrouille de France. Choćby grup akrobatycznych Żelazny i Orlik. Czy może być coś bardziej destrukcyjnego dla grupy wykonującej precyzyjne manewry niż typ, który jest tam za karę, z musu, wbrew sobie? Przecież to realne zagrożenie dla siebie i dla kolegów w powietrzu. Na logikę jednej szarej komórki-sierotki rzecz biorąc.
A jeśli tatuś-gienierał, tak bardzo chciał wyrazić swoją dezaprobatę wobec syna-nieudacznika, czemu z prestiżowej służby na lotniskowcu nie przeniósł go na latarniowiec?
Kara dotkliwsza i poruta większa.Niedołęga, zamiast w powietrznych ewolucjach mógłby tam co najwyżej latać po pocztę.
Ewentualnie: Przenieść do zaopatrzenia, liczyć śrubki i nakrętki.

Teraz czas wyrazić to, co mi się myśli, a myślą się dwa słowa: Reaserch, q...wa!
Bo właśnie rażący brak merytorycznego przygotowania zarzucam paniom Mist i Kulpińskiej najbardziej.
Jeśli taka ja - całkowity lejek i kiep w temacie, zobaczyłam te wszystkie absurdy a ich siła połamała mi zęby, to jak ten zbiór bzdur odbierze ktoś, kto wyznaje się na temacie?
Przyjmuję do wiadomości, że P.T. Autorki tworzą odmóżdżacze dla rozrywki, na poczet gawiedzi.
Miłym gestem z ich strony byłoby, przyjąć za pewnik, że ten ich odmóżdżacz może trafić w ręce kogoś, kto-pi razy drzwi-lecz posiada konkretną wiedzę o poruszanej kwestii.
I mając tąż wiedzę, sentyment do Top Gun i Żelaznego Orła, skuszony sugestywną okładką po ten niedokształcony tfu-r sięgnie.
Gdy dodać do tego szczeniackie zagrywki i równie niedojrzałe zachowanie bohaterów...
Nie dałam rady tej kluchy przełknąć.

*) pisownia zamierzona