Grzęzawisko, to jak podaje SJP „miejsce podmokłe i zapadające się”, ale powiemy tak również „o życiu pozbawionym wartości moralnych”. Przemysław Żarski, w swojej najnowszej powieści sięga po obie definicje i odmienia je przez przypadki, liczby, osoby, czasy i aspekty. Tytułowe „Grzęzawisko” to nie tylko miejsce, w którym odnalezione zostają ludzkie kości, to także niegdysiejszy azyl jednej z kluczowych postaci, „szczelny kokon, w którym czuł się bezpieczny”. To również metafora życia bohaterów, z których każdy uwikłany jest w skomplikowane relacje, mierzy się z bolesną przeszłością i przeciwnościami losu, a także – last but not least – toczącego się współcześnie śledztwa.
Choć zarzewiem tej rozpiętej na dwóch planach czasowych historii są odnalezione w 2019 roku kości, o wiele bardziej interesujące zdaje się to, co wydarzyło się wcześniej, a co mimo upływu czasu nadal rezonuje w pamięci mieszkańców niewielkiej miejscowości, w której osadził Żarski fabułę swojej powieści. Pogrzebana przeszłość, po latach upominająca się o prawdę – to frapuje najbardziej, dlatego Przemysław Żarski po raz kolejny serwuje nam nostalgiczną, ale również boleśnie przejmującą podróż do lat 90., a konkretnie do roku 1996. Poza artefaktami, które niewątpliwie kojarzą się z ostatnim dziesięcioleciem poprzedniego wieku, a których obecność na kartach powieści przywołuje na usta uśmiech rozrzewnienia, Żarski kreśli obrazy nie przystające do idylli dzieciństwa, którą każdy z nas w sobie pielęgnuje. Przedmiotowe traktowanie kobiet i dzieci; przemoc rówieśnicza i w rodzinie oraz brak reakcji otoczenia; hołdowanie przekonaniom, że chłopiec ma być silny, a czas leczy rany, więc nawet z tragiczną śmiercią ukochanej matki poradzi sobie sam – to tylko niektóre z nich.
Tym, co łączy przestrzenie czasowe tej wypełnionej po brzegi trudnymi emocjami powieści, to nie tylko odnalezione w leśnych mokradłach ludzkie szczątki, ale także postać, stojącej na czele prowadzonego w związku z tym śledztwa, szefowej wydziału kryminalnego, podkomisarz Aleksandry Lazar. Partneruje jej, dobrze znany czytelnikom z poprzednich powieści Autora, pokiereszowany przez życie Błażej Uryga. Leśne znalezisko sprawi, że mierząca się z poważnymi problemami osobistymi podkomisarz, zmuszona będzie stawić czoła trudnym, niewygodnym wspomnieniom, do których miała nadzieję nigdy nie wracać. Dokąd zaprowadzi tę dwójkę prowadzone śledztwo? Czy uda im się przełamać panującą dwadzieścia trzy lata zmowę milczenia mieszkańców niewielkiej miejscowości? Jakich sekretów z takim uporem strzegli?
„Grzęzawisko” to powieść melancholijna, mroczna i niewygodna. Historia dorastania naznaczonego bólem straty, w cieniu ojca alkoholika, w obawie przed porzuceniem. Opowieść o bezgranicznej miłości i konieczności zadowalania się jej namiastką, o życiu wypełnionym permanentnym strachem przed zaciskającymi się pięściami rówieśników lub ojca, żalem do niereagującej matki. To z jednej strony, przejmujący obraz samotnego zmagania się z wykluczeniem i pragnienia bycia widocznym, akceptowanym, z drugiej – strachu przed takim doświadczeniem. Historia o „budowaniu wokół siebie szczelnego pancerza, chroniącego przed prawdą i jej konsekwencjami”, o tym „jak zwodnicza potrafi być pamięć”. Opowieść o tym, że miłość do dziecka „nie jest w stanie połatać wszystkich pęknięć, które przez lata powstają na kruchej psychice”. Przeszłość nas kształtuje, czy tego chcemy czy nie, kładzie się cieniem na teraźniejszości, nie pozwala o sobie zapomnieć.
Przemysław Żarski stworzył nieidealnych, będących mistrzami tworzenia „iluzji życia” bohaterów. Takich, którzy do perfekcji opanowali trudną sztukę „żonglowania maskami”. Znakomicie oddał klimat lat 90. i małomiasteczkową mentalność. Całość jak zawsze okrasił dojmującymi, działającymi na wyobraźnię metaforami. Minimum słów – maksimum treści. Z kart „Grzęzawiska” bije dojrzałość i prawda o zawiłości ludzkiej natury, umysłu i pamięci. To powieść, która angażuje, zmusza do konfrontacji z własnymi wspomnieniami, stawia w prawdzie wobec popełnionych błędów, własnych niedoskonałości.