Dziękuję Wydawnictwu Zysk i s-ka za egzemplarz do recenzji. Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu Nakanapie.pl
Dzięki Klubowi Recenzenta przeskoczyłam parę tomów w historii Bridgertonów i zamiast odkrywać teraz losy Benedicta, towarzyszyłam przygodom Hiacynty, najmłodszej z rodzeństwa.
Zupełnie świadomie nazywam to przygodami, ponieważ młoda Bridgertonówna wplątała się nawet w rozwiązywanie zagadki sprzed parudziesięciu lat, związanej z zaginionymi klejnotami. Oczywiście nie brakuje tu wątku romansowego, który jak wiadomo jest trzonem każdej książki Julii Quinn. I gdyby nie napotkany mężczyzna, Hiacynta pewnie przeżywałaby przygody tylko i wyłącznie na kartach książek, które czytała.
Gareth St. Clair ma opinie hulaki, a w dodatku tajemnicą poliszynela są jego kiepskie stosunki z ojcem. Mimo iż jest młodszym synem, po śmierci brata zostaje spadkobiercą rodu, co jego ojcu wyjątkowo nie jest w smak. Gareth jest wnukiem przebojowej Lady Dunsbury, dzięki czemu zapoznaje się z Hiacyntą, która raz w tygodniu czyta starszej pani na głos. I mimo, że fatalna reputacja nieco odstrasza młodą damę od przystojnego kawalera to jednak pragnienie przygód jest silniejsze. Za sprawą tajemniczego pamiętnika drugiej babki chłopaka, postanawiają odszukać ukryty skarb.
Książka jest jak zwykle napisana lekko i przyjemnie, choć można w niej zauważyć trochę zmian. Przede wszystkim rozdziały nie rozpoczynają się tu od kroniki towarzyskiej Lady Whistledown. Fani serialu wiedzą, że jej tożsamość została odkryta i nie sądzę, żeby względem książek, filmowi twórcy zdecydowali się na dużą zmianę. A skoro tak, być może w częściach, które przeskoczyłam, (ale oczywiście do nich wrócę) Lady Whistledown porzuci swoje plotkarskie praktyki.
Zamiast kroniki towarzyskiej, Autorka zastosowała swego rodzaju didaskalia. Ich dodatkowym plusem jest to, że są humorystyczne. Sama treść książki jest wzbogacona o sporą dawkę poczucia humoru, większą wydaje mi się, niż przy poprzednich częściach. Hiacynta jako najmłodsze, urodzone już po śmierci ojca, dziecko pani Bridgerton była wychowywana na pewną siebie i zdecydowaną istotę. Nie boi się mówić co myśli, zna swoją wartość a to prowadzi niejednokrotnie do komicznych wymian zdań z Garethem lub Lady Dunsbury. Która to dama, zarówno w serialu jak i książce jest jedną z najbardziej charakterystycznych postaci. Wiekowa arystokratka, która nie uważa za słuszne trzymania języka za zębami, mówiąc zazwyczaj to, co należy powiedzieć, nie przejmuje się konwenansami czy etykietą, wprowadza do lektury i własnego towarzystwa powiew świeżości. I choć wielu jej rozmówców pozostawia z szeroko otwartymi ustami, czytelnik ma szansę czerpać przyjemność, że Lady Dunsbury znowu komuś natarła uszu z sobie właściwą złośliwością.
Nie brak w książce oczywiście tego, co pewnie najbardziej przyciąga fanów serii do powieści Julii Quinn. Są zawirowania romansowe i matrymonialne, są przeszkody i emocje, no i oczywiście sceny erotyczne. Przyznam, że dla mnie nie są one najważniejsze, choć napisane ze smakiem i bez zbędnej wulgarności. Rozumiem, że mogą ekscytować i pozostawiać czytelnika z wypiekami na twarzy. Dla mnie ta seria jest tak udana (i jak już niejednokrotnie wspominałam, relaksująca), że dodatkowe atrakcje nie są mi potrzebne. I tak by po nią chętnie sięgała.
Bardzo się cieszę, że mimo iż jest to przedostatni tom, czeka mnie jeszcze pięć spotkań z rodzeństwem Bridgertonów. Choć już teraz muszę przyznać, że Hiacynta chyba stała się póki co moją ulubienicą.