Miłość bywa pokręcona, szalona, trudna, piękna i niezrozumiała. Czy warto dawać drugą szansę? Kto komu przyprawia rogi, a kto jedynie rozpaczliwie szuka uczucia? Wiele historii rozgrywa się za hotelowymi drzwiami, czy odważysz się za nie zajrzeć?
Poprzednia książka tej autorki, czyli „Nimfomanka” zupełnie nie przypadła mi do gustu. Doceniałam warsztat, lekki styl i emocjonalny przekaz, ale sama opowieść nie zrobiła na mnie dużego wrażenia. Czemu więc sięgnęłam po jej kolejną powieść? Z ciekawości, chciałam się przekonać, czy inna fabuła lepiej odda talent autorki do konstruowania historii. Jak się okazało… miałam rację!
Za hotelowymi drzwiami
Punktem wyjścia dla fabuły jest tytułowy hotel. Dla jednych to miejsce pracy, dla innych ledwie przystanek w podróży służbowej. Spotkamy w nim wiele bohaterów: managerkę, która szuka miłości w ramionach żonatego mężczyzny, rozpieszczonego milionera, który nie wie, czym jest wierność, ale też wielu gości zagubionych w życiu i swoich relacjach. Jak potoczą się ich losy?
Od przybytku głowa nie boli
Jak już zauważyliście, w książce występuje naprawdę wielu bohaterów. Chociaż początkowo można czuć się lekko zagubionym, szybko wyklarowuje się kto z nich gra pierwsze skrzypce, a kto wpada jedynie na chwilę. Ta mnogość postaci jest chyba największą zaletą, ale też wyróżnikiem tego tytułu. Przede wszystkim prezentuje nam wiele odcieni miłości, ale też bardzo różne historie. Nie sposób narzekać na monotematyczność, bo co chwilę poznajemy inne relacje, odmienne decyzje, czy sposoby na życie. Losy głównych bohaterów poznajemy od początku do końca, a ich wzajemne przeplatanie się i przenikanie jedynie nadaje im dynamiki. Niestety pewien niedosyt czułam w przypadku postaci pobocznych. Czasem nawet bardzo porywające opowieści pozostają otwarte, bez wyjaśnienia, czy finalnej odpowiedzi.
Dzieje się
Poza intensywnymi emocjami i zagmatwanymi relacjami międzyludzkimi, nie brak też typowej akcji. Pojawia się nawet ciekawie poprowadzony wątek kryminalny. Z pewnością temu tytułowi nie można zarzucić nudy.
Koniec końców…
„Hotel 69” naprawdę mnie wciągnął. Ciekawi, skomplikowani bohaterowie oraz ich niełatwe związki sprawili, że cały czas zastanawiałam się, co będzie dalej. Jakie decyzje podejmą i jak potoczą się ich losy. Dzięki lekkiej, emocjonalnej i momentami brutalnie szczerej narracji powieść czyta się dosłownie jednym tchem. Doceniam również to, że na okładce znajduje się oznaczenie „tylko dla dorosłych”. Chociaż scen seksu nie jest aż tyle, co w „Nimfomance” to jednak jest ich sporo, odrywają ważną rolę, ale nie nadają się dla młodszych czytelników. Takie oznaczenie to dobry pomysł, wszystkie wydawnictwa mogłoby skorzystać, stosując takie wzmianki na swoich tytułach.
Historia w „Hotelu 69” była naprawdę ciekawa i wielowątkowa. Trochę rozczarowało mnie zakończenie, po wszystkich tych perypetiach było po prostu… bez przytupu. Niemniej dobrze zamyka całość i podsumowywało wszystkie główne wątki.
Cieszę się, że dałam tej powieści szansę. A wy zamierzacie po nią sięgnąć?