Chyba nie ma osoby, która nie słyszałaby o „Przyjaciołach”. No bo jak nie znać najchętniej oglądanego serialu? I to już od 25 lat! Jako wielka fanka serialu nie mogłam się wręcz doczekać książki opowiadającej o kulisach produkcji. Już nie mogłam się tych anegdot, plotek, ciekawostek i wpadek z planu!
Początek zapowiadał się obiecująco. Mieliśmy w nim „zbieranie składu”. Dowiedzieliśmy się, jak scenarzyści wpadli na pomysł na produkcje oraz jak wybierano każdego z aktorów, okraszone licznymi ciekawymi informacjami. Przykładowo - wiedzieliście, że początkowo Jennifer Aniston miała grać nie Rachel, a Monicę? I na odwrót – Courteney Cox miała wcielać się w Rachel. Albo że Matt LeBlanc przyszedł na przesłuchanie do serialu na kacu? Jeśli liczycie na więcej takich ciekawostek to... ta książka nie jest dla Was.
Bo takich ciekawostek w dalszej części jest naprawdę niewiele. Żeby nie powiedzieć, że prawie wcale ich nie ma. Książka skupiała się raczej na przedstawienie serialu jako zjawiska kulturowego i tego, jaką rolę odegrał w życiu ludzi. Oraz na narzekaniu na produkcję. A to jest tam za dużo białych, a to za mało kultury żydowskiej, a to za dużo żartów o gejach, a to za mało lesbijek w lesbijkach. Do tego każdy z tych wątków rozłożono na czynniki pierwsze, z dużą ilością materiału źródłowego i licznymi wywiadami z osobami, których nazwiska nic nam nie mówią. Przez to wyszło trochę za poprawnopolitycznie. A wszystko ciągnęło się przez niemiłosierną liczbę stron.
Żeby nie było – nie miałabym nic przeciwko czytania o tym (żeby nie skłamać – wątek o Carol i Susan mnie naprawdę zaciekawił), gdyby nie dwie sprawy. Pierwsza z nich? Długość. Autorka odwaliła kawał dobrej roboty w zbieraniu materiału do książki, wręcz należą się jej brawa za to. Jednak czy to wszystko było trzeba zamieszczać w książce? Wyszłoby o wiele lepiej, o wiele bardziej atrakcyjnie, gdyby skrócono te wątki o połowę. Ja miałam wrażenie, że ciągle czytam o tym samym i kilka razy sprawdzałam, ile stron zostało do końca tej części.
A druga sprawa? Marketing książki. Obiecywano właśnie anegdoty i ciekawostki, a tych było jak na receptę. Przez to poczułam się zawiedziona i oszukana, a jak widziałam – nie tylko ja mam takie odczucie. Można było łatwo tego uniknąć, gdyby promowano tylko to, co w tej książce jest. Byłabym przygotowana na drobiazgowe omawianie wszystkich kontrowersyjnych wątków.
Jak już narzekam – rozdział o tym, jak serial odbiera autorka wydawał mi się niepotrzebny i po prostu nudny. Co jak co, ale bez niego książka by sobie na pewno poradziła. I jeszcze jeden minus, ale już taki mniejszy – w książce pojawiają się ramki z cytatami. Jednak są to cytaty autorki z tej samej strony. Do tego nie są one jakoś niesamowicie istotne. Po tygodniu od skończenia książki ciągle nie wiem, po co je tam umieszczono.
Ale dobra, jednak książkę przeczytałam, więc aż tak źle nie mogło być, co nie? Mimo wszystko było dość ciekawie. Ciekawiło mnie to, bo to w końcu „Przyjaciele”. Do tego autorka miała nawet przyjemny styl pisania, że nie odczuwało się znużenia nawet w tych powolniejszych fragmentach.
Jednak to jest to, na co tak liczyłam. Trudno wśród omawiania narzekań na serial znaleźć urok „Przyjaciół”, który wszyscy tak znają i kochają. Książka raczej ten urok zabija. Z tego powodu polecam ewentualnie osobom, które chcą się dowiedzieć o tym, jak serial działał na ludzi. Jednocześnie stanowczo odradzam sięganie po książkę osobom, które „Przyjaciół” nie znają, bo jest to jeden wielki spoiler produkcji.
Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy.