Zakończenie serii może być albo naciągane, w którym wyraźnie czuć brak pomysłu na ostatnią część, albo wręcz odwrotne - dobre, zaskakujące i pozostawiające czytelnika w osłupieniu, tak bardzo żałującego, że to już koniec. "Kosogłos" plasuje się gdzieś pośrodku.
Ostatnia część popularnej trylogii znacznie różni się od pozostałych. Nie ma już areny, powrotu na Głodowe Igrzyska czy koszmarnego życia w dystryktach. Trwa bezwzględna wojna między ocalałą trzynastką a Kapitolem. Katniss Everdeen to już nie "dziewczyna, która igrała z ogniem". Jest "Kosogłosem", symbolem powstania, a jej zadaniem jest zjednoczyć wszystkie dystrykty w walce przeciwko Kapitolowi. Chociaż Głodowe Igrzyska należą do przeszłości, to właśnie ta część jest najokrutniejszą i najbardziej brutalną ze wszystkich.
"Kosogłos" budzi sprzeczne emocje. Z jednej strony chwała autorce za to, że nie powieliła po raz trzeci motywu z Głodowymi Igrzyskami, dała czytelnikom chwilę wytchnienia od areny i zastąpiła ją prawdziwą wojną, która w gruncie rzeczy niewiele różni się od idei igrzysk. Z drugiej jednak, przyzwyczajony do pewnego schematu czytelnik odczuwa brak specyficznego klimatu, towarzyszącego przygotowaniom i otwarciu Głodowych Igrzysk. Jest to pewnie powód, dla którego "Kosogłos" uznawany jest za najsłabszą część trylogii, ale zastanówmy się czy chcielibyśmy czytać to samo po raz trzeci? Nie ulega wątpliwości, że ostatni tom jest całkowicie odmienny od pozostałych, ale przecież inny nie znaczy od razu gorszy. Pod względem języka jest dokładnie na tym samym poziomie, nie widać poprawy po poprzednich częściach (bo w gruncie rzeczy tej poprawy nie potrzebował), a na pewno nie jest też gorszy. Motyw podziemnego dystryktu i powstającej opozycji przykuwa uwagę, ale jednak pozostaje w cieniu Głodowych Igrzysk i nie trzyma już w napięciu tak mocno. Być może tkwi tu niewykorzystany potencjał, bo rzeczywiście, sam pomysł brzmi intrygująco, jednak podczas czytania to zaciekawienie gdzieś się ulatnia.
Mnogość wzruszających momentów, walka na śmierć i życie, a także wielkie poświęcenie, na jakie muszą być gotowi bohaterowie stanowią siłę tej części. Dodajmy do tego mocne, zaskakujące zakończenie i mamy doskonałe zwieńczenie słynnej trylogii. Szkoda tylko, że na rozwój wydarzeń trzeba długo czekać, akacja niekiedy jest bardzo rozwleczona, a w efekcie chwilami nużąca. To jednak nic w porównaniu do emocji jakie towarzyszą bohaterom i czytelnikom, bo w istocie, losy najważniejszych postaci nie pozostaną nam obojętne. To, jak zmieniła ich wojna jest niemalże namacalne, widoczne w każdym geście i w każdym słowie. Bez wątpienia nie są to te same osoby, którymi byli przed pierwszymi Głodowymi Igrzyskami.
"Kosogłos" to najbardziej przejmująca, ale i okrutna część ze wszystkich. Ale muszę dołączyć do grona osób uważających je za najsłabszą. Nie tyle "słabą", co po prostu nieco gorszą od pozostałych. Nie zmienia to tego, że cała trylogia jest godna polecenia. Świetny pomysł, świetne wykonanie, świetni bohaterowie. Nic dziwnego, że cała seria "Igrzysk śmierci" uznawana jest za jedną z najlepszych w swoim gatunku. Ona naprawdę taka jest.