Wydawca obiecał, że z tej książki dowiem się jak zastosować neuromarketing w e-commerce... Oraz jak dotrzeć do klientów oraz zaangażować ich na tyle, by kupili to, co chcę im sprzedać. Obietnice - nomen omen - brzmiały obiecująco. Ale czy faktycznie każdy po lekturze tej pozycji zmienia się automatycznie w magika od neuromarketingu?
No nie, nie ma tak. Chociaż myślę, że lektura może zainteresować:
· grafików komputerowych,
· copywriterów,
· właścicieli stron i sklepów internetowych,
· menadżerów różnych szczebli,
· wszystkich, którzy (z różnych przyczyn) interesują się marketingiem jako takim.
Pod warunkiem, że dopiero zaczynają swoją przygodę z reklamą w sieci. I nie mają za sobą całego cyklu szkoleń z neuromarketingu stosowanego. Ponieważ wyniki licznych badań opisywanych w książce, znane są w Stanach Zjednoczonych czy Niemczech już od ponad 10 lat.
Internauto, wiem co czujesz
Tak, już od dawna przeprowadza się już nie tylko ankiety dotyczące stron internetowych (z pytaniami, na które konsumenci odpowiadają w sposób świadomy) ale i bada reakcje mózgu (analizując zmiany, których konsumenci wcale nie muszą być świadomi).
By osiągnąć maksimum wiedzy na temat emocji użytkowników internetu wykorzystuje się: rezonans magnetyczny, EEG, badanie gałek ocznych i mimiki twarzy (FACS) i wiele innych metod.
Jak rozumiem - współcześni kupcy uparli się przejrzeć nasze emocje na wylot. Chcą wiedzieć co i kiedy czujemy, w dodatku lepiej niż my sami. Czy w oparciu o wiedzę na temat reakcji emocjonalnych w określonej grupie docelowej - uda się tej grupie sprzedać wszystko? Taki jest plan...
"Gadzi mózg" rządzi
Co mi dała ta książka? Lekki niepokój. Prócz tego zaczęłam się zastanawiać jak to będzie, kiedy przez komputer czy smartfon - różne marki i politycy uwodzić nas będą nie tylko kolorami, dźwiękami, ale i zapachami, smakami czy bodźcami dotykowymi (multisensoryka). Trochę tu mało o storytellingu, którym ostatnio się interesuję (ale to w końcu nie jest książka na ten temat). Za to znalazłam tu całkiem sporo ciekawostek. Np. że dla reklamotwórców najistotniejsza jest t "gadzia", część naszego mózgu. Ta najbardziej pierwotna pod względem ewolucyjnym. Która wciąż decyduje o tym co mamy robić by przeżyć lub czuć się fajnie... Zgadnijcie w jakim stopniu nasze gadzie mózg miały znaczenie dla twórców portali społecznościowych :)
(Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl)