Wszyscy znamy bajkę o chłopcu, który na zawsze chciał pozostać dzieckiem. Piotruś Pan, bo o nim mowa, rozbudzał wyobraźnię niejednego malucha. Opowieść o nieznośnym Piotrusiu owładnęła również małego Kubusia Ćwieka. Bajka ta stała się jego obsesją. Oglądał wszystkie jej ekranizacje, czytał wszystkie książkowe wersje tej historii, w nieskończoność odtwarzał słuchowisko z serii Bajki-Grajki. Po latach Kubuś dorósł, ale sentyment do historyjki z dzieciństwa pozostał. Będąc już dorosłym Jakubem, poczytnym pisarzem i publicystą, postanowił napisać dalsze przygody Zagubionych Chłopców i Dzwoneczka.
Powieść rozpoczyna się mocnym, wybuchowym akcentem! Już od pierwszych stron staje się zapowiedzią doskonalej rozrywki. Tempo akcji nie zwalnia ani ma moment. Chłopcy byli kiedyś mali, mieszkali w Nibylandii, cały dzień wygłupiali się i łobuzowali pod przewodnictwem Piotrusia Pana. A później przyszła ta dziwka Wendy i Piotrusiowi całkiem odbiło. Teraz dorośli, ale ani odrobinę nie dojrzeli. Pod swoje skrzydła wzięła ich Dzwoneczek, która porzuciła strój słodkiej wróżki i kazała nazywać się Mamą. Chłopcy są hałaśliwi, wulgarni, szowinistyczni (młyn na wodę feministkom), momentami wręcz obleśni, a przy tym tak cholernie zabawni, że trudno opanować głośny śmiech. Panowie nastawieni są na rozrywkę pod każdą postacią. Przed głupimi wybrykami może ich powstrzymać jedynie widmo zdenerwowanego Dzwoneczka. Tylko ona i Stalówka dojrzeli, chociaż trzeba przyznać, że gówniarskie zachowanie podopiecznych udziela się także jej. Panowie jeżdżą na wielkich motocyklach, noszą skórzane kurtki i broń, zabijają zombie i cały czas świetnie się bawią. A ja razem z nimi! Z natury jestem raczej tchórzliwa i skutecznie unikam nagłych skoków adrenaliny. Wydaje mi się, że właśnie dlatego powieść spodobała mi się tak bardzo. Ukryta bezpiecznie pod kocem we własnym pokoju mogę przeżywać tak ekstremalne przygody, że aż włos się jeży na głowie!
Jakub Ćwiek słusznie zauważył, że w powieści Jamesa M. Barriego jest coś przygnębiającego. Również jego „Chłopcy” podszyci są smutkiem i nostalgią. Mężczyźni, którzy pozostali dziećmi nie rozróżniają zła od dobra, co prawda postępują intuicyjnie, ale przecież nie można całe życie być beztroskim i nieodpowiedzialnym. Dzieci po to mają rodziców i opiekunów, aby wskazywali im właściwą drogę, pokazywali właściwe wzorce, wytłumaczyli różnicę między tym co dobre, a tym co złe. Najważniejszym pytaniem, jakie w pogłowiu stawia sam autor jest: „A co się dzieje, kiedy nie mają?” Dzięki temu rozrywkowe czytadło zyskuje nowy wymiar.
Zdaję sobie sprawę z faktu, że nie jest to literatura najwyższych lotów, a ilość przekleństw może zniechęcać co wrażliwszych czytelników. Mimo to nie pamiętam kiedy ostatnim razem tak świetnie bawiłam się czytając jakąś książkę! Uwielbiam to uczucie, kiedy tak bardzo chcę wiedzieć co będzie dalej i jednocześnie smutno mi z powodu topniejącej ilość stron pod palcami. I ta pustka i żal, że to już koniec...
Na zakończenie wyznam wam w sekrecie, że zakochałam się w Kędziorze! Panie Ćwiek, pisz Pan szybciej kolejny tom przygód Chłopców, bo ja tak bardzo tęsknię!
Szczerze polecam!