Olle Lönnaeus jest dziennikarzem gazety Sydvenska Dagbladet. Obecnie mieszka w Lund, ale dorastał w Tomelilla, gdzie częściowo toczy się akcja jego trzeciej w dorobku powieści. Debiutancka książka, Pokuta zdobyła nagrodę Szwedzkiej Akademii Pisarzy Kryminałów za najlepszy debiut roku, natomiast druga powieść, Wielkie serce Mike'a Larssona, została nominowana na kryminał roku 2010 i wygrała Nagrodę Południowej Szwecji za Kryminał Roku 2011. Dużo tych sukcesów, nieprawdaż? Dlatego jako wielbicielka kryminałów nie mogłam oprzeć się Jedynej prawdzie i przetestować ją na sobie.
Pewnej mroźnej zimowej nocy Joel Lindgren dostaje tajemniczy telefon od ojca, z którym od dwudziestu lat nie utrzymuje kontaktu. Jest to spowodowane jego ogromną nienawiścią do taty, który przez całe dzieciństwo syna pił i bił matkę. Nie było między nimi żadnej więzi, co zaowocowało odejściem Joela z domu w wieku osiemnastu lat. Tak więc, gdy niespodziewanie odbiera to połączenie, w którym ojciec mówi, aby przyszedł do niego, bo nie zostało mu już wiele czasu, nie zastanawiając się idzie o północy przez śnieżycę, przez ogromne zaspy do swego rodzinnego domu. Co tam zastaje? Martwego już Martena, powieszonego na haku przy suficie. Gdy budzi się rano, widzi przybyłą już na miejsce policję i wielkie czerwone litery składające się na napis Ghadab Allah czyli Gniew Boga.
Jasne staje się, iż morderstwo to jest sprawką muzułmanów, fanatyków religijnych, którzy z zimną krwią pozbywają się Niewiernych. A jeśli ktoś jeszcze rzucił się w oczy jakimś wydarzeniem, to znajduje się na pierwszym miejscu na liście do odstrzału. Marten Lindgren przed laty namalował serię obrazów przedstawiających Mahometa pod postacią świni, więc jasne już chyba jest, iż ojciec Joela nie był według nich niewinny. Policji udaje złapać się podejrzanego, czekają ich teraz tylko długie męczące przesłuchania.
Joel próbuje na własną rękę poznać przeszłość swojego ojca, dowiaduje się o nim zadziwiających rzeczy, których nigdy by się po nim nie spodziewał. Spotyka wielu ludzi, w których otoczeniu żył Marten, którzy znali go o wiele lepiej niż jego własny syn. Przez lata go nienawidził i nawet w myślach nigdy nie nazwał go ojcem, tylko po prostu Marten lub staruch.
"Szukam światła w całym mroku, który otaczał Martena. jakiejś cienkiej strużki dobra w całym tym złu."
Joel Lindgren w wielu cechach charakteru przypomina swojego ojca. To melancholik, pesymista, hipochondryk, świetnie gra na saksofonie. Niedawno powrócił w rodzinne okolice; wcześniej spędzał czas w wielu różnych miejscach, miał żonę, z którą rozwiódł się, ale o której nie może zapomnieć. Na każdej stronie rzuca się w oczy jego przeraźliwa samotność, nie tylko gdy o tym myśli, ale również w czynach. Brakuje mu kogoś bliskiego, z kim mógłby porozmawiać, nie ma przyjaciół, z którymi zleciałby mu czas.
Kolejną bardzo ciekawą postacią jest Fatima, policjantka arabskiego pochodzenia, która zajmuje się sprawą morderstwa. Ona także jest bardzo samotna, całkowicie poświęciła się pracy. Wbrew pozorom nie ma łatwego życia. Przez większość powieści stara się rozgryźć podejrzanego za zabicie Martena, który jest bardzo twardym i nieprzewidywalnym przeciwnikiem. Jednocześnie obawia się go, ale jest też jest zaintrygowana, co kryje się w jego głowie. Przez lata ciężko pracowała, aby przebić się w policji ze swym arabskim pochodzeniem.
"- Może to zabrzmi głupio. Ale zastanawiam się, jaki jest właściwie sens tego wszystkiego?
- Życia?
- Tak...?
- Czy musi być jakiś sens?
- Chyba powinien...?"
Narracja jest trzecioosobowa, przeskakuje raz na Joela, raz na Fatimę. Razem stanowią świetnie zgrany duet. Powieść porusza temat, z którym nigdy wcześniej nie zetknęłam się w czytanej przeze mnie literaturze, a mianowicie motyw terroryzmu na tle religijnym. Wydaje się, iż autor posiada sporą wiedzę z tego zakresu. Napisałam "wydaje się", ponieważ nie mogę powiedzieć, ile z tego jest prawdą, ale odebrałam informacje na ten temat jako rzetelne i sprawdzone.
Jedyna prawda to ambitniejsza lektura. Obawiałam się troszkę tematu terroryzmu, który niezbyt mnie interesuje, ale nie było tak źle. To świetny kryminał, którego główną zaletą są dobrze skonstruowani bohaterowie. Niestety, już w połowie książki miałam swój typ dotyczący mordercy Martena, który okazał się prawdziwy. Nie jestem specjalistką w domyślaniu się tego typu rzeczy, ale tutaj jakoś po prostu ta osoba mi pasowała. Dlatego miłośnicy kryminałów, którzy posiadają umiejętność odkrywania sprawcy przed ostatecznym rozwiązaniem mogą poczuć lekki niedosyt. Do gustu nie przypadło mi także zakończenie, które było jak dla mnie zbyt przyspieszone i uproszczone. Jednak poza tymi kilkoma minusami powieść spodobała mi się; czyta się ją lekko i na pewno sięgnę po poprzednie dzieła autora. Bardzo ważne jest też to, iż Olle Lönnaeus daje nam do zrozumienia, że warto dbać o naszych najbliższych póki możemy, bo potem może być na to za późno.