Tak naprawdę nie chodzi o czarne kolory, muzykę heavy metalową, Marilyna Mansona, malowanie paznokci i grę w Dungeons & Dragons. Nie chodzi też o czytanie książek fantastycznych w których smoki – symbole szatana – leżą na górach pełnych złota (niby że chciwość), albo w których Harry Potter pokonuje Lorda Voldemorta.
Chodzi o to, że w pewnych szczególnych okolicznościach religia wyrządza poważne i nieodwracalne szkody.
Żeby nie być gołosłownym możemy wspomnieć w tym wypadku o średniowiecznych stosach, o polowaniu na czarownice w Salem, które zaczęło się od fantazji, a skończyło dość realną śmiercią mnóstwa osób i o sprawie Ingramów, która w 1988 roku wstrząsnęła Ameryką.
Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby nie splot kilku ,,nieszczęśliwych przypadków''. Po pierwsze, mniej więcej w tym czasie ukazała się książka Michelle pamięta, która okazała się kompletnym hitem sezonu wśród chrześcijan – Michelle opisywała w niej jak to w trakcie terapii dogrzebała się do swoich wypartych wspomnień związanych z tym, że... wykorzystywała ją tajna satanistyczna sekta. Wykorzystywała, rzecz jasna, okrutnie i bezlitośnie i to przy użyciu wszystkich stereotypowych satanistycznych zabaw do których należy zaliczyć wyuzdany seks, gwałt, rytualną aborcję, zjadanie dzieci, mordowanie dzieci i zwierząt domowych, picie krwi i tak dalej, i tak dalej.
Po drugie, dziesięć lat wcześniej Anton Szandor LaVey wydał ,,Biblię szatana'', co w dość konserwatywnych chrześcijańskich kręgach nie zostało dobrze przyjęte. Sataniści stali się doskonałymi kozłami ofiarnymi, które można posądzić o... w zasadzie o wszystko. A ponieważ ,,wyszli z szafy'' i stracili w ten sposób status ,,nieistniejącego zagrożenia'' można było ich obwiniać o wszystkie złe i niegodziwe rzeczy jeszcze łatwiej.
Po trzecie, to był początek satanistycznej paniki, której echa słychać do dzisiaj w wypowiedzi takich ludzi jak ksiądz Natanek czy w publikacjach doszukujących się demonicznych znaków w ilustracjach przedstawiających pozornie niewinne sceny z Biblii, poprzez odsłuchiwanie kaset i płyt od tyłu, na zakazie oglądania Hello Kitty i Pokemonów kończąc.
Dzieci Ingramów dorastały i wychowywały się właśnie w takim otoczeniu, w bardzo konserwatywnej chrześcijańskiej rodzinie. W pewnym sensie faktycznie były ofiarami, ale rygorystycznego kultu czystości i poczucia winy, a nie satanistycznej sekty.
Nie tłumaczy to jednak w żaden sposób tego, dlaczego pod wpływem wizji Karli Franko i jej występu przed tłumem, dziewczęta wymyśliły swoją przeszłość na nowo.
Ta przeszłość była traumatyczna. Było w niej wykorzystywanie seksualne ze strony rodziców, był seks ze zwierzętami, z obcymi ludźmi, były satanistyczne rytuały, zapładnianie i aborcje były, było picie krwi i przybijanie gwoździami do podłogi.
Był też seks pedofilski, kazirodczy i homoseksualny. Cały przekrój okrucieństw o których nikt nie pamiętał do momentu w którym dziewczęta pod wpływem sugestii nie zaczęły sobie ,,przypominać''. I ich ojciec również. A potem matka.
Książka Lawrence Wrighta jest przerażająca z wielu powodów – pokazuje nam bowiem jak kruchą i nietrwałą strukturą są nasze wspomnienia. Jak łatwo można je zmieniać i nimi manipulować. Pokazuje, że da się nam ,,wszczepić'' wspomnienia nieprawdziwe i że będziemy w nie wierzyć (i je przeżywać) tak samo, jak wspomnienia o sytuacjach, które wydarzyły się naprawdę.
,,Szatan w naszym domu'' jest przerażający, bo pokazuje jak niewiele trzeba, żeby zniszczyć czyjeś życie, rodzinę, karierę i reputację. Co więcej, ta książka daje nam do zrozumienia, że osoby, które rozpętały to całe zamieszanie nigdy nie poniosły konsekwencji swoich czynów. Innych, w każdym razie, niż całkowite rozluźnienie więzi rodzinnych.
Wreszcie jest to też książka zwracająca uwagę na to, jak ciężko jest stworzyć harmonijną i kochającą się, szczęśliwą rodzinę. Że trzeba być do tego gotowym, dojrzałym emocjonalnie. Że nie można działać kompulsywnie, na zasadzie ,,Bóg dał, Bóg zapewni''. Że dzieciom trzeba poświęcać uwagę i czas. Że trzeba dbać nie tylko o ich życie duchowe, ale przede wszystkim o życie emocjonalne.
Bo dziecko kochane, pewne siebie, rozumiane i mające poczucie bezpieczeństwa nie musiałoby tworzyć fałszywych, obscenicznych i okrutnych wspomnień po to, żeby znaleźć się w centrum uwagi i uzyskać czyjeś wsparcie.