Po zachwycie "Tajemniczym Opiekunem" Jean Webster z dość dużym dystansem podeszłam to kontynuacji, która ukazała się pod tytułem "Kochany Wrogu". Z doświadczenia wiem, że kontynuacje rzadko dorównują pierwszej części. Jako że nie znalazłam tej pozycji w formie papierowej w zbiorach miejscowej biblioteki publicznej, a jedynie audiobook w jednym z serwisów oferujących dostęp do nich, postanowiłam wysłuchać listów pisanych przez Sally McBride w interpretacji Magdy Karel. Do tego też podeszłam z rezerwą, gdyż nie do końca ta lektorka mi pasuje. Okazało się, że ani w pierwszym, ani w drugim przypadku nie doświadczyłam rozczarowania. Zacznę od drugiego pozytywu - w miarę słuchania przyzwyczaiłam się do głosu i sposobu czytania lektorki. Jeśli chodzi o pierwszy, to powieść "Kochany Wrogu" nie zawiodła mnie, gdyż mimo, że określana jest jako kontynuacja, to właściwie stanowi osobną opowieść. A jeśli kontynuacja, to losów Zakładu Wychowawczego im. Johna Griera. Bohaterka "Tajemniczego Opiekuna" pojawia się w tle i nie jest już tak absorbująca. Dostajemy natomiast nową, jakże barwną bohaterkę - Sally McBride, która niemal dosłownie została przerzucona z salonów w sam środek domu dla sierot. Bardzo ją polubiłam, bo jest stanowcza, wytrwała, spostrzegawcza, czuła ale nie sentymentalna, przedsiębiorcza, potrafi nieźle negocjować i wspaniale pisać listy. Ma poczucie humoru, dystans do siebie i uczy się na błędach oraz wyciąga trafne wnioski z każdej sytuacji. Bohaterka prawie idealna. A kiedy w porę orientuje się w swoich uczuciach zostaje nam tylko jej pozazdrościć. Zdawałoby się, że taka bohaterka powinna nas znudzić swoją doskonałością, ale nic bardziej mylnego. Jej poczynania w pewnym sensie budzą podziw i zapewne są manifestem samej Jean Webster, w którym zawarła postulaty na temat tego, jak powinien wyglądać sierociniec z prawdziwego zdarzenie. Jak należy traktować przebywające w nich dzieci, które w większości nigdy nie przekroczyły progu rodzinnego domu, do czasu przybycia rudej panny McBride nosiły płaszczyki o dwa numery za małe oraz dusiły się w niewietrzonych pomieszczeniach, a po wyjściu na świeże powietrze, nie wiedziały jak bawić się na podwórku. Wielokrotnie w listach pobrzmiewa pogląd, że osieroconym dzieciom najbardziej potrzebna jest miłość.
W "Kochany Wrogu" Jean Webster przedstawiła sierociniec idealny, a raczej zmagania Sally McBride do przekształcenie w takie miejsce Domu Wychowawczego im. Johna Griera. Autorka nie wymyśliła reform, jakie przeprowadzała Sally bezpodstawnie. Pomysły na nie powstały prawdopodobnie podczas wizytacji w sierocińcach i domach poprawczych, gdzie pisarka poczyniła zapewne wiele cennych obserwacji. Jean Webster i jej Sally McBride to kobiety z początku XX wieku, które swoją postawą pokazały, że żeńska część społeczeństwa też ma coś do powiedzenia. Przełamywały stereotypy i konwenanse.
Dawno nie byłam tak zauroczona żadną z bohaterek, jak również mile zaskoczona powieścią epistolarną. Doskonale się bawiłam słuchając "Kochany Wrogu", ale też zastanowiłam nad wieloma problemami, które po dziś dzień pozostają aktualne. Dostajemy też niezłą menażerię postaci drugoplanowych z ich zaletami i wadami.
Polecam! Czasem warto sięgnąć po klasykę, nawet pomimo tego, że określana jest klasyką dla młodych.