Na okładce przeczytamy słowa Owen'a Kinga "Pełna ciepła komedia o smutku i ojcostwie. I o tańczących niedźwiedziach." I chociaż komedia o smutku brzmi trochę jak epitet sprzeczny, jest idealnym odzwierciedleniem tego co znajdziemy w środku.
Utratę bliskiej osoby każdy przeżywa na własny sposób. Przechodzimy różne etapy żałoby, staramy się pogodzić ze stratą. Próbujemy, bez brakującego elementu, krok po kroku odbudować przeszłość. Cegiełka po cegiełce stawiamy na nowo nas samych. Tak trudno się uśmiechnąć, odnaleźć słońce między chmurami, nie mówiąc już o ponownym zatańczeniu z partnerem zwanym życiem.
Zdarza się, że strata bliskiej nam osoby pozostawia trwały ślad na naszym zdrowiu, psychicznym i fizycznym. Mówimy wtedy o traumie.
W medycynie, trauma określana jest jako stan psychiczny wywołany działaniami czynników zewnętrznych, które prowadzą do głębokich zmian w funkcjonowaniu człowieka. Skutkiem takiego urazu u osoby dotkniętej traumą mogą być utrwalone trudności w powrocie do poprzedniego funkcjonowania. Jednym z objawów urazu psychicznego może być mutyzm czyli zaburzone posługiwanie się mową przy zachowaniu rozumienia mowy i możliwości komunikowania się w inny sposób, np. pismem. Mutyzm ma podłoże psychologiczne i pojawia się u osób, które wcześniej swobodnie posługiwali się mową.
"Dopiero teraz Danny zrozumiał, że po śmierci Liz w ich życiu powstała nie jedna wyrwa, lecz dwie. Jedna to pustka po członku rodziny, druga to przepaść pomiędzy nimi dwoma. Will wypełniał ją milczeniem, a Danny pracą, podczas gdy powinni wypełnić sobą nawzajem. Liz pod wieloma względami była mostem łączącym ich dwóch, a odkąd most się zarwał, żyli po dwóch stronach przepaści (...)"
Życie Danny'ego z dnia na dzień staje się pasmem przewodzącym same niepowodzenia. Po tragicznym wypadku samochodowym, w którym zginęła Liz, zostaje samotnym ojcem Will'a, traci pracę i popada w coraz większe długi. Will, jedenastoletni chłopiec, w wyniku traumy przeżytej po stracie mamy, zupełnie przestaje mówić. Chcąc ratować sytuację i zdobyć pieniądze na opłacenie mieszkania, z którego grozi im eksmisja, Danny obsesyjnie poszukuje pracy. Zrezygnowany wciąż negatywnymi odpowiedziami ze strony pracodawców, wpada na pomysł zostania ulicznym artystą i przebierając się za pandę rozpoczyna swoją karierę tańczącego niedźwiedzia. Pewnego dnia, zauważa swojego syna Willa, któremu dokuczają koledzy ze szkoły. Bez zastanowienia przerywa uliczne występy i ratuje chłopca z opresji. Will chcąc podziękować pandzie odzywa się po raz pierwszy od śmierci Liz. Nie wiedząc, że mężczyzna w przebraniu to jego tata, chłopiec wraca do parku by porozmawiać z pandą.
Ta książka spełniła wszystkie moje oczekiwania, powiem więcej, okazała się być ponad nimi. Przepiękna opowieść o budowaniu i utrzymywaniu trwających relacji, o cierpliwości, wyrozumiałości i wsparciu. Obraz walki ojca, który odkopuje się z gruzów jak żołnierz, podnosi broń i walczy dalej. Obraz syna, a powiedziałabym nawet ogólniej- dziecka, któremu oprócz czasu i zainteresowania ze strony rodzica, nie potrzeba niczego więcej, który w ramach wdzięczności zaświeci najjaśniejszym płomieniem, przyświecając drogę rodzicowi. Ja ujrzałam tutaj też inne relacje. Przyjaźń ponad podziałami, ponad kulturami, ponad wykształceniem czy zawodem. Wyzbywając się uprzedzeń można zbudować lepszy świat, można zyskać przyjaciół, których nazwiemy rodziną, można poczuć wiatr w skrzydłach i uwierzyć, że wszystko jest możliwe.
Historia opowiedziana przez James'a Gould-Bourn'a to powszechne prawdy, to lekcje które każdy z nas, w dorosłym życiu, powinien już znać i przyswoić. To zasady miłości, oddania i poświęcenia, których nie kupi się za żadne pieniądze, których nie zastąpią żadne nagrody, które spychają teorię materializmu na drugi plan. To bogactwo w najbiedniejszej z możliwych sytuacji, bo niczym są pieniądze kiedy jesteśmy samotni.
Warto zwrócić uwagę na język. Jest ciepły, kiedy trzeba wulgarny, ale przede wszystkim, opowiada historię w możliwie zabawny sposób. Uśmiechałam się mimo woli, zaśmiałam się w głos kilka razy. Czułam się wzruszona, dotknięta, przejęta, ale przede wszystkim zadowolona i uśmiechnięta.
Nie byłabym sobą gdybym nie wspomniała o... moim ukochanym Londynie gdzie rozgrywa się akcja książki. I chociaż nie znajdziemy tutaj dokładnych obrazów miasta, to dla kogoś kto je uwielbia i spędził tam wspaniałe momenty swojego życia, atmosfera tej stolicy odczuwalna jest między wierszami. Zatęskniłam za Londynem, uroniłam łzę, a pandy będące moimi ulubionymi zwięrzętami, pokochałam jeszcze bardziej!