Autor w tę historię wplątał prawdziwe realia, tu akurat historia zaczyna się w 1581 roku. W czasach, gdzie ludzie są zaślepieni wiarą w Boga, oraz przeróżnymi zabobonami. Wtedy bardzo wierzyli w czarownice, które były wszystkim potrzebne, ale pomimo tego toczyły się na nie polowania. Niejedna kobieta przez pomówienia, złe spojrzenie, czy też z zemsty stawała się tą o złym oku. Posłanniczką samego diabła, z którym miała konszachty. Wiele niewinnych cierpiało katusze. Kobieta wskazana na czarownicę, zawsze nią była i nie było dla niej ratunku. Autor pokazuje nam te czasy, dodając do tego nieco wyobraźni.
W tym opowiadaniu bohaterką jest Ingrid, która doświadczyła podobnych przejść. Dziewczyna pochodząca z dobrego domu, w którym wszyscy byli mocno wierzący. Po śmierci jej bliski, których dopadła dżuma, Ingrid musiała chronić nowo narodzoną córkę. Wyruszyła w głąb lasu do kobiety, która uświadomiła jej, kim tak naprawdę jest. Z czasem zdała sobie sprawę, że jest prawdziwą czarownicą. Kobietą, która ma dar widzenia tego, co zwykły człowiek nie zdoła zobaczyć. Uważała, że takie kobiety to tylko kłamstwa, ale gdy zaczęła doświadczać przeróżnych rzeczy, wiedziała, że jej towarzyszka Zorina ma rację. Wiele miesięcy przebywała w jej towarzystwie, ale i również wspaniałej córeczki, jednak nadal brakowało jej ukochanego. Mężczyzny, który uważany był za posłannika diabła. Kata, który nawet nie myślał, że kiedykolwiek ktoś zdoła go pokochać. A jednak się stało, Ingrid dostrzegła w nim coś więcej, niż zło. Los chciał, aby ponownie się połączyli. Po okrutnych przejściach Bjorn musiał wziąć sprawy w swoje ręce i ratować rodzinę. Kosztem tego była rozłąka z córką Marią. Oszukani przez pastora, byli zmuszeni opuścić miasto sami. Po długim wyczekiwaniu w Dolinie ruszyli by odzyskać Marię. Kiedy w końcu byli u progu plebani, wydarzyły się kolejne przeciwności losu. Pastor po raz kolejny odebrał im ich najcenniejszy skarb. Wraz ze swoją partnerką i córkami zabrali małą Marię do Polski, gdzie przez wiele lat myślała, że mieszka z prawdziwymi rodzicami. Charlotta, bo tak nadano jej imię, zaczęła doświadczać tego samego, co jej matka. Nie miała pojęcia, co się z nią dzieje, przez co zaczęła wątpić w swoje powołanie i opuściła klasztor, do którego wstąpiła przed kilkoma miesiącami. Niespokojna kobieta pewnego dnia wraca do domu, gdzie ojciec opowiada jej całą historię. Lota postanawia odszukać swoją rodzinę, więc wyrusza do Norwegii, a tam czekają ją kolejne wyzwania. Na drodze całej rodziny stają kolejne przeszkody, z którymi wspólnie muszą sobie poradzić.
Historia jest piękna, a zarazem ma w sobie wiele bólu. Połączyła dwoje ludzi. Czarownicę i Kata. Nikt by nigdy nie powiedział, że taka miłość może istnieć naprawdę. Ingrid i Bjorn byli niemalże idealnym związkiem, pomimo utraty córki zawsze wierzyli, że się odnajdzie. Książka jest pełna przeżyć. Pokazuje, jak silne mogą być rodzinne więzi. Wystarczy wiara i miłość, bo dzięki wsparciu bliskich nie poddajemy się i walczymy do końca. Historia daje nam do wiadomości, że powinniśmy zwracać uwagę na zachowanie innych. Przybrane siostry Loty ucierpiały właśnie przez taką nieuwagę. Książka była dla mnie ciekawa. Wciągnęła mnie już od pierwszych kartek, że cały czas miałam w głowie, co będzie dalej. Od dawna nie czytałam tak dobrej historii z tego gatunku. Poznałam pokolenia widzących, a teraz cierpliwie czekam na dalsze losy bohaterek. Myślę, że pokolenie złych będzie miało w sobie prawdziwy ogień.