Cofnijmy się w czasie do 1581 roku, gdzie w owładniętej epidemią dżumy Norwegii toczy się walka o życie.
W wyziębionej chacie, w której to zaraza wybiła niemal całą rodzinę, młoda kobieta imieniem Ingrid rodzi dziecko. Ostatnią deską ratunku okazuje się wizyta u starej czarownicy Zoriny...
Kobieta uczy się jak sporządzać leki z ziół i nieść ukojenie znękanym chorobą ludziom. Wiedzie życie u boku kata - Bjorn jest bowiem ojcem jej dziecka i wielką miłością. Jednak, czy zaznają spokoju?
Otóż Ingrid jest obdarzona pewną umiejętnością, widzi więcej niż zwykły śmiertelnik. Ukazują jej się zjawy.
Tymczasem w Norwegii trwa polowanie na czarownice, a posądzona o czary Ingrid przeżyje piekło... Co przyniesie przyszłość?
Przedstawiam Wam wyjątkową historię kobiet z pewnego rodu. Posiadają zdolności... A te przysporzą im zmartwień. W czasach, gdy nagonka na kobiety parające się magią trwa, nie będą miały łatwo i jedynym wyjściem może okazać się ukrywanie swoich darów.
Przyznam, że wobec tej lektury miałam duże oczekiwania i jak się okazało, nie zawiodłam się. Książka pochłonęła mnie bez reszty, a do niektórych bohaterów zapałałam wielką sympatią. Zacznijmy od Ingrid i Bjorna. Ta dwójka zdecydowanie została postawiona przed wielką próbą i to nie raz. Jednak uczucie miłości między nimi nie gasło - jedno stało murem za drugim. Lubiłam, gdy byli razem. Bolało mnie, gdy los ich rozdzielał.
...