Z krótkiej biografii po wewnętrznej stronie okładki można wnioskować, że Mariusz Zielke to dosyć kontrowersyjny pisarz. Aż się sama dziwię, że wcześniej o nim nie słyszałam. „Formacja trójkąta”, która została wydana w 2013 roku opisywała kulisy jednej z największych afer korupcyjnych w naszym kraju. Z powodu tej powieści doszło do masowych aresztowań, a co za tym idzie – książka zyskała rozgłos, podobnie jak sam autor. Oczywiście nie do końca wyszło mu to na dobre, ponieważ nie raz mu grożono, a nie rzadko żądano odszkodowań za ujawnianie tajemnic. Jednak jak widać pan Zielkie się tym nie zraził i tworzy dalej…
„Easylog” to jego najnowsza powieść. Jest to historia Ben’a Stiller’a, który zasłynął wynalezieniem Wally’ego – niemalże sztucznej inteligencji, która ułatwia ludziom życie na każdym kroku. Technologia i sukces mają jednak swoje mroczne strony… Czy ma to jakiś związek z tym, że dziesięć lat temu zaginęła jego kochana Sally, a on stracił posadę w korporacji SkyCom? W końcu to dzięki niemu ta firma wzbiła się na wyżyny. Teoretycznie śledztwo w sprawie Sally umorzono, Ben musiał się z tym pogodzić i żyć dalej. Ale jak to zwykle bywa z demonami przeszłości… powracają. W życiu Stiller’a zaczyna się pojawiać całe mnóstwo zagadek, z którymi będzie musiał się zmierzyć.
Jak już powyżej wspomniałam, „Easylog” było moim pierwszym spotkaniem z autorem. Książka zainteresowała mnie swoim opisem, ponieważ lubię emocjonujące tajemnice, szybką akcję i ogólnie thrillery. W dużej mierze narratorem powieści jest sam Ben, dzięki czemu w łatwy sposób przychodzi nam poznanie głównego bohatera oraz jego myśli. Jednakże rozgryzienie go okazuje się trudne. Dopiero na koniec książki odkrywamy prawdę i widzimy, o co naprawdę chodziło. Dobra rzecz, prawda? Bohaterów jest tutaj odpowiednia liczba, która nie pozwala nam się pogubić w tym, kto jest kim. Czasami autorzy przesadzają z wprowadzaniem zbyt dużej ilości postaci, co potrafi nas zbić z tropu. W tym przypadku jest ich paru, każdy odgrywa istotną rolę, ale niestety są troszeczkę za słabo nakreśleni.
Początkowo akcja rozwija się powoli, autor wprowadza nas w klimat tej historii. Jednak już po chwili tempo akcji znacznie przyspiesza i utrzymuje się tak do samego końca. Dzięki temu czytelnik daje się porwać fabule i jest w stanie szybko przeczytać całą powieść. Ja dałam jej radę w niecałe trzy godziny, więc nie jest to lektura na dłuższe wieczory. Raczej na jeden, gdy mamy ochotę się zrelaksować, zapomnieć na chwilę o otaczającym nas świecie i przeżyć coś emocjonującego. W pewnym momencie poczułam się całkowicie zdezorientowana jeśli chodzi o rozwój wydarzeń. I pisząc to, nie mam na myśli niczego złego. Rzadko się zdarza, się książka potrafi mi tak namieszać w głowie. To ten rodzaj pozytywnego zawirowania, które ma nam utrudnić rozwikłanie tajemnicy. I przyznaję szczerze, że jest ono dosyć zaskakujące, zapewne dzięki zabiegom zastosowanym przez autora, które zbijają nas z tropu.
Zaletą jest też styl autora – prosty, ale nie banalny. Sprawia, że książkę czyta się faktycznie przyjemnie i szybko. Ta historia potrafi sobą zainteresować i sprawić, że nasza ciekawość bierze górę – koniecznie musimy dowiedzieć się prawdy. Musimy poznać odpowiedzi na pytania: Kto? Jak? I dlaczego? Nie znajdziemy tutaj wielowątkowości i motywów pobocznych, wszystko sprowadza się do jednej sprawy, którą autor w umiejętny sposób skonstruował i pokomplikował. W przypadku thrillerów lubię skupienie się na jednym wątku, ponieważ w dużej mierze te pozostałe mnie rozpraszają – odrywają mnie od tego, co jest dla mnie ważniejsze w tym typie literatury. Cieszę się, że autor skupił się na jednym i poświęcił mu swoją uwagę, a nie pisał na siłę dodatkowe historie pseudo-urozmaicające fabułę. To nie zawsze wychodzi na dobre.
„Easylog” to całkiem przyjemna pozycja, która zapewnia rozrywkę na jeden wieczór. Czyta się przyjemnie, nie ma czasu na nudę, a fabuła jest dobrze skonstruowana. Nie jest to może najlepszy thriller, jaki miałam okazję czytać, ale godny uwagi. Na pewno nie żałuję czasu poświęconego na tę książkę, ponieważ dobrze się z nią bawiłam – to uczucie, gdy straciłam orientację było tego warte. To dowód na to, że książki faktycznie potrafią rozbudzić nasz umysł do granic możliwości. Oceniam ją jako dobrą lekturę, w której być może widziałam parę niedociągnięć, ale przymknęłam na nie oko – liczyła się dla mnie rozrywka. Wystawiam 6,5/10.