Nazwisko pana Zielke nie powinno być nam, czytelnikom, obce. Jego książki zachwycają nie tylko pod względem pomysłów na fabułę, ale również ich wykonaniem: od początku do końca są przemyślane i opisane z najdrobniejszych szczegółach. Z początkiem tego roku została wydana kolejna jego powieść o intrygującym tytule „Easylog”. Ci, co znają twórczość tego autora, z pewnością wiedzą, czego się spodziewać. Dodam, że tym razem możemy poczuć się zaskoczeni. Bo oprócz znanej nam akcji, jaką zawsze znajdziemy w powieściach pana Zielke, dostajemy zagadkę, której nie da się obejść własną teorią. Tak głębokiego spisku jeszcze nie spotkałam, a podobnych książek mam za sobą bardzo wiele…
Ben Stiller to człowiek, który w życiu ma za sobą wiele przeszkód. Dziewięć lat wstecz jego ukochana zaginęła, a on sam stracił pozycję w najlepszej technologicznej firmie SkyCom. Pewnego dnia demony przeszłości powracają do mężczyzny. Widok jego zaginionej kobiety wywraca jego życie do góry nogami. Nastają godziny, w których Stiller staje się osobą nie tylko zranioną, ale również ściganą. Okazuje się, że technologiczny postęp ma zupełnie innego ojca, a „śmierć” ukochanej Bena stoi pod wielkim znakiem zapytania. Wiele wątpliwości i do końca nie wiadomo, kto i do czego się przyczynił.
Najnowsza powieść pana Zielke to z pewnością jedna z lepszych, jakie udało mi się ostatnio przeczytać. Nie chodzi tu tylko o ulubiony gatunek, ale o całkowity profesjonalizm, jakim posługuje się autor, a także elementy zaskoczenia, które zastosował. „Easylog” to książka z pozoru taka, jak każde inne. Może się nawet wydawać, że prócz tej zagadki na temat ukochanej głównego bohatera i nowinek technologicznych, nic ciekawszego w niej nie ma. A to jedynie zwyczajna gra pozorów. Historia od początku nie tylko intryguje, ale również mocno wciąga. Systematycznie poznajemy każdy ważny w fabule wątek, który tworzy nam logiczną całość. Jednak do samego końca nie wiemy, co tak naprawdę jest prawdą, a co jedynie złudzeniem. Autor gra nie tylko na wątkach własnej historii, ale również na naszej intuicji. Do ostatniej kropki nie wiadomo, jak to wszystko potoczy się dalej…
Ale nie tylko to mile zaskakuje. „Easylog” to w dużej mierze opowieść o technologicznym wymiarze. Spokojnie, nie jest to przytłaczająca ilość faktów z tej dziedziny. Występują w dużej formie, ale nie przysłaniając głównego założenia. Przyznam szczerze, że czytając na temat dużych korporacji i ich projektach mogłam się lekko pogubić, czasem nawet odnosiłam wrażenie, jakby zbyt zostały wyolbrzymione i wyidealizowane. Jednak patrząc przez pryzmat czasu, wiem, że razem wszystko układa się w logiczną i spójną, a nawet bardzo ciekawą całość. W końcu nieprzypadkowo książka nosi taki, a nie inny tytuł. Razem z pozostałymi wątkami wygląda to naprawdę ciekawie, a już w połączeniu ze stylem pana Zielke – wręcz fantastycznie. Te ponad trzysta stron można z łatwością przeczytać w kilka godzin. I w żadnym wypadku nie będą to godziny stracone.
„Easylog” to powieść zupełnie inna, świeższa na naszym rynku. Choć zapewne spotkaliśmy się z podobnymi powieściami, to ta zdecydowanie bije ich na głowę. Mariusz Zielke postarał się o głęboką historię, która nie tyle, co ciekawi, ale równie mocno zaskakuje. W tego typu książkach element zaskoczenia jest bardzo ważny, a tutaj mamy do czynienia z czymś jeszcze większym. Nie tylko zostajemy pozytywnie nastrojeni, ale totalnie wyprowadzeni w pole, jeśli chodzi o rozwiązanie fabularnej zagadki. Ten manewr zupełnie zmienia oblicze powieści. Aż chce się powiedzieć: well done, Mr. Zielke. Well done… Polecam!