Do tego, żeby napisać sympatyczną, fajną i wartościową książkę dla dzieci trzeba mieć talent.
Trzeba jednak mieć talent niesamowity i nieomal wybitny, żeby napisać taki zbiór wierszy dla dzieci, który mnie zdenerwował.
Strong boomer vibe
Książkę otwiera wierszyk ,,Smartfon Kubusia''. I przyznam, że z początku myślałam, że to będzie takie rymowane ględzenie o tym, że ,,smartfony są be, kiedyś to były czasy, teraz nie ma czasów'', ale kiedy doszłam do drugiej(!) zwrotki i przeczytałam: ,,A mama wspomina / jak się w tydzień znudził lekcjami pianina'' to mnie szlag trafił. Naprawdę? Czy próbowanie i porzucanie nowych rzeczy nie powinno być przywilejem dzieciństwa? To w takim razie kiedy dziecko ma próbować nowych rzeczy? Jak już dorośnie? W drodze między pracą a domem? Na emeryturze?
Dlaczego w ogóle mama Kubusia zakłada, że młodemu znudzi się smartfon, skoro znudziło mu się pianino? Przecież te rzeczy są od siebie całkowicie różne! A nawet jeśli mu się znudzi, ten smartfon to czy jest to dobry argument (podpowiadam: nie, nie jest) żeby dziecku odmawiać czegoś na czym mu zależy?
Ale! Wierszyk ma też morał, a jest on taki, że ,,smartfony są be'' i w ogóle to z Kubusia jest ,,leniuch, cymbał oraz głąb'', bo ma złe oceny i problemy w szkole. I ani słowa o tym, że rodzice, rozumiecie mili moi, mogą być odpowiedzialni za taki stan rzeczy. Nie. To z pewnością smartfon. To ta elektronika i pewnie jeszcze gry komputerowe.
Drugi wierszyk - ,,Dzień Borsuka'' – jest z kolei zwyczajnie, upraszam o wybaczenie, chamski. Przychodzi kruk do dzięcioła, żeby się dowiedzieć jak należy świętować dzień borsuka, na co dzięcioł mu odpowiada ,,Nijak! Bo to straszny mruk!''.
W ten oto ,,humorystyczny'' sposób uczymy dzieci, że nie trzeba być miłym i robić miłych rzeczy dla osób mrukliwych, małomównych czy zwyczajnie smutnych. Dobrze, że w Stumilowym Lesie o tym nie wiedzieli, bo wtedy życie Kłapouchego mogłoby być jeszcze bardziej szare i nieszczęśliwe.
Trzeci wierszyk (,,Wędrówka jeża'') dał mi na chwilę nadzieję na to, że może nie będzie aż tak źle, a te dwa pierwsze twory to tylko tak, no jakoś przypadkiem się znalazły w zbiorze, ale autor natychmiast wyprowadził mnie z błędu dzięki wierszykowi ,,Warto być miłym''.
W ogóle z całej lektury przebija przeświadczenie, że dzieci same z siebie są małymi demonicznymi niegrzecznymi i głupimi istotami, które trzeba ujarzmić i których w żadnym wypadku nie należy chwalić, bo kara działa najlepiej i najbardziej motywująco (,,Warto być miłym'', ,,Bazylicha'', ,,Klasówka'', ,,Jak nakarmić smoka?'', ,,O dziewczynce, która wrzeszczała''). A ośmieszanie dziecka też jest spoko (,,Smartfon Kubusia'', ,,Bazylicha'', ,,Straszna historia'') no bo przecież to, że nauczycielka – haha – uznaje, że błędy ortograficzne są najstraszniejszą rzeczą w klasie jest takie zabawne. Nic, tylko boki zrywać.
(Ale nikomu nie przyszło do głowy, że jeśli tych błędów jest naprawdę aż tak dużo u tak wielu dzieci w tak wielu wypracowaniach to może – nie wiem – trzeba wprowadzić jakieś zmiany do metod nauczania, bo obecne nie działają najlepiej?)
A wisienką na torciku niech będą celowe błędy w wierszyku ,,Bazylicha'' – do tej pory się zastanawiam, czy osoby sepleniące naprawdę są w stanie wypowiedzieć słowo ,,wśród'' w taki sposób, który usprawiedliwia jego zapis jako ,,fśrut''.
Niezależnie jednak od tego – dawanie dzieciom (które tak na dobrą sprawę cały czas uczą się języka) książki w której są celowe błędy ortograficzne nie jest dobrym pomysłem. Naprawdę.
Tylko ilustratorki żal...
Bo Natalia Huć wykonała kawał dobrej roboty tworząc ilustracje do ,,Jak nakarmić smoka'' – w szególności obrazki przedstawiające zwierzęta są urocze i wrażliwe, takie, że chce się na nie patrzeć. Bardzo chętnie zobaczyłabym jej prace w jakiejś fajnej i wartościowej historii dla dzieci.
I sama książka też jest ślicznie wydana. I w twardej oprawie, i z dbałością o szczegóły.
Tylko co z tego, skoro wierszyki są albo szkodliwe albo w najlepszym wypadku zwyczajnie marne? I z całą pewnością nie są one utrzymane ,,w najlepszej tradycji Jana Brzechwy i Juliana Tuwima''.
Nie polecam. Wręcz odradzam.
*książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl