Sięgając po "Spojrzenie w mrok" C. J. Tudor miałam nadzieję na kolejną powieść, tymczasem to jedenaście opowiadań i jak głosi napis na okładce - jedenaście odcieni makabry. No cóż, czy aby na pewno makabry? Nie do końca bym się zgodziła. Mimo, że w niektórych opowiadaniach pojawiają się potwory czy też poszatkowane lub gnijące zwłoki ludzkie, to jednak makabry w sensie czegoś odrażającego, wyjętego z horroru raczej tutaj niewiele. Jest natomiast, jak to u C. J. Tudor, sporo obserwacji psychologicznych, z których wyłania się nic innego jak makabryczne oblicze człowieka. Autorka tworzyła, a raczej składała ten zbiór opowiadań w trudnym czasie pandemii koronawirusa, a także żałoby po śmierci ojca. W takich momentach pojawia się wiele pytań i rozmyślań natury egzystencjalnej i to wydaje mi się najważniejsze w tym zbiorze opowiadań. Pokazane historie stanowią jedynie tło dla przedstawienia człowieka w świetle trudnych wyborów, katastrofy, końca świata, rzeczy ostatecznych. Autorka pokazuje, co w nas wówczas z człowieczeństwa zostaje, co dominuje, jakie cechy zwyciężają, jakie demony z nas wychodzą. To właśnie lubię u C. J. Tudor - opowiadanie historii, nawet banalnej, z której wyłania się głębszy sens, a czytelnik nie zamyka książki i sięga po następną, ale przystaje i chociaż przez chwilę rozważa przeczytane słowa.
Czytając opowiadania notowałam sobie krótkie o nich uwagi. Oto one:
"Ostatni rejs" - tematem jest władza nad drugim człowiekiem, a przede wszystkim myśl, że człowiek do wszystkiego się przyzwyczaja, a wyzwolenie z niewoli nierzadko okazuje się rozczarowujące.
"Blok" - więcej tutaj makabry niż w pierwszym opowiadaniu. Czyta się niezwykle rytmicznie i z zapartym tchem. Opowiadanie ma niezły potencjał na rozbudowanie go do postaci horroru dla nastolatków.
"Zwodniczy blues" - zaborczość i zaskakująca zawartość pudełka na kapelusze oraz słowa: Jeśli ktoś wierzy w cuda, Boga i miłość, musi również wierzyć w coś przeciwnego. W zło.
"Finalizacja" - dla mnie to najsłabsze opowiadanie w zbiorze, jakby napisane na siłę i od pewnego momentu bardzo przewidywalne.
"Lew na bramie" - niejednoznaczna i schizofreniczna opowiastka o tym, że nic nigdy nie jest takie, jak nam się wydaje.
"Gloria" - makabryczna sprzątaczka zwłok i nie tylko. To przerażające jak łatwo sprawić, by ktoś zniknął.
"Nie jestem Tedem" - dziwne opowiadanie o manipulowaniu człowiekiem. Trochę przekombinowane.
"Koniec świata, jaki znamy" - zaskakujące opowiadanie o tym, jak nagle ofiara potrafi zamienić się rolą z oprawcą. Mocne. Historia stale się powtarza. Ludzie nie uczą się na błędach. Szybko zapominają.
"Powielarnia" - najmniej makabryczne, krótkie, ale jakże wiele mówiące o człowieku. A to wszystko z dużą dozą humoru.
"Pył" - bohaterka to bezwzględna kobieta, którą dopadły jej własne grzechy. Bo nic nie zostanie nam zapomniane...
"Wyspa Motyli" - człowiek nawet w obliczu końca świata pozostaje chciwą i egoistyczną istotą, kombinującą, jak przeżyć kosztem innych. W tle zemsta natury (motyle) i świetne rozmowy w barze.
Podobało mi się, że autorka każde opowiadanie poprzedziła krótkim wstępem, w którym zawarła genezę jego powstania. Większość zakończeń pozostaje otwartych, a co dalej - czytelnik musi sobie dopowiedzieć. W książce mamy też sporo trafnych myśli, jak chociażby ta: (...) wszyscy musimy kiedyś zaznaczyć stronę i zamknąć książkę.