Najkrócej rzecz ujmując - to dość przeciętny kryminał.
Możliwe, że miałem zbyt wielkie oczekiwania, ale gdy przygotowałem sobie duży kubek herbaty i wygodnie umościłem tyłek w fotelu, spodziewałem się, że szybko zostanę porwany do świata wykreowanego przez Norę Roberts. Tymczasem jednak od pierwszych stron zdawało mi się, że zamiast mnie zaprosić, stara się ona raczej rzucać mi kłody pod nogi.
Staram się nie mieć zbyt wysokich oczekiwań, gdy sięgam po autorów, których wcześniej nie czytałem. Ale w tym wypadku wszystko zdaje się nas przekonywać, że to musi być świetny kryminał. Na okładce (!) umieszczono zachętę do lektury, zarówno od Stephena Kinga jak i Harlana Cobena. Znajdziemy też informację, że oto sięgamy po książkę autorki światowych bestsellerów. "Złota śmierć" to 50-ty (słownie: pięćdziesiąty!) tom z serii "Oblicza śmierci". To musi robić wrażenie! Przecież przeciętne książki nie mogą doczekać się tak wielkiego cyklu, prawda?
To dlatego, po kilku średnio udanych przygodach z kryminałami debiutantów, zabrałem się za książkę "rekinicy" tej gałęzi literatury. Kobiety, która innych wciąga nosem, i jednocześnie jest w stanie z łatwością dyktować kolejną świetną powieść. Ktoś, kto jest autorem tylu bestsellerów, musi przecież doskonale wiedzieć jak pisać, abyśmy przewracali kartki z uśmiechem...
Jeśli Nora Roberts po prostu podyktowała tą powieść, a ktoś ją spisał - wiele by to wyjaśniało. Pomysł na fabułę jest naprawdę dobry. Zadziwia mnie to, że autorzy kryminałów ciągle są w stanie wymyślić jeszcze coś nowego i świeżego. Prawdopodobnie istnieje nieograniczona ilość sposobów na uśmiercenie człowieka, a czytelnikom nigdy się to nie znudzi. Tym razem kurier dostarcza niespodziewaną przesyłkę - kto z nas nie chciałby dostać paczki, której co prawda nie zamawialiśmy, ale zdaje się być prezentem. W środku znajduje się złote jajo, a w tym jaju - jajo, zaś w tym kolejnym jaju - uwaga - nic. Tak się wydaje, ale po kilku minutach od jego otworzenia, następuje dość nieprzyjemna (i szczegółowo przez Norę Roberts opisana, łącznie z wychodzącymi z ludzkiego ciała wydzielinami) śmierć. Niewielka ilość gazu poraża osobę otwierającą przesyłkę, a potem rozpływa się w powietrzu i neutralizuje - co jest ciekawym zabiegiem, ponieważ nie daje za bardzo punktu zaczepienia dla śledczych. Co tu badać, skoro nic nie pozostało?
Akcja zawiązuje się dość szybko - na pierwszych stronach umiera mężczyzna. Kilka dni później umiera kolejna osoba, i śledczy widzą element wspólny - partnerzy ofiar pracują na specyficznej uczelni, w tzw. Złotej Akademii. Jakoś się to sensownie układa: złote (śmiercionośne) jajo + Złota Akademia = Złota śmierć. Rozpoczyna się wyścig z czasem i polowanie na mordercę. To wszystko jak najbardziej przystaje do bestsellera.
Rzecz w tym, że książka w moim odczuciu jest przeciętnie napisana. Właśnie tak, jakby została spiesznie podyktowana i zabrakło tu redakcji. Są pewne nazwiska, których się nie krytykuje. Ludzie, którzy zapracowali na swoją rozpoznawalność i pozycję na rynku wydawniczym, zdarza się, że odcinają kupony od swojej popularności. A priori mogą liczyć na to, że ich najnowsza książka stanie się bestsellerem, nawet jeśli jest przeciętna. Zastanawiam się czy "Złota śmierć" zebrałaby tak pozytywne oceny, gdyby autorem tego kryminału byłby ktoś nieznany...
Choć pomysł jest tu dobry, zagadka wciągająca - to wykonanie mocno przeciętne. Dłużyzny, niepotrzebne powtórzenia oraz wyjątkowo "drewniane" dialogi, którym zabrakło polotu, jakiego oczekiwałbym od tak cenionej autorki. Stąd moje rozczarowanie. Zdecydowanie zabrakło tu pracy redaktorskiej. Kogoś kto odważyłby się poddać książkę konstruktywnej krytyce, dzięki czemu - po kilku poprawkach - naprawdę zasługiwałaby na stanie się bestsellerem, nie tylko ze względu na nazwisko autorki.
Spodziewałem się ulewy, a oto była to zaledwie mżawka.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.