„Martwy ptak” przyciąga okładką, ciekawi opisem, prologiem zniesmacza, a dalszym rozwojem wydarzeń… no właśnie, czy całość była tak dobra jak wszyscy ją zachwalali?
Historię poznajemy z trzech perspektyw. Mamy samo śledztwo, prowadzone przez komisarza Kyrcza i panią podkomisarz Szolc. I oni cały czas coś robią, czegoś szukają, ale idzie im to opornie, bo w sumie na nic konkretnego nie wpadają. Głównym śledczym okazuje się podkomisarz Szolc, bowiem jej partner woli spędzać większość czasu z alkoholem. Mamy też Laurę, która jest rysowniczką – a mianowicie uwielbia rysować śmierć, a w szczególności śmierć ptaków. Wiecie – taka osoba, co to widzi martwe zwierzątko na drodze i siada koło niego, i go szkicuje. Mało spotykane hobby ;) I właśnie to zajęcie robi z niej mega interesującą osobowość, bowiem po czasie zostaje „zauważona”. A to za sprawą jednego ze swoich szkiców, który w dość realistyczny sposób przedstawia jedną z ofiar poszukiwanego mordercy. Osoba, która ma przeprowadzić z nią wywiad, to młoda Ukrainka, która chcąc pokazać się z jak najlepszej strony, godzi się na każde warunki i wykonuje każde polecenie, które otrzyma. Co wspólnego będą miały ze sobą te trzy osoby? I czy rozwiązanie tej zagadki, pozwoli znaleźć mordercę?
Gdy tylko usłyszałam, że „Martwy ptak” przypomina swoją formą książki Cartera, to nawet sobie nie wyobrażacie jak wielką miałam na nią chęć. I gdy w końcu się za nią zabrałam i przeczytałam prolog, to pojawiła się myśl, że to może być naprawdę coś dobrego, co wyrwie mnie z butów. No bo nie często spotyka się tak ciekawe morderstwo – niesmaczne i brutalne opisy, to coś co ja w kryminałach bardzo lubię! No ale im dalej, tym coraz bardziej się zastanawiałam co się stało z kryminałem. Więcej tu było samej Laury i Juliii, niż samego śledztwa, na które bardzo liczyłam. Niektóre wątki były, jak dla mnie, za bardzo przeciągnięte, przez co historia zamiast trzymać w napięciu, troszeczkę momentami nuży… I choć pomysł na historię był genialny, tak dla mnie nie był w pełni wykorzystany. Owszem książka jest ciekawa, ale ja nie mogłam się w nią zbytnio wgryźć. Najbardziej jednak rozczarowało mnie zakończenie L „Martwego ptaka” czytałam razem z @czytelnia_magdaleny i tak w połowie obstawiałyśmy, kto będzie mordercą. I nie uwierzycie – miałyśmy racje! I to mnie najbardziej zasmuciło, bo liczyłam chociaż, że koniec tej historii będzie spektakularny…
Bardzo spodobało mi się, że autor postanowił w swojej powieści, wspomnieć o Eryku Prusie – głównej postaci książki „Dziennikarz”. Przez to od razu przypomniały mi się jego „perypetie” i sposób bycia :P fajny zabieg w książce. Dla mnie na plus :)
Podsumowując, „Martwy ptak” to dobry kryminał, ale do mistrzowskiego Cartera to niestety mu daleko … choć życzę autorowi osiągnięcia i takiego poziomu! Co do samej książki, przeczytajcie i przekonajcie się sami – może akurat Wam spodoba się bardziej niż mnie. Ja najwidoczniej miałam za wysokie oczekiwania… no ale czegóż można było się spodziewać, po tak pięknych zapowiedziach i zapewnieniach niektórych recenzentów, jak nie wspaniałego i porywającego kryminału? ;)