„Zawsze lubiłem ból. Była to jedna z rzeczy sprawiających, że czułem się jak człowiek”
„Ta iskra wznieciła pożar, który zwiastował zniszczenie wszystkiego, co stanie między nami. Należała do mnie. Nawet jeśli będę musiał ja porwać, aby to udowodnić”
Zdarzają wam się kryzysy czytelnicze? Mnie bardzo rzadko, ale ostatnio właśnie taki mnie dopadł. Zaczęłam czytać chyba cztery książki, jednak w każdej coś mi przeszkadzało. Nie chcąc krzywdzić autora ani siebie, bo domyślam się, że odbiór książki byłoby wtedy mniej pozytywny, postanowiłam zrobić sobie chwilową przerwę.
Wtedy jednak przypomniałam sobie, że została mi do przeczytania książka „Mężczyzna bez uczuć” – mająca premierę wczoraj. I choć po opiniach kilku koleżanek wiedziałam, że książka jest naprawdę dobra, bałam się, że przez mój kryzys kompletnie nie będę mogła się w nią wciągnąć. Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło, a ja już po przeczytaniu prologu dosłownie przepadłam!
Czytam naprawdę różne książki. Od młodzieżówek, przez obyczajówkę, fantastykę aż po delikatniejsze i mocniejsze romanse.. Jednak w tych wszystkich gatunkach szukam przede wszystkim zaskoczeń. Książek, które swoją fabułą, czy choćby kreacją bohaterów przedstawią mi coś, czego jeszcze nie czytałam. I to właśnie w tej książce, znalazłam to, czego tak szukałam.
Autorka stworzyła historię bohatera, który nie odczuwa emocji. Ponad trzydziestoletniego mężczyzny, które jak to się sam określił, jest: „wysoko funkcjonującym psychopatą” – nie powiem, po takim stwierdzeniu aż przeszły mi ciarki po plecach. I tu, w tej historii wcale nie chodzi o to, by szukać strasznych rzeczy, bo to nie horror, to przede wszystkim romans skupiający się na tym, by pokazać nam nie tylko budujące się uczucie, ale przede wszystkim drogę, jaką musieli przejść bohaterowie, ich rozterki, troski oraz zmiany, jakie w nich zachodziły.
Często używam stwierdzenia, że książka czyta się sama! I ta zdecydowanie taka jest! Przewracałam stronę za stroną i nawet nie spostrzegłam się, kiedy byłam na końcu. Historia Sebastiana i Camille była fascynującą i wciągającą opowieścią o tym, że tak naprawdę cały czas uczymy się samych siebie. Często to, co pokazujemy światu, okazuje się tym, czego od nas oczekują, a nie tym, jacy jesteśmy naprawdę.
Czy podobało mi się zachowanie Sebastiana?
Oczywiście, że nie! Jednak doskonale mogłam sobie wyobrazić, dlaczego tak postępował. Autorka umiejętnie w czas rzeczywisty wplatała wspomnienia z dzieciństwa bohatera, gdy uczuł się, jak powinien funkcjonować w społeczeństwie, by nie być z niego wykluczonym. Bardzo polubiłam bohaterów, nie licząc jednego, ale to nie ma co się dziwić – w każdej książce potrzebujemy złej postaci, na której skupia się nasze negatywne odczucia.
Mogłabym się zachwycać długo, lecz nie czuję potrzeby. By zrozumieć, dlaczego uważam tę książkę za tak dobrą, trzeba ją po prostu przeczytać, a do tego was naprawdę namawiam! Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nie jest to książka dla wszystkich, jednak osoby lubiące mrok oraz świetnie napisane mocne sceny erotyczne, którym nie ma specjalnie dużo, ale dodają tej historii pikanterii, powinny być z tej książki naprawdę zadowolone.
Mnie pióro autorki i pomysł na fabułę oczarował i zdobył całe moje serce. Jeśli więc szukacie książki, która przełamie lody i tak jak mnie wyciągnie z kryzysu czytelniczego, to właśnie ją znaleźliście!
BARDZO POLECAM!