Będąc u mojego chrzestnego (zapaleńca fantastyki), zauważyłam na półce ten znanie brzmiący tytuł. Pamiętam, że dawno temu już wpadła mi w rękę ta powieść. Postanowiłam więc odświeżyć nieco pamięć o niej.
Kirył Bułyczow (Igor Wsiewołodowicz Możejko) to rosyjski historyk i pisarz fantastyki naukowej, szerzej znany raczej starszemu pokoleniu czytelników. Myślę, że warto napisać parę zdań na temat pisarza i jego twórczości, gdyż jest klasykiem w swojej dziedzinie. Pseudonim autora pochodzi od imienia żony – Kira oraz od nazwiska panieńskiego matki – Bułyczow. Jest on najsławniejszym rosyjskim autorem fantastyki.
Powieść „Miasto na górze” paradoksalnie została po raz pierwszy opublikowana nie w Rosji, lecz właśnie w Polsce w 1983 r., ze względu na to, iż w ZSRR książka została umieszczona na indeksie ksiąg zakazanych. Pisarz nie mógł opublikować jej w swojej własnej ojczyźnie. Powód oczywiście jest jeden, a mianowicie kontekst polityczny. Zarówno ta powieść jak i inne jego utwory nawiązywały do sytuacji politycznej w ówczesnym Związku Radzieckim.
„Miasto na górze” opowiada o cywilizacji, która w wyniku wielkiej wojny zeszła pod ziemię, aby tam przetrwać. Z każdym pokoleniem zaciera się pamięć o życiu na górze, aby w końcu miasto na górze stało się mitem i legendą. W społeczeństwie tym władzę sprawuje bezwzględny dyktator oraz Rada Dyrektorów. Ludzie podzieleni są na czystych i brudnych. Większość mieszka w jaskiniach, w których panuje mrok i wszechobecna wilgoć. Przedstawicielem najniższej grupy społecznej jest rurarz Kroni, który należy do kasty brudnych. Kroni śni o mitycznym mieście na górze, o lepszym życiu. Wyrusza na poszukiwanie dowodów świadczących o istnieniu życia na powierzchni. Nie spodziewa się, że w wyniku jego ciekawości wybuchnie rewolucja, która odmieni życie ówczesnej podziemnej cywilizacji.
Wydaje mi się, że „Miasto na górze” jest trochę zapomnianą książką. A przecież dorównuje moim zdaniem takiemu kanonowi literatury światowej jak „Rok 1984” Orwella. Czytając powieść zauważyłam mnóstwo analogii to systemu komunistycznego, i nie wiedziałam wtedy, że autor rzeczywiście nawiązywał w swoich dziełach do rządów totalitarnych. Dopiero później czytając jego biografię, zdałam sobie sprawę, że to nie tylko moje wyobrażenia.
Abstrahując od politycznych przesłanek, „Miasto na górze” to bardzo dobra literatura fantastyczna. Świetnym i nowatorskim pomysłem było zasiedlenie ludzi pod ziemią. Cały aspekt społeczny i obyczajowy jest w niej świetnie wyeksponowany. Bohaterowie są wyraziści, akcja jest dynamiczna. Czyta się tą książkę z czystą przyjemnością. Ja dzięki tej powieści będę częściej odwiedzać wujka i wybierać książki z jego półki z literaturą fantastyczną.
Książkę możecie znaleźć w wielu aukcjach internetowych czy w antykwariatach po bardzo niskiej cenie, także polecam ją przeczytać. Nie chciałabym żeby ta książka została zapomniana przez czytelników.