"Moja Ołowianko, klęknij na kolanko" Marty Fox to książka, która ukazała się na rynku wydawniczym w 2021 roku. Mam jednak nieodparte wrażenie, że została niesłusznie niezauważona, o czym może świadczyć m. in. fakt, że w serwisie nakanapie.pl na próżno było jej szukać. Postanowiłam to naprawić, najpierw dodając ją do bazy książek, teraz pisząc recenzję - tym bardziej, że dużą popularnością cieszy się, wydana w 2023 roku, "Doktórka z familoków" Magdaleny Majcher, która również porusza sprawę ołowicy w Szopienicach i opisuje tytaniczną pracę lekarki Jolanty Wadowskiej-Król. Te dwie książki niejako się uzupełniają.
Marta Fox umiejętnie połączyła elementy powieści obyczajowej dla dorosłych z powieścią dla młodzieży oraz elementami powieści biograficznej. Książka porusza ważne sprawy, jednak napisana jest lekkim, choć bardzo literackim stylem. To bardzo dobra "młodzieżówka", dlatego dorosły czytelnik musi ją oceniać przede wszystkim pod kątem literatury młodzieżowej. Warto tę książkę polecać młodym czytelnikom, nie tylko dla poruszonego w niej tematu, ale dla pokazania, że wokół nas dzieje się lub działo się naprawdę wiele ciekawego, czekającego na odkrycie. Warto pogrzebać w domowych archiwach, zainteresować się dziejami najbliższej okolicy i jej mieszkańców, być może gdzieś obok również czeka ciekawa historia do opowiedzenia. Warto podnieść głowę znad telefonu i klawiatury. Tak jak Weronika zafascynować się tematem.
Autorka wprowadza do powieści dwie bohaterki - realną i fikcyjną: Jolantę Wadowską-Król, lekarkę zwaną Matką Boską Szopienicką i Weronikę, nastolatkę z depresją. Bohaterki spotykają się, mieszkają razem i wzajemnie sobie pomagają. Jest to bardzo wartościowe spotkanie, zwłaszcza dla Weroniki, która dzięki wakacyjnej pracy - porządkowaniu archiwum lekarki - odkrywa, co w życiu jest naprawdę ważne, umiejętnie radzi sobie z wyjściem z emocjonalnego dołka.
Z książki emanuje spokój, czyta się się ją przyjemnie, z zainteresowaniem, pomimo ważnych tematów w niej poruszanych. Powieść daje też powód do refleksji, zapisane na jej kartach słowa nie giną, nie umykają chwilę po przeczytaniu, ale zostają na dłużej. Dołączona bibliografia zachęca do sięgnięcia dalej i zgłębienia historii Jolanty Wadowskiej-Król, lekarki niemal idealnej, która pomimo przeszkód, jakie przed nią stawiano do końca pozostała sobą - dobrym człowiekiem. Trochę żal jej niesłusznie zmarnowanej kariery naukowej, ale: Może prawdziwe szczęście spotyka się właśnie na takich zwykłych ścieżkach, po drodze do jakiegoś celu? Może jest pomiędzy ustami, a brzegiem pucharu?
Polecam tę powieść szczególnie osobom, które pracują z młodzieżą, gdyż doskonale nadaje się do wykorzystania podczas zajęć. Jest w niej wiele wątków, o których można dyskutować. Nie tylko postać lekarki czy depresja Weroniki, ale również zachowanie byłego chłopaka dziewczyny, zdawałoby się bardzo peryferyjny wątek. Takich "drobnych", ale głębokich tematów jest w powieści wiele, czasem jest nim jedno wypowiedziane zdanie, chociażby to: (...) właściwie to jestem dziewczyną bez marzeń.
A skąd tytuł "Moja Ołowianko, klęknij na kolanko"? Odpowiedź znajduje się w powieści.