Biegniesz nocą przez las, a drzewa wyciągają po ciebie swoje gałęzie niczym macki. Otaczają cię ze wszystkich stron. Z mroku wyłaniają się niewyraźne postaci. Jedna straszniejsza od drugiej. Wiesz, że są już coraz bliżej, zaraz cię dopadną, serce wali ci z siłą dzwonu, krew szumi w uszach. Czujesz, że coś łapie cię za kostkę...
I nagle siadasz na swoim łóżku, serce nadal galopuje przed siebie, ciągle strach trzyma cię w swoim uścisku. Ale przychodzi też wielka ulga. To tylko sen, koszmar. Wiesz, że nocny majak nie jest rzeczywistością. Upiorne drzewa zamieniają się w znajome, przytulne ściany pokoju.
Niestety Alex Sawyer nie miał tyle szczęścia. Trafił do koszmaru, który rozgrywał się na jawie.
Nasz bohater jest zwykłym chłopcem mieszkającym w Wielkiej Brytanii. Ma niestety to nieszczęście, że żyje w okolicy, w której grasują różnorodne gangi, przestępcy i inne ciemne typki.
Alex również coraz bardziej zanurza się w tym mrocznym świecie. Nie jest złym chłopcem. Może to złe towarzystwo, może zwykła nuda sprawiają, że zaczyna kraść.
Kolejny pewny skok. Właścicieli nie ma w domu, a w środku mnóstwo sprzętu elektronicznego i pieniędzy. Jednak to właśnie wtedy życie Alexa zamieniło się w piekło. Toby, jego najlepszy przyjaciel nie żyje, a jego samego szuka policja. Kiedy w końcu trafia do aresztu, nikt nie daje wiary jego zapewnieniom, że jest niewinny i ktoś próbuje go wrobić. Nawet jego rodzice odwracają się od niego.
Krótka rozprawa. Wszystkie dowody świadczą przeciwko niemu. Sąd jest nie ugięty. Po wydarzeniach mających miejsce kilka lat wcześniej, kiedy to ulice spłynęły krwią, młodzi ludzie mordowali bez cienia wyrzutów sumienia, rząd wprowadził program w którym nieletni przestępcy nie mogli liczyć na jakąkolwiek litość. Zostaje wybudowane więzienie o zaostrzonym rygorze, przed którym drżą wszyscy bez względu na wiek. I właśnie tam wyrok dożywocia odsiadywać będzie zaledwie czternastoletni Alex.
Alexander Gordon Smith jest autorem wielu poczytnych horrorów. Widać, że zna się na tym co robi, bo „W potrzasku” to fenomenalna powieść trzymająca w napięciu, zaskakująca i przeszywająca lękiem. Pierwszoosobowa narracja pozwala nam przeżywać wszystkie wydarzenie tak mocno jak główny bohater. Jest to tylko dziecko i miejsce do którego trafił jawi mu się niczym najstraszniejszy nocny koszmar. W dodatku czuje wielkie rozgoryczenie niesprawiedliwością jaka go spotkała. Musi resztę życia spędzić w tak okropnym miejscu za grzechy, których nie popełnił, otoczony takimi samymi bezbronnymi dzieciakami jak on.
Autor doskonale wykreował miejsce wydarzeń. Więzienie opisane jest bardzo szczegółowo i dreszczem strachu napawa obraz wyłaniający się z tekstu. Dodać do tego należy jeszcze ogromnych strażników o okrutnych stalowych oczach, naczelnika, który wygląda jak wysłaniec piekieł wraz z jego psami, krwiożerczymi bestiami bez skóry, zabiającymi nieposłusznych więźniów oraz nienaturalne monstra w skórzanych płaszczach z maskami gazowymi przyszytymi do głowy.
Nikt z nas nie chciał by mieć choć raz takiego koszmaru, a Alex trafił tam na kolejne kilkadziesiąt lat.
Książka napisana jest przyjemnym i łatwym w odbiorze językiem. Jest to pewna wada, ponieważ nie uświadczymy tu slangu, ani przekleństw, a przecież więzienie w większości zamieszkane jest przez zdemoralizowanych kryminalistów. Wynika z tego, że w Wielkiej Brytanii mają przestępców wyrażających się tylko i wyłącznie poprawnie, bez żadnych upiększeń.
Bohaterowie przedstawieni są tu bardzo ogólnikowo. Niemal do samego końca pozostają bardzo tajemniczy. Nie spotkamy się ze szczegółowymi opisami poszczególnych postaci. Nie mamy więc możliwości ich sobie zwizualizować. O tym wiemy, że ma zielone oczy, a o tamtym, że posiada znamię na ramieniu. I tyle. Sprawia to, że każdy z nas może się wczuć w sytuację głównego bohatera, bo w końcu jest on zwyczajnym, niczym niewyróżniającym się nastolatkiem.
Smith przedstawia nam świat okrucieństwa, strachu, rozpaczy. Świat w którym ludzie okazują się nic niewartymi przedmiotami, które można usunąć z tego świata jednym prostym gestem. Więźniowie stają się własnością naczelnika, którą dysponuje wedle własnego uznania. Pozostaje on bezkarny w swoich poczynaniach.
Polecam ją każdemu, kto lubi dobre horrory z elementami science-fiction. Nie czytałam jeszcze książki tego typu napisanej tak dobrze. Akcja mknie do przodu, wciąga już od pierwszej strony i nie raz zaskakuje. Zakończenie jest wręcz idealne, by rozpalić w czytelniku ogień ciekawości, by z niecierpliwością oczekiwał kolejnego tomu.
Książka podoba się również fanom serii 'Tunele”. Bardzo podobny motyw zejścia pod powierzchnię ziemi, gdzie życie toczy się zupełnie innym torem.
Okładka może wydawać się trochę makabryczna, ale według mnie idealnie pasuje do utworu. Oddaje całą atmosferę i grozę, którą czuje się w każdym rozdziale.
Czy mówiłam już jak lubię, kiedy każdy rozdział nosi inny tytuł? Jeśli nie, to właśnie o tym wspominam i „W potrzasku” otrzymuje ode mnie za to dodatkowe punkty. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom, który jak mam nadzieje wydawnictwo planuje wydać.
Z:
http://magiastron.blogspot.com