Niejednokrotnie porzucenie wszystkiego co znamy, co jest nam bliskie i co daje poczucie bezpieczeństwa, nie jest wcale takie proste ani łatwe. Ale czasem życie zmusza nas do takich decyzji, wyborów. Zostawiamy bliskich, przyjaciół, dom, ojczyznę i ruszamy za granicę by zacząć od nowa, odbić się od dna, zarobić na siebie, na rodzinę, spłacić długi, odłożyć pieniądze na marzenia, całkiem przyziemne, takie jak dom, samochód czy wakacje z bliskimi.
Właśnie o takiej decyzji wyjazdu do Norwegii za pracą i pobycie tam pisze w swojej książce Piotr Mikołajczak. "Norway. Półdzienniki z emigracji" to gorzki obraz życia Polaków i nie tylko ich, na emigracji. Autor dzieli się z czytelnikami swoimi obserwacjami, przemyśleniami, przeżyciami, których doświadczył podczas trzyletniego pobytu w Norwegii. Pełno w tych zapiskach emocji, czasem jest smutno i depresyjnie, czasem śmiesznie i z przymrużeniem oka. Publikacja ta pokazuje, że te marzenia o pracy za granicą, zbijaniu łatwej kasy, o tym raju zarobkowym szybko zderzają się z szarością rzeczywistości i to spotkanie sprowadza na ziemię raz dwa. Autor kreśli tu przed czytelnikiem plusy i minusy życia i pracy na obczyźnie. Opisuje tu zmagania z samotnością, depresją, walką o pracę, by spłacić długi i przeżyć. Intrygujące są zapiski snów, majaków autora, które w tekście wyróżniają się zapisem kursywą. Zresztą opisy przyrody czy wrażeń autora na widok, kontakt z naturą i krajobrazami noreweskimi są w bardzo poetycki sposób przedstawiane przez autora, bardzo plastycznie, ładnie, za co trzeba autora pochwalić. Irytowało mnie trochę to "jechanie" po Polakach, te komentarze autora dotyczące zachowań, wyglądu czy ogólnie Polski, niby innym nacjom też od autora się obrywa, ale odniosłam takie wrażenie, że na naszych pan Piotr był wyjątkowo cięty.
Ogólnie jest to na pewno ciekawa publikacja pod względem obrazu jak wygląda to emigracyjne życie Polaków, ile trzeba się natrudzić by zdobyć pracę, że nieraz trzeba schować dumę i honor do kieszeni by zarobić na chleb, że jest ciężko, że czasem ma się dość, samotności, tego poczucia obcości w innym, nowym kraju, tego, że czasem pracy nie ma, a tu trzeba długi spłacać, bo sąd nie poczeka, że czasem jest smutno i beznadziejnie, ale czasem i wesoło, gdy trafia się na ciekawych, zakręconych ludzi, czy to rodaków czy nie koniecznie. Książkę czyta się szybko, lekturę umilają zdjęcia z tejże wyprawy autora do Norwegii, zdjęcia krajobrazów, miast, ludzi. Jest to bardzo ciekawy dodatek do tych zapisków emigracyjnych. Czy polecam? Myślę, że tak, jest to ciekawa lektura i choć może o samej Norwegii dowiadujemy się niewiele, to obraz pracy za granicą, życia, jego warunków i realiów, a także osobliwy przekrój społeczeństwa emigracyjnego, portret ludzi, których autor na swojej drodze spotyka jest na tyle intrygujący i kolorowy, że warto z tą książką się zapoznać.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Otwarte.