"Kurpie bursztynem stoją".
Naprawdę? Przecież to morze, Bałtyk, wyrzuca bursztyny na brzeg, a na Kurpiach żadnego morza nie ma ...
Teraz nie ma - ale było kiedyś, na olbrzymim obszarze, gdzie malutki skrawek zajmowały obecne Kurpie. W swoim czasie powstał w tymże pradawnym morzu bursztyn, a jeszcze później wody opadły i część terenu stała się stałym lądem, a część w dalszym ciągu jest morzem. I dlatego są bursztyny wyrzucane przez morze na brzeg i są bursztyny wykopywane z ziemi, m. in. na Kurpiach.
I z tymże regionem i bursztynem w tle jest ta książka.
Rozpoczyna ją piękny poetycki wstęp O KURPIOWSKIM SKARBIE, po nim jest nie mniej piękna i poetycka opowieść "Skąd wziął się bursztyn?" A zaraz po nich głos zabiera Małgonia Starosta, pisarka.
Mając pierwszy od 17 lat urlop wyprawiła dziecko na letni obóz na drugi koniec Polski, a że wydawca dostał, czego chciał, to przez tydzień przynajmniej powinien się nie odzywać. Mąż w delegacji, więc pisarka ma święty spokój i telewizor tylko dla siebie!
Pełnia szczęścia, szał ciał i uprzęży!
Ale co tu - jednak - robić?
W telewizji nic ciekawego, książki też mało interesujące, do dziecka miała nie dzwonić, Barbs nie odbiera, a jak już odebrała to poradziła by wytropiła sobie trupa czy coś ...
Pozostawiona sama sobie Małgonia z nudów wysprzątała idealnie mieszkanie, upiekła sernik i spotkała się z Barbs, by namówić ją na wyjazd do skansenu w Nowogrodzie, w którym były 18 lat temu. Przyjaciółka uważa, że nie może i proponuje, by Małgonia pojechała tam razem z mężem, w drugą podróż poślubną ....
Mąż nie od razu, ale w końcu dał się przekonać i wtedy się zaczęło; najpierw on rozciął rękę, tak mocno, że rany trzeba było szyć, a że tego samego dnia ona rozbiła mężowski samochód, to w podróż wyruszyli, bo czemu nie, pociągiem.
Który nagle stanął w polu kukurydzy, bo jakaś przeszkoda znalazła się na torach. Do tego, absolutnie niespodziewanie, stanął przed Małgonią komisarz Bączyński, znany ze sprawy zabójstwa jej teściowej,...
Trudno było nie zauważyć, że coś tu jest mocno nie tak; i że zaczyna się coś, co można uznać za szybszą lub wolniejszą jazdę bez trzymanki ...
Piękna książka! Jak zawsze u Starosty: cudna polszczyzna, świetny styl, mnóstwo emocji i humoru. Mamy też niemało informacji, rzeczywistych, i legendarnych, nie tylko wplecionych w treść, ale też w formie krótkiej notatki na początku każdego rozdziału - o bursztynie i Kurpiach, regionie pięknym, bogatym w tradycje i malowniczym, choć ubogim. Z historią ciekawą i wartą poznania.
Dużą przyjemność sprawiły mi odnośniki do książek innych autorów - wprawdzie Zofia Wilkońska nie jest moją ulubioną bohaterką, ale już Edmund Kociołek tak, to jeden z najulubieńszych!
A nawiązań tych nie brakuje, więc jest dodatkowa rozrywka w ich rozpoznawaniu ...
Droga autorko, dodam już tylko, że ja na pewno chętnie bym poczytała o kucharzu Rondelku i pokochała go, tak jak kocham karczmarza Kociołka, bo dobrych książek, dających czytelnikom radość, takich jak ta, nigdy dość.
DZIĘKUJĘ ❤️