Marta to młoda, ambitna nastolatka pochodząca z amerykańskiej rodziny. Dziewczyna ma w życiu jeden cel – chce, aby Biblia została uhonorowana medalem Prezydenta USA. Aby to osiągnąć, Marta zrobi wszystko, co jest w zasięgu jej możliwości. Jednak przewodniczący Klubu Książki w jej szkole nie jest przekonany do tego pomysłu… Czy dziewczyna zmieni jego zdanie?
Tymczasem Narrator próbuje zakończyć swój konflikt z Autorem. Niestety, nie jest to takie łatwe, gdy ma się problemy ze znalezieniem ciekawej fabuły, a co dopiero niepowtarzalnego bohatera… Narrator jednak nie cofnie się przed niczym, aby osiągnąć swój cel. Nawet jeśli trzeba będzie zrobić z pomidorów przecier, a o pomoc poprosić Wściekłego Naukowca.
Jak to mówią, na wojnie i w literaturze wszystkie chwyty dozwolone… Czy jakoś tak?
Poplątanie z pomieszaniem – tak określiłabym tę książkę. W tej historii absurd goni absurd, a czytelnik czasem już nie ma pojęcia, co o tym wszystkim myśleć.
Mamy tutaj w zasadzie dwa wątki – jeden dotyczący Marty i drugi, w którym Narrator i jego wierni przyboczni szukają ciekawej historii do opowiedzenia. Skomplikowane? Na początku pewnie tak, ale z biegiem czasu coraz lepiej się to czyta. Pewnie to przez styl Autora… A może autora? Tego prawdziwego, a nie bohatera książki?
Ciężko stwierdzić, bo – jak sama nazwa serii wskazuje – ciągle łamana tutaj jest czwarta ściana. Na początku powoduje to dyskomfort, ba; nawet lekkie przerażenie. Która postać z książki w końcu odzywa się nagle do czytającego z wyrzutem, bo musi wymyślać nową fabułę? Albo zaczyna opowiadać o tym, jak to pisanie tej książki wykańcza go psychicznie i ma dość, po prostu dość? Czasem aż miałam ochotę uderzyć się w pierś, zawołać „moja wina!”, a potem definitywnie zamknąć źródło cierpienia Narratora.
Jednak nie zrobiłam tego. Dlaczego? Głównie z powodu tego, że ta książka ma po prostu bardzo dobre poczucie humoru. Autor traktuje całą historię z dużym przymrużeniem oka, niejednokrotnie sarkastycznie podchodzi do poważnych tematów. Przykładami mogą być tutaj choćby takie rzeczy jak fanatyzm religijny czy amerykański model rodziny, w którym każdy chodzi uśmiechnięty oraz zadowolony. Wyolbrzymianie stereotypów, traktowanie z nadmierną powagą kwestii błahych – to sprawia, że tę opowieść po prostu dobrze się przyswaja.
Nie znaczy to jednak, że skupiamy się tutaj tylko na zabawnych fragmentach. Krzysztof Siwiec porusza także temat roli książki w życiu człowieka. Wiadome jest, że literatura może przynosić dużo pożytku, ale także może zaszkodzić. Złe wzorce zachowania, negatywny przekaz – pisarz zwraca uwagę na to, że nie każda treść jest dobra czy potrzebna. Moim zdaniem to także ważna lekcja, bo często zapominamy o tym, że poza pozytywnymi wartościami dana książka może także wprowadzić w błąd, a nawet wywołać konflikt. Przykładów jest bez liku…
Książka ta była czymś zupełnie nieznanym dla mnie. W zasadzie nigdy nie miałam do czynienia z takimi zabiegami w literaturze, ale muszę przyznać, że spodobało mi się to. Z pewnością sięgnę po inne tytuły z tej serii, a Wam polecam tę część! Moim zdaniem warto dać szansę takiemu eksperymentowi literackiemu – po to, aby zobaczyć, czy nam się też to spodoba. Mnie na przykład taka forma naprawdę przypadła do gustu, była to ciekawa pozycja. Cieszę się, że po nią sięgnęłam. Naprawdę było warto.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu @nakanapie.pl. Bardzo dziękuję!