Mamy 2120 rok. hTraE to planeta, na której osiedlili się potomkowie ziemskiej cywilizacji. Panuje tutaj system jednomyślności – udoskonaleni ludzie wyzbyli się niepotrzebnych emocji i własnych opinii, które tylko prowadziły do konfliktów oraz chaosu. Nowe pokolenia żyją teraz, polegając jedynie na sprawdzonych, obiektywnych źródłach. A wszystko to zasługa Wielkiego Aska, który jako pierwszy zamieszkał na hTraE.
Triv jest jednak inna od reszty. Nie dość, że nie potępia swoich przodków, to ma także coś na kształt empatii w sercu. Coraz częściej miewa także dziwne sny. Na dodatek stawia niewygodne pytania, na które jej rówieśnicy nie znają odpowiedzi… Jedynie starszy o kilka lat Gabriel zdaje się ją rozumieć, tylko jemu może zaufać.
Oboje muszą zrozumieć przeszłość, aby ukształtować przyszłość. I ocalić człowieczeństwo.
Przyznam szczerze, że po lekturze tej książki miałam w głowie istny mętlik. Stawia ona niewygodne pytania na różne tematy, skłaniając do analizy naszego postępowania. Jest to historia spod znaku science fiction, co do tego nie ma wątpliwości. Powieść ta jednak jest także swojego rodzaju rozprawą filozoficzną, a przynajmniej ja to tak odebrałam podczas czytania.
Książka ta podzielona jest na pięć lekcji. W każdej z nich bohaterowie, czyli mieszkańcy hTraE
porównują swoje spójne, idealne społeczeństwo do naszych czasów. Ich oczami widzimy takie problemy jak na przykład katastrofa klimatyczna, spory polityczne czy znane nam dobrze dramy internetowe.
Autorka świetnie wykreowała postacie, które z pobłażaniem odnoszą się do rozterek ludzi żyjących w XXI wieku. Na tej planecie nie ma już takich problemów, wszystko jest zaprogramowane oraz z góry jasne. Nic więc dziwnego, że bohaterowie uważają się za wyższe jednostki, porównywalne niemal do bóstw. Stanowi to kontrast z osobą ukazaną w snach Triv. Myślę jednak, że nie mogę na ten temat napisać, aby nie zdradzić za dużo z fabuły.
Historia ta z początku toczy się wolno i jednostajnie. Pomimo tego ma w sobie coś takiego, co wzbudza zainteresowanie. Nie ma tutaj jakichś wielkich zwrotów akcji czy dramatów, jedynie opisy lekcji, na które uczęszcza nasza główna bohaterka. Z biegiem fabuły odkrywamy jednak wraz z nią coraz więcej nieścisłości w życiu tego „perfekcyjnego” społeczeństwa.
Gabriel w rozmowach z Triv ukazuje jej inne rozwiązania. Wyjścia, o których dziewczyna bała się wcześniej choćby napomknąć. Widzimy jej zmianę oraz przebudzanie się nowych, nieznanych jej emocji. Małgorzata Rogalska delikatnie poruszyła też temat pierwszej miłości, ale poprowadziła ten wątek w prosty, niewymuszony sposób. Bardzo mi się to spodobało, gdyż wypadło to naturalnie; bez zbędnego pośpiechu czy napięcia między postaciami.
Myślę, że takiej powieści nigdy przedtem nie czytałam. Jest ona wyjątkowa, zaskakuje swoim pomysłem na fabułę. Dotyka, zostaje w pamięci. Moim zdaniem warto ją przeczytać. Jest to z pewnością książka, która zostanie ze mną na długo. Polecam!